Maks Łapiński debiutuje osobistym singlem „Lew”. Utwór jest opowieścią o wolności i mieszance sprzecznych uczuć, które towarzyszą nam kiedy próbujemy wejść w głębszą relację z drugą osobą.
Zew wolności, który w jego przypadku nie jest jedynie ulotnym momentem, a filozofią, jaką kieruje się w życiu, nawigował go różnymi drogami – jednak każda z nich prowadziła ostatecznie do muzyki. Maks Łapiński zakończył 2021 rok z 52 koncertami na koncie, w tym jednym, który zagrał na opływającym gdańską starówkę jachcie. 2022 w jego wykonaniu wcale nie zapowiada się gorzej. Maks powraca z pierwszą zapowiedzią swojego debiutanckiego albumu w postaci singla „Lew”, który w 2020 roku otrzymał nagrodę Grand Prix międzynarodowego festiwalu Carpathia.
Tak jak piosenki z całego nadchodzącego albumu artysty, utwór ten zainspirowały osobiste przeżycia Maksa z ostatnich lat. „Lew” jest historią o dwóch skrajnych żywiołach, które walczą w nas, kiedy próbujemy nawiązać nową relację z drugim człowiekiem. Z jednej strony mamy wolność, która pozwala oddychać pełną piersią, z drugiej natomiast zmagamy się z licznymi obawami i lękami. Te nierzadko blokują nas przed otworzeniem się na nowe uczucia.
Wydźwięk samego utworu podkreśla dodatkowo poruszający teledysk, którego scenariusz napisał sam Maks. Klip w reżyserii Marcjanny Lelek to oparte na licznych symbolach dopełnienie tego, o czym artysta śpiewa w swoim nadchodzącym singlu.
Lew stał się bohaterem tego utworu zupełnie przypadkowo, choć myślę, że tak właśnie miało być. Kiedy tworzyłem melodię, śpiewałem do niej wymyślone słowa po tzw. “niby-angielsku”.
W pewnym momencie, bez zastanowienia zacząłem śpiewać “little lion in the cave”.
Od razu wiedziałem, że ten lew ze mną zostanie i będzie motywem przewodnim całego tekstu, który ostatecznie napisałem po polsku. Faktycznie tak się stało – lew odegrał w tym wszystkim istotną rolę
Maks Łapiński