Z radością zapraszam do przeczytania wywiadu z zespołem hai, który zaskakuje swoją muzyką, inspiracjami i podejściem do twórczości. W rozmowie poruszają tematy związane z ewolucją ich brzmienia, inspiracjami muzycznymi, a także refleksjami na temat współczesnego świata.
Dowiecie się, co dla nich oznacza tworzenie muzyki, jaką rolę odgrywa współpraca z artystami wizualnymi, a także jakie cele stawiają przed sobą na nadchodzący rok. Zapraszam do lektury!
Jakie zmiany zauważyliście w swojej muzyce od wydania debiutanckiego albumu „Dzwoń po Nadzór”? Co skłoniło was do ewolucji brzmienia?
Na pewno nasza muzyka stała się dojrzalsza i bardziej odpowiadająca temu co nas inspiruje i czego sami słuchamy. „Dzwoń po Nadzór” był stawianiem pierwszych kroków na drodze rejestrowania swojej muzyki. I to w formie długogrającego wydawnictwa. Na pewno był bardziej nieokrzesany, trochę mniej odpowiadał naszym brzmieniowym wytycznym, ale też miał do tego pełne prawo. I choć jesteśmy oczywiście dumni z naszego debiutu, który był wielkim wydarzeniem w życiu każdego z nas, z biegiem czasu zebraliśmy jednak więcej doświadczenia. Zmieniliśmy system pracy, aby był bardziej efektywny w dążeniu do uzyskania tego, co mamy w głowach, żeby bardziej przybliżyć się do naszego ‘wyobrażenia’ o brzmieniu, formie, aranżacjach. Lepiej rozumiemy, co chcemy osiągnąć w tych piosenkach i tymi piosenkami. Myślimy, że zbliżyliśmy się trochę bliżej celu. Dodatkowo możliwość nagrywania pod okiem i uchem Maćka Cieślaka pomogła nam bardziej urzeczywistnić naszą ‘wizję dźwięku’.
„Skafander” to utwór o wewnętrznych bojach i problemach z podejmowaniem decyzji. Co chcielibyście, aby słuchacze wynieśli z tej piosenki?
Tak, to utwór między innymi o tym. Chcielibyśmy, żeby osoba, która będzie tego słuchała, po prostu COŚ WYNIOSŁA z niego dla siebie. Może to być wrażenie, idea, odczucie, impresja… Ważne, aby jednak w jakiś sposób ten utwór zarezonował. I choć dla autora jest o tych wewnętrznych konfliktach i relacjach, to forma tekstu może okazać się wystarczająco otwarta, aby dała się uniwersalnie interpretować i dopasowywać do różnych sytuacji i stanów emocjonalnych słuchacza. A jeśli już coś musielibyśmy zasugerować, to byłoby to stwierdzenie, że umysł lubi komplikować rzeczy, być najsurowszym sędzią i robić z igły widły. I że ten ziomek mieszkający za naszymi oczami zwyczajnie może przeginać i warto czasem traktować jego fanaberie z dystansem.
Współpraca z Maćkiem Cieślakiem miała duży wpływ na wasze brzmienie. Jakie wyzwania i inspiracje pojawiły się w trakcie tej produkcji?
Tak, Maciek pomógł nam zbliżyć się do tego brzmienia, którego poszukiwaliśmy, jednocześnie uwydatniając po prostu to, co brzmieniowo udało nam się wypracować przez ostatnie lata pracy nad materiałem. Dodatkowo wzbogacił część aranży partiami dęciaków czy klawiszy. Fajnie, że ta współpraca się udała. To, co nas łączy to też zamiłowanie do ‘oldschoolozy’, vintage’owego brzmienia, analogowego charakteru. Poza tym wiesz – nagranie z tym Maćkiem z tej Ścianki? Mokry sen nastolatka, który zasłuchiwał się w Dniach Wiatru czy Białych Wakacjach 🙂 Wyzwaniem na pewno było spędzenie tam 10 dni pełnych pracy, organizacji gości, dodatkowych muzyków, świadome słuchanie tego co dzieje się w tej powstającej muzyce, wyczuwanie wzajem swoich charakterów i stylu pracy… Bardzo ciekawe i budujące doświadczenie.
Zauważyliśmy, że wasza muzyka łączy różne gatunki – od soulu po brazylijskie rytmy i afrobeat. Jakie muzyczne inspiracje są dla was najważniejsze w tej chwili?
Powyższe traktowalibyśmy raczej w kategoriach inspiracji niż docelowego uprawiania tych gatunków. Były to jakieś punkty czy bieguny, które nas ciekawiły. I owszem, delikatne echa starej brazyliskiej estrady, soulowych / nu soulowych bitów, czy muzyki afrykańskiej lat 70. były dla nas jednymi z inspiracji w drodze powstawania nowych kompozycji, tudzież drogowskazami dla feelingu, jaki chcieliśmy zawrzeć w utworach. Jednak nawiązania do tej współczesnej gitarowej czy laidback’owej muzyki słychać będzie dużo wyraźniej. Więc ten King Krule, Tom Misch, Oscar Jerome czy jakieś wpływy estetyki lofi będą tu odbijały się szerszym echem. Nie mniej, muzyki, która miała wpływ na nasze ‘czucie’, jest znacznie więcej. Wymieniłbym tu choćby Spirit of the Beehive (genialni!), klasycznie Radiohead i wszelkie jego pochodne, Fontaines DC, zagraniczne rapsy (Earl Sweatshirt, RAP Ferreira, Alchemist, Kendrick…).
Jakie są najważniejsze tematy, które poruszacie w swoich tekstach? Co dla was oznacza tworzenie muzyki, która jest również refleksją nad współczesnym światem?
Wiodącym tematem nadchodzącego materiału jest chyba zwrot ku przyrodzie, przygodzie, pielęgnowanie w sobie tych ‘oczu dziecka’, które widzą dookoła dużo zabawy i możliwości. Które w ogóle potrafią się jeszcze bawić. Będziemy się spotykać na opuszczonych placach zabaw oraz w labiryntach wysokich traw i lasów. Tych w świecie zewnętrznym jak i wewnątrz nas samych. Drugie oblicze tych tekstów to tematy, które są udziałem choćby wydanego właśnie Skafandra, traktujące o relacjach i związanych z nimi blokadach, lękach, konsekwencjach, tęsknotach…
Tworzenie muzyki w naszym przypadku jest raczej refleksją nad samym sobą. Nad naszą kondycją, miejscem, w którym jesteśmy w życiu, aspiracjami. I wreszcie dążeniem do grania muzyki, z której sami mamy przyjemność i jakieś poczucie jakości tego co robimy. I wtedy jest frajda, a frajda jest bardzo ważna, co z resztą wybrzmiało chyba akapit wyżej. Poprzez teksty, które tworzy Edi, nie chcemy dawać jednoznacznych odpowiedzi, tylko raczej dosyć otwarte pole do interpretacji. Porównalibyśmy je może do poszlak, gier słownych, układanki, patchworku, który może sprawiać wrażenie, nakierowywać na coś, wywoływać jakieś impresje, nasuwać skojarzenia. Jednak mimo tej ‘poetyckości’ przekaz, jaki niosą nowe teksty względem utworów z pierwszej płyty, na pewno został bardziej skanalizowany i jest bardziej komunikatywny. To chyba dobra wiadomość dla słuchaczy.
Wasze utwory często mają osobisty wydźwięk. Czy proces twórczy jest introspektywny, czy też szukacie inspiracji w codziennym życiu i relacjach międzyludzkich?
Myślimy, że odpowiedź na to pytanie zawiera się w odpowiedzi na powyższe. I na pewno codzienne życie, relacje, otoczenie ma później przełożenie na tę introspektywną część.
Jakie znaczenie dla was ma współpraca z artystami wizualnymi, takimi jak Michalina Kacperak? Jak widzicie rolę wizualności w promocji muzyki?
Duże ma znaczenie ta współpraca, bo jest też jakąś konfrontacją tego jak może widzieć nas wrażliwość innego artysty, szczególnie związanego z inną gałęzią sztuki. Na pewno poczuliśmy się w jakiś sposób wyróżnieni i docenieni, że Michalina, która ma swoje wystawy w całej Europie, czuje naszą muzykę i jest chętna podjęcia się współpracy. No i jesteśmy bardzo zadowoleni z efektów naszej sesji. Jeśli chodzi o rolę obrazka w muzyce, to nie odkryjemy tu niczego nowego. Doszliśmy w kulturze do momentu, że sfera wizualna – opakowanie, często są ważniejsze od samej muzyki, która powinna być główną osią zainteresowania w tym przypadku. Uważamy też, że na pewno jest to bardzo ważny element promocji, kreowania wizerunku, identyfikacji – dobrze jak każdy atrybut twórcy jest ze sobą spójny, przemyślany i podkreśla charakter muzyki.
Patrząc na waszą karierę, co najbardziej was zaskoczyło w dotychczasowej drodze? Jakie cele stawiacie przed sobą na nadchodzący rok?
Biorąc pod uwagę cały wspólny czas, najbardziej zaskakujące było przechodzenie przez wąskie gardło różnych selekcji. Dla przykładu w 2021 roku udało nam się zakwalifikować do przesłuchań programu Music Masterclass Fundacji Fabryki Norblina, gdzie mogliśmy się zaprezentować przed tuzami polskiej sceny i branży. W finale znalazło się 22 wykonawców z ponad 400 zgłoszonych. Podobnie kilkaset zespołów zgłosiło się na zeszłoroczny showcase Tak Brzmi Miasto czy szczeciński Festiwal Młodych Talentów, a to nam powierzono bycie na scenie z innymi uczestnikami. Dużym zaskoczeniem było również znalezienie się wśród 10 najlepszych polskich albumów 2020, wg Beehype – totalnie się tego nie spodziewaliśmy! Ekstra było też przeżyć grand prix na Festiwalu Wschody czy Stage4You. A już największy hit to również 2021 rok i znalezienie się wśród “największych polskich nadziei” wyróżnionych w czeskim magazynie branżowym Full Moon Magazine, obok, np. Hani Rani. A jakie cele? Zdecydowanie chcemy poszerzyć pole rażenia naszego kosmolotu. Pierwsze kroki już poczyniliśmy, wchodząc we współpracę z SZUM Label i wydając wspólnie z nimi pierwszy singiel. Odzew jest lepszy, niż się spodziewaliśmy, co bardzo nas cieszy i mocno buduje przed… no właśnie, kolejnymi zaplanowanymi premierami! Możecie spodziewać się w tym roku naszej mocnej ofensywy wydawniczej, zwieńczonej być może już w tym roku czymś długogrającym 🙂 Dodatkowo mamy nadzieję na pojawienie się na jakichś scenach festiwalowych. Bookerze, festiwalowiczko – jeśli to czytasz – wiedz, że jesteśmy gotowi i warto na nas postawić 😉