VERA TO JA to autorski projekt etniczny Renaty Przemyk, składający ze szczęśliwej 13-tki utworów inspirowanych prawdziwą naturą kobiety, która czerpie siłę z ziemi, z wody i z Księżyca.
Jej historia zaczyna się przy poczęciu, przez relacje ze światem, mężczyzną, kobietą, córką aż po świadome odejście. Życie zgodne z naturą jest jednocześnie głębokie i proste a trudne tematy zwyczajnie opowiadane odczarowują tabu.
Zapraszamy do lektury rozmowy o projekcie z Renatą Przemyk.
Kim jest Vera?
To każda kobieta głęboko w środku. Do Very w sobie trzeba dojrzeć, odnaleźć ją, pokochać. To esencja kobiecości, prawda i świadomość. Vera jest kobietą plemienną, mądrą, pogodzoną z naturą, z tym, kim jest i umiejącą to wykorzystać na wszystkich etapach życia i w każdej sytuacji. Vera umieć żyć, kochać, przetrwać i odejść.
Jak to mówią: nowy rok, nowa ja! W lutym pokażesz się swoim fanom w nowym wydaniu. Skąd pomysł na folkowe klimaty?
Od dawna grają we mnie folkowe nuty i ciągnie muzyka świata. Kocham mocne współbrzmienie białych głosów z etnicznymi instrumentami. Tam są głębokie emocje związane z naturą, tą, która nas otacza i tą naszą własną. W ludowych przyśpiewkach i pieśniach zawierane były ważne momenty życia ludzi, cykle, pory roku, miłość, strata, śmierć a wszystko najprościej, a jednak bardzo wzruszająco. A może właśnie dlatego, że prosto. Zagłębiłam się w opis życia kobiety korzennej, naturalnej, bo zagłębiłam się wcześniej we własne życie, dojrzałam, pogodziłam się z czasem i nauczyłam cieszyć każdym dniem. Wyśpiewuję wraz z cudownymi mądrymi kobietami z Dagadany radość życia. A wszystko we wspaniałej muzycznej oprawie.
Nie boisz się, że zagorzałym fanom nie przypadnie ta muzyka do gustu?
Mam mądrych otwartych fanów, którzy już wiele razy akceptowali zmiany w stylistyce moich piosenek. Rozumieli, że rozwój jest czymś pozytywnym i że to cudowne wzbogacać się o nowe możliwości, brzmienia. Moje wyzwania były wyzwaniami dla moich słuchaczy, ale w pewnym momencie poczułam już ich zaufanie i że podążają za mną z pewną ciekawością.
Te stare piosenki ciągle są i można ich słuchać a życie, jak to w naturze, toczy się dalej. Rodzą się nowe dzieci, nowe miłości a z nimi nowe słowa i dźwięki. Mieliśmy premierowy koncert z VERĄ na PPA we Wrocławiu i publiczność przyjęła nas z ogromnym entuzjazmem, a nawet ze łzami wzruszenia. Czuję, że trafiłam w czuły punkt. I z czułością go potraktuję.
Swoją najnowszą płytę tworzysz z duetem, który w folkowe dźwięki umie i to bardzo! Jak krystalizowała się Wasza współpraca z dziewczynami z Dagadany? To był twój pomysł, by zaangażować ten skład, czy wprost przeciwnie?
Znałam muzykę Dagadany od dawna i kiedy dojrzewała we mnie Vera to poczułam, że wiem już, z kim chciałabym ją zaśpiewać. Potrzebowałam idealnego współbrzmienia mocnych głosów czystej natury, kobiet brzmiących pięknie i przejmująco, bo mądrych, dobrych i czujących głęboko.
Co w albumie jest wyłącznie twoje, a co wniosły Daga i Dana?
Dziewczyny weszły w materiał, jakby był szyty dla nich na miarę, od razu poczuły się w nim dobrze. Są autorkami aranżacji swoich głosów. Proponowały mnóstwo ciekawych rozwiązań. Z nimi zabrzmiało to w pełni, krwiście i intensywnie.
Na album składa się aż 13 piosenek. Każda z nich to jakby kolejny etap, rozdział z życia owej Very… Czy tylko ja mam wrażenie, że ten album to mała retrospekcja tego, co u ciebie zadziało się w życiu?
To jest droga życiowa większości kobiet- od poczęcia przez dojrzewanie, cykle, pory roku, miłości, zdrady, rozpacz i radość, dzieci, związki, relacje ze światem aż po świadome odchodzenie z pożegnaniem. To też o mnie i moim życiu. Przez długie lata starałam się odrabiać lekcje, jakie przynosiło mi życie. Uczyłam się kochać naprawdę, wybaczać zadry dawne i te aktualne, cieszyć się tym, co mam i doceniać to, co mi się przydarza, i bliskich ludzi. Większość życia gonimy za niewyobrażonym do końca obrazem szczęścia i wydaje nam się, że jak już przyjdzie to, poczujemy tę pełnię. Życie jest tu i teraz. Każda chwila to życie a minione nie wróci. Każdy, kto się narodził, kiedyś umrze. Warto żyć teraz a szczęście to nie nieustanne fajerwerki, tylko spokój i bliscy ludzie. Dla mnie to jeszcze muzyka.
Pierwszym singlem promującym twój najnowszy album jest utwór „Vera to ja”. Do piosenki powstał bardzo ciekawy klip, który nagrałaś wspólnie z dziewczynami z Dagadany. Kto wpadł na pomysł, by ta piosenka została ubrana właśnie w takie obrazy?
Cudowna to była dla nas przygoda. Trafiłyśmy na jedną z nas i wybuchła energia. Nagrywałyśmy w Szklarskiej Porębie u znakomitej reżyserki Małgosi Maszkiewicz w jej niesamowitym 300- stuletnim domu i okolicach. Po poprzedniej właścicielce zostały w kufrach na strychu jej ubrania. W większości ręcznie przez nią szyte z dużą fantazją i pieczołowitością. No i według mody z poprzedniej epoki. Małgosia odświeżyła to wszystko i pozwoliła nam się w to ubrać. Wszystko pasowało idealnie i rozmiarem i duchem niezależnej kobiety, do której to moda się dostosowuje, a nie odwrotnie. Taka też jest VERA, nieco szalona, niezależna, twarda i delikatna, we wszystkich odsłonach kobiecości. Vera nie boi się głośno śmiać, płakać, kiedy się wzrusza, krzyczeć z radości czy smutku albo szeptać dziecku najmądrzejszych i najprostszych słów. Vera to prawda, która jest w nas, jeśli tylko nie staramy się jej w sobie zagłuszać.
Po premierze albumu zapowiedziana jest trasa promocyjna po kraju. Wystąpisz wraz z dziewczynami w 8 miastach. Będzie to podobne tobie kameralne spotkanie ze słuchaczami, czy skoczne i kolorowe, jak klip do „Very” małe przedstawienie?
Skoczne i kolorowe teżJ Będzie mnóstwo kwiatów, kolorów, radości, wzruszeń, dźwięków, instrumentów i mocnej energii. Mamy wspaniałych muzyków, którzy są wirtuozami na swoich instrumentach. Będzie wiele instrumentów etnicznych, ale i trochę współczesnych brzmień, bo Vera nie musi się ograniczać, nie trzymają jej konwenanse ani tematy tabu. Nie boi się mówić, nie boi się szukać. Będzie emocjonalnie, z przytupem, trochę bajkowo, trochę wiedźmowo, erotycznie i przekornie. Niesamowite jest to, że grając te piosenki, czujemy się ponad czasem i podziałami i chcielibyśmy, żeby słuchacze to z nami poczuli. Wiem, że to możliwe po pierwszych koncertach i ogromnie cieszę się na następne!
Karolina Filarczyk