W pięknych okolicznościach przyrody, w jednej z krakowskich kafejek udało nam się porozmawiać z zespołem Euforia. Chłopaki naszemu portalowi znani są przede wszystkim z New York Festiwal, na którym mieliśmy przyjemność ich posłuchać.
Wywiad przeprowadzony w luźnej atmosferze, ale nie obyło się także bez poważnych tematów. Jakich?
Zapraszamy do lektury!
Karolina Filarczyk
Łukasz Wójcik i Damian Burek – 1/2, a może nawet 2/4 zespołu Euforia 🙂

Czemu Euforia?
Damian Burek: Na początku chcieliśmy się nazwać Sobowtór (śmiech).
Łukasz Wójcik: Ta nazwa, to moja sprawka. Miała być przewrotna i niejednoznaczna. Nie chodzi o to, że chodzimy wciąż w euforii z uśmiechem od ucha do ucha, ale że mamy zamiar pisać w piosenkach o o czymś ważnym, ciężkim i nietuzinkowym.
I faktycznie tak jest. Wasze piosenki, to nie tylko proste słowa, ale ważne informacje, historie i przemyślenia. Skąd bierzecie inspiracje? Posiłkujecie się swoim doświadczeniem, czy bazujecie wyłącznie cudzych obserwacjach?
Ł.W.: To znów moja wina! (śmiech) Wszystkie teksty są pisane przeze mnie. Pisze o tym co spotkało mnie, moich przyjaciół i co udało mi się zauważyć. Lubię obserwować ludzi, potem swoje przemyślenia przelewam na papier i powstaje kolejna piosenka.
Euforia, to wasz pierwszy zespół?
D.B.: Nie. Każdy z nas ma za sobą jakieś mniejsze, czy większe projekty.
Co graliście? Disco Polo, trash metal, czy muzykę klasyczną? (śmiech)
D.B.: Krążyliśmy wokół aranżacji zbliżonych do tego, w czym siedzimy obecnie. Trochę rocka, nieco hard rocka i delikatna alternatywa.
Jak powstał zespół?
D.B.: Łukaszowi rozpadł się zespół, ja też szukałem czegoś innego. We dwóch zmobilizowaliśmy się do tego, by powstało coś nowego. Coś, w czym obaj będziemy czuć się dobrze. Napisałem do Łukasza, że planuje założyć nowy zespół. On wprowadził ze sobą basistę, Pawła. Z początku graliśmy w trójkę, ale czuliśmy, ze czegoś brakuje. Postanowiliśmy poszukać jeszcze czegoś.
Ł.W.: Padło na instrumenty klawiszowe. No i zaczęły się poszukiwania.
Jak dzisiaj szuka się muzyków do zespołu?
Ł.W.: Nasz świat jest bardzo hermetyczny – wszyscy wszystkich znają. Z początku szukaliśmy wśród znajomych, ale bezskutecznie. W końcu dałem ogłoszenie na grupie “Szukam muzyka – konkretnego”. Pojawił się jeden, zagrał i jest z nami do dziś.
Jesteście muzykami z dyplomem, czy z zamiłowaniem? (śmiech)
D.B.: Ja ten z dyplomem. Obecnie studiuję jazz.
Ł.W.: Ja ten z zamiłowaniem. (śmiech)
Swoje muzyczne myśli macie w pamięci, czy jak przystało na wirtuozów, rozpisujecie na małe mróweczki biegające po pięciolinii?
D.B.: Zdecydowanie nie. Wszystko gramy z głowy. Nasze próby wyglądają jak jeden wielki jam session. Łukasz przynosi teksty, któryś z nas melodię i zaczyna się proces twórczy. Krążymy wokół niego, aż w końcu powstanie coś konkretnego, w naszym stylu.
Młode zespoły skazane są na porównywania. Was porównują z którymi kapelami?
D.B.: Raczej nie. Głównie słyszymy, że nasza muzyka jest nowa, świeża. Owszem słychać, że tą część czerpiemy od zespołu “X”, a gitara brzmi nieco jak zespół “Y”, ale ogólnie jest dobrze, inaczej, po naszemu.
Czego słuchacie prywatnie?
D.B.: Ja słucham ogromne ilości muzyki. Od jazzu, który studiuje, po Kings of Leon i trochę alternatywy.
Ł.W.: Ja natomiast lubię starego rocka i… Foo Fighters. (śmiech)
Pod szyldem Euforii zorganizowaliście jakiś czas temu imprezę “Euforia + dużo ludzi”. Opowiedzcie coś o tym…
D.B.: Doszliśmy do wnioski, że jako muzycy ograliśmy się już do cna w naszym mieście. Jaka jest rzeczywistość każdy widzi, dlatego postanowiliśmy grać mało, ale konkretnie.
Ł.W.: Żadna to dla nas przyjemność, ani dla naszej publiki, kiedy gramy w dusznym, małym lokalu z marną akustyką. Całe przedsięwzięcie zostało zorganizowane na bardzo wysokim poziomie, co podobało się nam, ale także publiczności. Na pewno zorganizujemy podobną imprezę po raz kolejny.
Z muzyki podobno trudno wyżyć. Jak to wygląda u was? Udaje się, czy musicie dzielić czas między muzykę, a pracę na etacie?
D.B.: Ja utrzymuje się wyłącznie z muzyki. Euforię traktuję jako wisienkę na torcie. Po drodze jednak muszę znaleźć czas bardziej komercyjne granie.
Ł.D.:Ja zajmuję się prowadzeniem swojej firmy związanej z motoryzacją, także bez problemu udaje mi się połączyć pracę z muzyką, nie muszę prosić szefa o urlop 🙂
Jesteście bardzo doświadczonymi muzykami. Gracie tu i tam, z tym i z tamtym. Jako Euforia, na koncie macie supporty takich gwiazd jak Coma, czy Krzysztof Zalewski. Niewiele zespołów może się tym pochwalić. Jak tego dokonaliście?
Ł.W.: Taki był zamysł. Wiadomo, że dobrze by było najpierw nagrać płytę, by potem móc ją promować – niestety realia są zgoła inne. Zawiesiliśmy sobie poprzeczkę wysoko i staramy się być coraz lepsi.
D.B: Swoje początki w graniu mamy już dawno za sobą, dlatego chcemy w miarę możliwości pracować na pozycję, a nie udowadnia, że damy radę. Ja sam od szóstego roku życia gram na pianinie i wiem co i po co to robię.
Jak to jest rozgrzewać publikę przed występem gwiazd?
D.B.: Publika Comy jest bardzo specyficzna, dlatego z początku nie było łatwo. Na szczęście z kawałka na kawałek robiło się coraz lepiej. Z publiką Krzyśka Zalewskiego było zupełnie inaczej – nasza muzyka jest do siebie bardzo zbliżona dlatego publika kupiła nas od razu.
Ł.W.: Poza tym Krzysiek sam sobie nas wybrał na support…bardzo nam było miło.
W zgłoszeniu do New York Festiwal napisaliście, że przygotowujecie się do nagrania płyty. Jak sprawa się ma na dzień dzisiejszy? Kiedy możemy spodziewać się efektu końcowego?
D.B.: Oby jak najszybciej! (śmiech) Dużo tworzymy, Wiele się dzieje. Nasze piosenki nagrane kilka miesięcy temu są nieco inne od tych, które powstały tydzień temu.
Ł.W.: Ewoluujemy i nie zamierzamy ograniczać się tylko do jednego stylu muzycznego. Chcemy zamknąć ten etap i lecieć dalej. Materiał już jest, tylko teraz trzeba zebrać fundusze i wydać krążek.
Czyli nie zamkniecie się wyłącznie na “Internety”…
D.B.: Zdecydowanie nie! Internet i różne serwisy muzyczne, to jedno, płyta to drugie. Wydanie krążka, to coś obowiązkowego, chociażby po to, by móc się na czymś podpisać, czy mieć pamiątkę. (śmiech)
Ł.W.: Płyta CD nadal jest dobrze postrzegana w branży.
Macie na swoim koncie dwa klipy, do: “Potrzebuję spokoju” i “Nie budź mnie ze snu”. Odbiegają one od sztampy przyjętej obecnie na rynku. O czym mówię? Półnagie laski na maskach samochodów, albo surrealistyczne scenki z pianistką o długich włosach, grającą na środku jeziora. Wy poszliście w trochę inną stronę. Przy wszędobylskim kulcie młodości, wy nie boicie się stawiać na seniorów…
Ł.W.: Jako ciekawostkę dodam, że w “Potrzebuję spokoju” zagrali mój dziadek i tata. Ponadto piosenka jest bardzo dla mnie osobista. Wychodzę z założenia, że nie można robić rzeczy pośrednich, pokazywać sarkastyczne rzeczy, żeby uwypuklić i przerysować jakąś rzecz czy to w tekstach, czy w obrazie. Jeśli zakładamy, że utwór ma być smutny, to ma taki być do szpiku kości.
D.B.: Klipy były zrobione według naszego pomysłu, jednak ich interpretację pozostawiamy widzom.
Zima w pełni. Do sezonu koncertów plenerowych jeszcze sporo czasu. Macie w planach na tę okoliczność zmienić nieco swój profil występów na bardziej kameralny, czy akustyczny? Wśród zespołów panuje teraz taki trend… grać koncerty “bez prądu”.
D.B.: Póki co nie mamy niczego podobnego w planach, ale niczego nie chcemy wykluczać. Nie jest to jednak nasz styl, nie to robimy na codzień.
Ł.W.: Jeżeli pojawi się fajna inicjatywa, która da nam możliwość na rozwój, to dlaczego nie.
Wolicie grać w kameralnych klubach, czy na dużych scenach?
D.B.: Każdy koncert i miejsce ma swój klimat. Mamy za sobą już parę lat grania na różnych scenach, tych dużych i małych. Co by nie mówić, stojąc w Łodzi na scenie przed jury, czułem się na przed maturą! (śmiech)
Na koniec poproszę was o radę… Nie dla mnie. Bardziej chodzi mi o młodych muzyków, ukrytych po piwnicach i garażach. Co mają robić, by w końcu wyjść z cienia.
D.B.: Robić swoje i nie oglądać się na innych. Jeśli to, co robią jest prawdziwe i szczere, to samo się obroni.
Ł.W.: Ja pójdę za słowami Jana Borysewicza: “Ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć”.
Zespół na rynku jest od niedawna, ale mają doskonały sposób na siebie – na swoją muzykę, co wróży im całkiem niezłą szansę na sukces.
Obecnie zespół przygotowuje się do nagrania swojego debiutanckiego longplaya, ale już na ich kanale w serwisie YouTube można znaleźć dwa utwory wraz z teledyskami: „Nie Budź Mnie Ze Snu” oraz „Potrzebuję Spokoju”.
Zespół tworzą: Łukasz Wójcik – gitara, śpiew, Paweł Moliszewski – gitara basowa, Damian Burek – perkusja, Konrad Kucharski – instrumenty klawiszowe.