Spotkanie z Tomaszem „Lipą” Lipnickim i koncert w Woolturze 29-08-2020 Łódź.
Cieszę się, że Muzyczna Łódź powoli wraca do życia, i że mogłem mieć dylemat, na który iść koncert.
Choć Illusion nigdy nie był moim ulubionym zespołem, to już Lipali ze swoim liderem przyciągali mnie do siebie od pierwszej płyty bardziej, i bardziej, aż wchłonęli całego płytami: Fasady i Mosty, rzeki, ludzie. Kilka, a może nawet kilkanaście lat temu byłem na spotkaniu z zespołem Lipali , a potem na koncercie i bardzo lubię taką formułę, więc ucieszyłem, że w sobotę ponownie będę miał możliwość posłuchać, co Lipa ma do powiedzenia i wyśpiewania, bo to jeden z muzyków, który w życiu przeszedł wiele co słychać w jego tekstach z którymi również z wiekiem utożsamiam się coraz bardziej.
Lipa dał w Woolturze koncert także w piątek i myślę, że to też był dobry ruch organizacyjny ze względu na pandemię. Do tego na tyle fajny, że z tego co słyszałem kilka osób zaliczyło koncerty w piątek i sobotę. Nie będę pisał o swoich problemach z dojazdem, ale tak przy okazji wspomnę, że są tylko cztery powody przez które spóźniają się w Polsce pociągi: wiosna, lato, jesień i zima. Tym razem zawiniło lato.
Na szczęście zdążyłem do Woolotury równo z : „Dzień dobry państwu”. Już na spotkaniu było sporo ludzi co trochę mnie podbudowało. Tomasz opowiadał co jest dla niego ważne w życiu, czyli o miłości i odpowiedzialności, o swojej nauce gry na dudach, (polecam pierwszą lekcję na profilu fb. artysty choć tu na muzyczne rarytasy proszę nie liczyć), o planach wydawniczych przesuniętych przez pandemię , wiec nowej drugiej solowej płycie , wywiadzie rzece czyli biografii i audiobooku. To wszystko na wiosnę, a ja już nie mogę się doczekać, bo Lipa jest dla mnie człowiekiem wiarygodnym, (choć niewierzącym) i jeśli jego książka jest napisana od serca to przybędzie mocna pozycja na rynku biografii. Na razie u mnie nr 1. To biografia Romana Kostrzewskiego (nie na temat sobotniego koncertu, ale polecam). Wyciągnięty do odpowiedzi mówił też o swojej depresji i walce z chorobą. Na pytanie czego by sobie życzył odpowiedział, że świętego spokoju – to chyba też przychodzi z wiekiem.
Z okazji urodzin muzyk dostał prezent od Klubu Wooltura, ale zaaferowany robieniem zdjęć umknęło mi co było w paczuszce. Do tego jakoś nikt łącznie ze mną nie załapał żeby odśpiewać jubilatowi sto lat, choć pewnie nie było na sali osoby, która by mu tego nie życzyła.
Po małej przewie przyszedł czas na koncert. Repertuarowo bez niespodzianek. Były utwory z ostatnich płyt zespołu Lipali: między innymi: Kawy dwie, Chłopcy (O nadziej i sile dzięki której trwamy i walczymy), Upadam (o depresji i wyjściu z tego stanu), Ludzie 1.2 (o wierze w Boga), Tuż za twoim progiem, A gdyby tak… (O naszych drogach i życiowych wyborach), była piosenka zainspirowana wydarzeniami na WOŚP w Gdańsku, gdzie został zamordowany jego Prezydent, był cover U2 z płyty która jest w planach artysty, a która ma zawierać tylko piosenki innych wykonawców. Nie obyło się bez Noża z repertuaru Ilussion wyczekiwanego cierpliwie przez uczestników koncertu i piosenki z solowej płyty Lipy. To tak w kilku słowach…
W tekstach słychać dojrzałość i wrażliwość Lipnickiego, bywają mroczne, trudne, szorstkie i nawet wersy o miłości nie są słodkie… one są po prostu cholernie realne i życiowe, a jednocześnie bardzo poetyckie. Warto się wsłuchać w te słowa, albo lepiej przeczytać żeby jakiegoś ważnego przekazu nie uronić. Muzycznie dla mnie klasa światowa, barwa rozedrganego głosu Lipy i jego brzmienie rozrywało powietrze, a ściana dźwięku i kolory, które budował na gitarach akustycznych i ukulele były takie, że gdybym tego nie widział to pomyślałbym, że na scenie znajduje się kilku muzyków. Utworom nie brakuje przebojowości i niby Lipa łagodnieje, ale ma siłę i charyzmę żeby grać mocnego rocka i tak prawdziwie przyłożyć. Dobrze, że mu się chce.
Koleżanka, uczestniczka koncertu zapytała, czy uda mi się oddać słowami klimat tego koncertu. Nie da się! Nie oddadzą tego nawet nagrania ze strony Wooltury, ale super, że są!
To trzeba po prostu zobaczyć, usłyszeć i poczuć. Niech żałują Ci, którzy nie byli. Ja jestem pod wielkim wrażeniem. Wrócę jeszcze do spotkania przed koncertem. Gospodarz koncertu zapytał muzyka czy coś by w swoim życiu zmienił, gdyby można było cofnąć czas? Na co Tomasz „Lipa’ odpowiedział, że zostałby marynarzem. A ja po koncercie pomyślałem, jakie to szczęście, dla fanów, że w tym wypadku czasu nie da się cofnąć. Byle do wiosny i nowych wydawnictw Tomka „Lipy” Lipnickiego.
BiP