Francis Tuan, artysta, który na warsztat wziął własną męskość… dziwnie brzmi? Nie do końca!
Zapraszamy Was do lektury naszej rozmowy, by dowiedzieć się nieco więcej o tej tajemniczej teorii. Fracis opowiedział nam o “syndromie drugiej płyty”, kim jest samiec omega i wiele więcej!
🎤 Kiedy na rynku pojawia się pierwszy album, to bywa różnie… Wasz debiut spotkał się z bardzo przychylną opinią zarówno ze strony publiczności, jak i krytyki. Drugi album to presja, bo co, jeśli tym razem się nie spodoba? Jak jest u Was? Trema, czy pełen luzzzzz?
Często słyszy się o tak zwanym syndromie drugiej płyty – w przypadku zespołów, które odniosły sukces pierwszym albumem i nie radzą sobie z kontynuacją. Nam to nie groziło, bo nasz debiut sukcesem nie był (śmiech). A przynajmniej nie był nim w sensie komercyjnym. Rzeczywiście reakcje publiczności i krytyki mieliśmy pozytywne, ale bardzo nieliczne, być może udział miała tu też pandemia, która wybuchła zaraz po premierze „Let’s Pretend”. Dlatego teraz, przy okazji płyty „Samiec omega”, mieliśmy raczej wrażenie, jakbyśmy po prostu debiutowali – zwłaszcza że materiał brzmi zupełnie inaczej, głównie ze względu na zmianę języka z angielskiego na polski. Kilku naszych stałych słuchaczy to zaskoczyło, ale nigdy nie byliśmy projektem z jasno określonym stylem. Ciągłe zmiany są właściwie jedynym stałym elementem naszej muzyki. Gramy to, co lubimy, i to jest dla nas ważne – opinie oczywiście są istotne i potrafimy się nimi przejąć, ale poczucie, że muzyka sprawia nam przyjemność, równoważy stres i tremę.
🎤 Jak sami przyznajecie w różnych publikacjach, album „Samiec omega” miał być formą żartu, a wyszło całkiem nie do śmiechu… Kim jest ów samiec omega?
Pierwsze teksty rzeczywiście powstały jako żart – nie traktowałem ich serio, bardziej jako piosenki, które można sobie zaśpiewać na imprezie albo na jakimś muzycznym spotkaniu w gronie znajomych. Ale właśnie podczas jednego z takich spotkań, gdzie zagrałem przyjaciołom „Lody naturalne” i „Jeśli zarobię trochę mniej”, zaczęli mnie pytać, kiedy te kawałki nagram. I bardzo zachęcali mnie do tego, bym pisał polskie teksty w tym stylu (wcześniej jako Francis Tuan śpiewałem po angielsku). Namówili mnie i któregoś dnia zacząłem zbierać swoje pomysły. W niewiele ponad tydzień powstał cały materiał na płytę. Dopiero kiedy te piosenki powstały, zorientowałem się, że wcale nie są tak prześmiewcze i dużo w nich naprawdę szczerych wyznań, rozterek i przeżywanych trudności – że jest to poniekąd mój pamiętnik. Pisany z perspektywy mężczyzny, który raczej nie odnajduje w sobie tej stereotypowej „męskości” – nie walczy o pierwsze miejsce w stadzie, ale trzyma się na uboczu i woli już zająć ostatnie miejsce niż być na świeczniku. Kogoś takiego można nazwać właśnie „samcem omega”.
🎤 Jak powstawały teksty do tego albumu? To wasze osobiste wynurzenia, czy bazujecie na obserwacjach i doświadczeniach waszych najbliższych?
Trudno powiedzieć, co tu przeważa – w pewnym stopniu inspirowało mnie to wszystko: własne doświadczenia i przemyślenia, ale też to, co widzę na ulicy i w Internecie. Również historie moich bliskich bywały bodźcem do napisania tekstu – szczególnie te problemy, które dotyczą całego naszego pokolenia. W ostatnich latach bardziej niż wcześniej odczuwam więź z własną generacją. Z biegiem czasu te wszystkie dzielące nas różnice wydają mi się mniej istotne od wspólnych pokoleniowych doświadczeń, które nas połączyły – dorastanie w takim, a nie innym klimacie, obcowanie z popkulturą naszych czasów, szybkie przemiany życia, rozwój Internetu…
🎤 Album nie dość, że porusza różne płaszczyzny naszego życia, to i muzycznie zagląda do różnych ogródków. Muzyka była dopasowywana to tekstów, czy zwyczajnie nie mogliście zdecydować się na konkretny nurt muzyczny?
Nie jestem przekonany, czy obecnie w ogóle istnieją jakieś nurty muzyczne. W moim odczuciu istnieje tylko jeden – postmodernizm. Od dłuższego czasu w muzyce nie mamy rewolucyjnych przemian, a nowe trendy są różnymi wariacjami na temat starych gatunków muzycznych. Wszystkie style funkcjonują równocześnie, są ze sobą nieustannie mieszane, granice się zacierają i również sami słuchacze sięgają po różnorodne brzmienia – na jedną playlistę wrzucają utwory stare i nowe, ciężkie i lekkie, wesołe i smutne. Ta sytuacja daje nam, wykonawcom, swobodę doboru środków wyrazu w zależności od potrzeb i chęci. Nie musimy się przejmować jak członkowie subkultur muzycznych lat 80., że odbiegamy od gatunku, który reprezentujemy. Więc się nie przejmujemy.
🎤 Macie swoje ulubione piosenki z tego albumu?
Wiem na pewno, że członkowie zespołu mają swoje najmniej lubiane piosenki… Oczywiście lubimy je wszystkie, są wspaniałe! (śmiech) Na koncertach gra się nam ten materiał po prostu dobrze, cieszymy się, że po paru latach wreszcie uderzamy z nowymi kawałkami. Taką wisienką na torcie jest dla nas ostatni numer na płycie, „Jedyny ładny punkt”. Gramy go zawsze z pełnym wczuciem, ma w sobie coś podniosłego.
🎤 „Pan Zupka” animowana, „Park Jurajski” zaś to cudowny montaż filmów z dzieciństwa – klimat tamtych lat świetnie zamknięty na archaicznym VHS-ie. Jak u Was wyglądał proces twórczy przy ustalaniu piosenek, które będą promować Wasze nowa wydawnictwa. Kto z Was decyduje, jak będzie wyglądał klip do piosenki?
Jako wykonawcy często nie mamy odpowiedniego dystansu do własnych piosenek, dlatego lubimy się konsultować z innymi. Wybór „Pana Zupki” czy „Parku Jurajskiego” na single doradzili nam przyjaciele – singlami zostały te utwory, które otrzymały najwięcej pozytywnych głosów ze strony naszych zaufanych doradców. A jeśli chodzi o klipy – zazwyczaj najpierw robimy burzę mózgów, jak wyobrażamy sobie teledysk, spisujemy notatki, i wtedy przedstawiamy pomysł osobie odpowiedzialnej za realizację. Ale czasami decyzja przychodzi pod wpływem chwili – tak było, kiedy zacząłem digitalizować stare kasety VHS, które okazały się świetnym materiałem, aby złożyć z nich obrazek do „Parku Jurajskiego”. Pomysł na animację do kawałka „Pan Zupka” również pojawił się spontanicznie przy okazji rozmowy z naszą zaprzyjaźnioną graficzką Marią Łuc.
🎤 Album jest, klipy hulają po sieci, a teraz czas na koncerty. Kiedy będziemy mogli Waszej płyty posłuchać na żywo?
Zagraliśmy dopiero co w Warszawie i Wrocławiu, teraz wybieramy się do Sulęcina (15 kwietnia), Poznania (30 kwietnia) i Łodzi (13 maja). Zapraszamy do śledzenia naszych mediów społecznościowych, tam na bieżąco informujemy o ogłoszonych koncertach. Na pewno nie będziemy oszczędzać instrumentów.
Karolina Filarczyk
Muzyka Francisa Tuana jest jak pierogi z farszem do sajgonek – niby znasz poszczególne składniki, ale kiedy zjesz je razem, smakują zupełnie inaczej. Współczesna alternatywa, indie pop, a nawet typowo polski rock współgrają tu z orientalnym instrumentarium i brudnymi, gitarowymi brzmieniami. Pozornie odległe od siebie style łączy ze sobą tekst, poruszający zazwyczaj aktualną tematykę. Francis opisuje świat z perspektywy wrażliwego mężczyzny i nawiązuje do problemów dotykających dzisiejszych młodych dorosłych. Często posługuje się przy tym autoironią. Sam określa siebie jako „Samiec omega” i taki jest też tytuł jego nadchodzącej płyty.