Mikromusic kocham miłością wielką i niegasnącą od chwili, gdy usłyszałam głos Natalii Grosiak. Ich muzyka, choć zimowa w odbiorze, skrzy się blaskiem tysięcy odcieni, niczym płatki śniegu wirujące w mroźny styczniowy poranek na wietrze. Na swój najnowszy album kazali czekać słuchaczom trzy lata. Czy było warto? Oto „Kraksa” – okiem (i uchem!) Muzykoholików!
Kiedy usłyszałam o tym, skąd wziął się tytuł nowego albumu Mikromusic, poczułam ścisk w gardle. Kraksa to osiemnastoletni pies Natalii, który został uratowany i spędził z wokalistką ostatnie piętnaście lat, dotrzymując jej towarzystwa na każdym kroku. Mądre, choć nieco zamglone psie spojrzenie możemy podziwiać na okładce płyty. Grosiak nie ukrywa, że na albumie żegna się ze swoim wiekowym pupilem – ja rozstałam się ze swoim prawie rok temu, a jego wspomnienie wciąż przywołuje tęsknotę…
Ale do meritum. Choć Mikromusic rozpoczęli działalność jako zespół „trip hopowy z elementami jazzu”, od dłuższego czasu ich znakiem rozpoznawczym są teksty – pełne dwuznaczności, dowcipne, trafnie komentujące otaczającą nas rzeczywistość i bolączki wszystkich ludzi (zwłaszcza te, do których tak niechętnie się przyznajemy nawet sami przed sobą). To nie zmieniło się na Kraksie – najlepszym przykładem jest kawałek A ja co?, dzięki któremu już zawsze będę uśmiechać się do siebie słysząc zwrot „ciąża spożywcza”. Grosiak nie boi się również rzucić mięsem (Nie odchodź), ale to wszystko w dobrej wierze – wierze szczerego, bezkompromisowego śpiewania o miłości we wszystkich jej odcieniach.
Warstwa muzyczna albumu jest niezwykle różnorodna i doskonała pod każdym względem. Otwierający nowy album Mikromusic utwór Drzewiej ma w sobie coś magicznego i mrocznego jednocześnie – czy to flażolety, harfa czy hipnotyzujący głos Natalii? Po tak mocnym początku jest już tylko lepiej. Mamy wycieczki po dream popie, nieco elektroniki, nawet swingopodobnych, sentymentalnych dźwięków (To Już Koniec). Najbliżej „dawnego” klimatu Mikromusic jest delikatnie gitarowa Najlepsza – w kontraście do wyjątkowo ostrej Brzozy. Do tego zachwycający duet z Piotrem Roguckim w Operacji Na Otwartym Sercu – głosy Roguckiego i Grosiak brzmią, jakby były dla siebie stworzone. Winna – utwór napisany na potrzeby platformy winnicalidla.pl – rozgrzewa i dodaje rumieńców. Wreszcie – klamra kompozycyjna (o której więcej wkrótce w wywiadzie z liderką Mikromusic) w postaci dwóch wyjątkowych kawałków o czworonożnych przyjacielach – Łajka i tytułowa Kraksa to niezwykli bohaterowie tej płyty. Inspirujący, wierni i spokojnie obecni – trochę tak, jak muzyka Mikromusic.
Nowy album Mikromusic ma tyle dobrych momentów, że aż ciężko wskazać te słabsze. Myślę, że jednak najmocniejszym punktem jest jej wszechstronność przy jednoczesnym utrzymaniu wszystkich składników na najwyższym poziomie. I warstwa tekstowa, i dobór instrumentów, i mastering dopracowano tutaj w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe. Rozpiera mnie duma, że taka płyta powstała w Polsce i marzy mi się promowanie jej za granicami naszego kraju – potrzeba jedynie najlepszego z możliwych tłumaczy, żeby zmierzyć się z niezwykłymi tekstami Natalii Grosiak.