„(…) jesteśmy pełni obaw i niepewności, ale idziemy w to razem!” – NANGA w rozmowie z naczelną Muzykoholików

Mimo czasów wybitnie niesprzyjających rozwojowi kultury, ta walczy z całych sił i robi wszystko, co w jej mocy, by swoim wyznawcom dać szansę na rozwój i sukces.

NANGA to nowy zespół założony przez muzyków Lao Che – Filipa Różańskiego i Maćka Dzierżanowskiego. Debiutancki album „Cisza w bloku” ukaże się nakładem Mystic Production 6 listopada. Singlami promującymi album są: „Profet” i „Smutne Lato”.

Zapraszam do lektury wywiadu z 2/3 zespołu NANGA. Porozmawiamy o płycie, początkach zespołu i… Nangaparbat?


Karolina Filarczyk

NANGA: Magda Dubrowska i Maciej Dzierżanowski

Lao Che + Gang Śródmieście = NANGA. Co się musiało wydarzyć, że połączyliście Wasze siły?
Maciej Dzierżanowski: Jak zazwyczaj w życiu to była kwestia przypadku albo przeznaczenia, o to można toczyć dłuższy spór. Kilka lat temu, chyba zresztą w drodze na koncert Lao, przeglądałem w telefonie swojego Fb i trafiłem na rekomendację mojego znajomego. Polecał on teledysk do utworu „Wakacje” wcześniej nieznanej mi grupy Utrata Skład. Od razu wzbudzili moje zainteresowanie. Ciekawa muzyka, teledyski no i teksty oraz magnetyczny głos Magdy. Do końca trasy w busie miałem za sobą wszystkie klipy i większość występów live. Kiedy z Filipem mieliśmy już kilka zaaranżowanych piosenek, wymyśliliśmy, że zrobimy epkę i wydamy tylko cztery utwory, do których zaprosimy różnych wokalistów (wokalistki). W międzyczasie Utrata się rozpadła, ale Magda dała o sobie przypomnieć w nowym żeńskim składzie Gang Śródmieście.

Miała być Epka – finalnie powstała płyta. Co Magda ma takiego w sobie drodzy Panowie, że tak bardzo „zalazła Wam za skórę”?
Maciej Dzierżanowski: Nie znaliśmy się wcześniej osobiście, ale byliśmy pod wrażenie tekstów Magdy oraz jej charakterystycznej barwy głosu. Wśród tych pierwszych czterech utworów był m.in. utwór roboczo nazwany przez Filipa '”profet” (prawdopodobnie od nazwy użytego klawisza) Ten numer ma taki postpankowy, nowofalowy sznyt i dla mnie od samego początku głos Magdy pasował tam idealnie. Napisałem do niej, przedstawiłem nasze oczekiwania i po chwili miałem odpowiedź, że wchodzi w to. Magda miała pełną dowolność z naszej strony, jeżeli chodzi o tekst i interpretację muzyki. Co ciekawe, to ten roboczy tytuł „profet” chyba ją w pewien sposób naprowadził na tekst całego utworu, chociaż oczywiście nie było to przez nas zamierzone. Po jakimś czasie Magda odesłała nam demo wokalu. Usiadło nam i umówiliśmy się na finalne nagranie u Filipa w Wieża Studio. Tam się poznaliśmy. Od początku świetnie się dogadywaliśmy i dobrze nam się współpracowało. W międzyczasie pojawiły się nowe kompozycje i z Filipem porzuciliśmy pomysł epki kosztem całego albumu. Stało się tak głównie dlatego, że uwierzyliśmy, że z Magdą po prostu się to uda. Okazało się, że mamy bardzo podobne spojrzenie nie tylko na muzykę, ale na wiele innych rzeczy. Jedynym innym głosem na płycie jest jeszcze Barbara Wrońska, która napisała tekst i świetnie zaśpiewała w utworze „To nic” oraz Spięty, który wsparł nas symbolicznie w jednym kawałku. We wszystkich pozostałych utworach swoje teksty zaśpiewała bądź zrymowała Magda. Systematycznie przesyłała nam swoje domowe „nagrywki” do kolejnych utworów, a my najczęściej na odległość sugerowaliśmy jakieś drobne poprawki i po wspólnym kompromisie spotykaliśmy się u Filipa we Włocławku na finalne nagrania.

Magda, pochwal się, jak trafiłaś do tego projektu?
Magda Dubrowska: Tak jak wspomniał Maciek, pewnego dnia dostałam wiadomość z od chłopaków z pytaniem, czy nie wzięłabym udziału w ich nowym projekcie. Zgodziłam się chętnie, bo perspektywa pracy z tak świetnymi muzykami była wręcz wymarzona. Tym bardziej że kawałek, który mi przysłali, czyli „profet”, od początku bardzo mi przypadł do gustu. Jeszcze tego samego wieczora zaczęłam pisać tekst. Chyba rzeczywiście roboczy tytuł mnie jakoś naprowadził na ten profetyczny, proroczy ton i wyszła z tego trochę taka przepowiednia. Potem kiedy zastanawialiśmy się nad właściwą nazwą tego kawałka, zaproponowałam, żeby zostawić tę roboczą. Podobało mi się, że jest taka trochę tajemnicza, a jednocześnie pasuje do tekstu.

Płyta „Cisza w bloku” już niebawem. Jest trema?
Maciej Dzierżanowski: Pewnie, że jest. Ja odczuwam to zupełnie inaczej niż przy okazji premier płyt Lao Che. Byliśmy z Filipem producentami „Ciszy w bloku”, a to jest dla mnie zupełnie nowa rola. Odpowiedzialność jest inna. Chociaż powiem szczerze, że czas spędzony na tzw. ostatnich szlifach wspominam bardzo dobrze. Wydaje mi się, że dobrze rozłożyliśmy czas i energię potrzebną do zamknięcia tego albumu. Nie było żadnych napinek i zgrzytów często towarzyszącym na finiszu tego typu działań. No może, żeby nie było tak cukierkowo, to była pewna sporna sprawa dotycząca użycia pewnego sampla w jednym z utworów, ale poradziliśmy sobie z tym problemem 😉 Filip jest profesjonalistą i dołożył wszelkich starań, aby z należytym pietyzmem dopieścić ten materiał, za co należą mu się ode mnie duże słowa uznania i podziękowania. Mimo że płyta jest już dawno zmiksowana, zmasterowana i oddana do tłoczni, ten czas przed premierą jest cały czas intensywny. Pojawia się mnóstwo innych rzeczy związanych z wydawnictwem, o które trzeba zadbać, dopilnować czy w pewien sposób koordynować. Bardzo pomaga nam w tym czasie osoba naszego menadżera Rafała Kołacińskiego.

Nie boicie się, że fani, którzy znają Was z macierzystych projektów, zaczną stukać się w czoło??
Maciej Dzierżanowski: Hmm, no nie wiem do końca jak odpowiedzieć na to pytanie. Na ogół dopuszczam wszystkie formy reakcji na słuchaną muzykę, no może poza przesadną agresją na drugiego człowieka.

„Ludzie rowery”, „Szakira”, „Steinway”… Tematem przewodnim większości piosenek jest miłości i wszystkie te „okołosercowe” tematy. Wy poszliście w zupełnie inną stronę. Mam wrażenie, że każda z piosenek, to… widokówka? Zamykam oczy i widzę obrazy! W jakich okolicznościach przyrody powstawały te teksty?
Magda Dubrowska: W tekstach czerpię głównie z tego, co mnie otacza, co widzę, czego słucham, co czytam, przeżywam, czego doświadczam. I tak np. w „Ludziach rowerach” zainspirowałam się niesamowitą, groteskową powieścią irlandzkiego pisarza Flanna O’Briena pt. „Trzeci policjant”, którą zresztą bardzo polecam. „Szakira” to w zasadzie taki muzyczny reportaż z szemranej dzielnicy warszawskiej o nazwie Wrzeciono, gdzie mieszkałam przez rok, a do „Steinwaya” zainspirowała mnie po prostu sama nazwa zespołu, a także ilustracja, którą Marcin Klinger — autor Nangowej oprawy graficznej (a także klipu do „profeta”) stworzył do projektu naszego albumu, a która skojarzyła mi się z górskim szczytem wyłaniającym się spomiędzy bloków. Oczywiście wszystkie inspiracje przetwarzam po swojemu, w swoim języku i swojej poetyce.

NANGA… Ktoś z Was wybiera się na NANGAPARBAT? Rozszyfrujcie, proszę, co jest zaszyfrowane od tymi pięcioma literami.
Maciej Dzierżanowski: Długa zastanawialiśmy się nad nazwą dla tego zespołu. W końcu doszliśmy do wniosku z Filipem, że to musi coś dla nas wspólnego, coś, co nas w pewien sposób zbliżyło i połączyło. No i padło na Nangę, czyli nasze wspólne zainteresowanie ekspedycją Tomka Mackiewicza i Marka Klonowskiego, którzy przez kilka lat wspólnie próbowali zdobyć zimą wówczas niezdobyty jeszcze szczyt Nanga Parbat. Punktem zapalnym był filmik na YouTube, po wyprawie w roku 2012/2013 zmontowany do piosenki Grubsona. To wtedy Mackiewicz dotarł na wysokość 7400 metrów, spędzając kilka dni w wykopanej przez siebie jamie śnieżnej. Później zacząłem zgłębiać ich wspólne dokonania. Dowiedziałem się, że m.in. że za trawers masywu Mount Logan otrzymali w 2008 roku Kolosa, czyli najważniejszą nagrodę podróżniczą w Polsce. Tę historię, jak i wiele innych wspaniale opisuje Marek Klonowski w swoim blogu podróżniczym. Ich dokonania były niezwykle inspirujące m.in. dlatego, że pokazywały nie tylko ogromną odwagę tych ludzi, ale i determinację, że jak się bardzo chce to, można realizować swoje największe marzenia i cele. Ważną częścią było także ich przesłanie, z którym ruszali na kolejne ekspedycje. Zawsze podkreślali, że człowiek jest dla nich najważniejszy, sprzeciwiali się wyzyskowi i propagowali styl życia zgodny z prawami Ziemi. Mnie to imponowało. Zaczęliśmy z Filipem wspierać poprzez crowdfunding te ich wypady, a raz nawet wybraliśmy się na wyprawę po polskich Tatrach, chodząc po schroniskach i zdobywając kilka szczytów.

Magda, jaką opracowałaś technikę na te piosenki? Co innego śpiewać o tym, że kogoś kochasz albo nie, ale tu?! Efekt jest powalający! Ty też widziałaś obrazy? ?
Magda Dubrowska: Dostałam gotowe utwory, więc one też w jakiś sposób mnie naprowadzały swoim klimatem na treść i tekst. Pilnowałam też tego, żeby wszystkie kawałki były z jednego uniwersum, żeby stworzyć dla nich taki mikrokosmos. Muzycznie, mimo że w utrzymane w różnych stylistykach, są bardzo spójne i zależało mi na tym, żeby tekstowo też takie były. Czyli żeby to nie były tematy czy obrazy, jak wolisz, od Sasa do Lasa, tylko żeby układały się w całość. I nie chodzi o jakąś konkretną historię, tylko taki miejsko-osiedlowy krajobraz podszyty jednak dużą dawką absurdu.

O tym, co się obecnie dzieje w Waszym muzycznym świecie, szkoda mówić. Kolor czerwony od tego roku staje się u mnie najbardziej znienawidzonym… Macie jakiś plan awaryjny na promocję krążka?
Maciej Dzierżanowski: No cóż, czasy są ciężkie, dla artystów, muzyków szczególnie. Cała branża praktycznie jest zamrożona. Konsekwencje niestety będą długofalowe. Nawet jeżeli nastąpi odmrożenie, to wg mnie ludzie nie wrócą tak chętnie i licznie na koncerty. Kryzys finansowy na pewno się do tego przyczyni. Obym się mylił, ale niestety tak to widzę. Nanga po premierze zacznie przygotowania do koncertów. Czeka nas dużo pracy i na tym chcielibyśmy się skupić. Musimy być gotowi na ewentualne granie na żywo. Koncertów stramingowych raczej nie rozważamy, widziałem jeden czy dwa i mnie delikatnie rzecz ujmując — nie zachwyciły. Bardziej już, gdyby sytuacja się przedłużała, widzę nagranie live z jakiegoś ciekawego miejsca, odpowiednio wyprodukowane. Co do promocji płyty to w okolicach premiery wypuścimy drugiego singla, tzw. 'lyric video’. W planach mamy również kolejny teledysk, który wypuścimy kilka miesięcy po premierze płyty.

Nasz portal, to miejsce, gdzie pozwalamy się pokazać także młodym, zdolnym, początkującym. Wy już z niejednego pieca jedliście muzyczny chleb. Macie jakiś złote myśli, niezawodne recepty dla wszystkich tych, którzy dopiero mają w planach oszałamiającą karierę?
Maciej Dzierżanowski: Sam jestem obecnie debiutantem i recepty niestety nie mam 😉 Wiem jednak, że najważniejsi są ludzie jakimi się otaczamy. Przy wzajemnym pełnym zaufaniu i zdrowych relacjach można być spełnionym. Nawet małe sukcesy mogą cieszyć we własnym gronie. My też jesteśmy pełni obaw i niepewności, ale idziemy w to razem.

Napisz komentarz