„Każda z tych piosenek ma rozbudowaną warstwę fabularną i stanowi pewną opowieść.” – Święci

W wywiadzie z twórcami zespołu Święci, przenosimy się w świat pełen refleksji, inspiracji oraz muzycznych eksperymentów. „Nasz dom”, utwór opowiadający o mieszkańcach bloku oczekujących na wyjątkowego gościa, staje się pretekstem do głębszej rozmowy o procesie twórczym, współpracy z takimi postaciami jak Kazik Staszewski oraz specyfice pracy nad teledyskiem nakręconym w opuszczonym bloku pod Białymstokiem. To także opowieść o ich albumie „Czarna masa”, który łączy różnorodne style muzyczne i pełen jest opowieści o społeczeństwie, miłości i absurdach współczesnego świata.

W rozmowie nie zabrakło także refleksji na temat źródeł inspiracji, zarówno tych muzycznych, jak i pozamuzycznych. Zachęcamy do lektury pełnego wywiadu, by poznać tajniki ich twórczości i dowiedzieć się, co składa się na wyjątkowy klimat ich muzyki.

„Nasz dom” to opowieść o mieszkańcach bloku oczekujących na wyjątkowego gościa. Kto lub co było inspiracją do stworzenia tego utworu?

Nieraz zdarza mi się pisać piosenki w pociągach czy też autobusach. Albo podczas spacerów. Zawsze mam więc w plecaku niewielki notes i długopis. Przechodziłem akurat ulicą Młynową w Białymstoku gdy zauważyłem na ścianie opuszczonej kamienicy – namalowane białą farbą – dłonie złożone do modlitwy. Zacząłem się zastanawiać, kto mógłby w takie kamienicy mieszkać i zaczęły mi się układać pierwsze pomysły na zwrotki.

Kazik Staszewski to postać kultowa w polskiej muzyce. Jak doszło do Waszej współpracy?

Kazika słucham odkąd, mając bodaj 13 lat, znalazłem na torach kasetę. Gdy wróciłem do domu włożyłem ją do magnetofonu, pierwszym kawałkiem, który poleciał z głośników był „Tata dilera”. Pamiętam, że przewijałem i słuchałem tej piosenki jeszcze dobrych kilka razy, zanim zacząłem słuchach kolejnych. Z Kazikiem rozmawiałem po raz pierwszy pod koniec 2015 roku, kiedy po spotkaniu autorskim promującym tomik wierszy Stanisława Staszewskiego „Samotni ludzie. Wiersze i piosenki” podszedłem i wręczyłem mu płytę z jednym z kawałków Świętych. Była to „Piosenka o Tacie Kazika” – kawałek, który napisałem po przeczytaniu „Taty mimo woli”, autorstwa Kazika i Jarosława Dusia. Książka opowiada o Stanisławie Staszewskim, tacie Kazika, którego twórczość też bardzo lubię. Niedługo po ukazaniu się książki sam zostałem tatą, może więc również dlaczego „Tata mimo woli” zrobił na mnie takie wrażenie, że napisałem tę piosenkę. Później jeszcze spotykaliśmy się z Kazikiem gdy graliśmy jako support przed Kultem czy też Kazikiem i Kwartetem ProForma. A teraz ukazał się singiel „Nasz dom”.

Teledysk do utworu powstał w opuszczonym bloku pod Białymstokiem. Jak wyglądała praca na planie i skąd pomysł na taką lokalizację?

Chcieliśmy w teledysku oddać klimat tego kawałka. A że maluje się on w odcieniach szarości, oczywistym było, że musi to być blok, względnie jakiś teren poprzemysłowy. Idealnym miejscem okazał się, stojący niedaleko Białegostoku, bloku-widmo. Z tego co wiem, wzniesiono go tuż przed przemianami ustrojowymi i nigdy nie dokończono. Praca na planie wyglądała w ten sposób, że zebraliśmy się tam – na czele z realizatorką teledysku Barbarą Budnicką – i zaczęliśmy kręcić sceny, które wcześniej mieliśmy w głowach. Wiele pomysłów doszło jednak w trakcie.

„Czarna masa” zapowiadana jest jako podsumowanie Waszej dotychczasowej działalności. Co Waszym zdaniem wyróżnia ten album na tle poprzednich?

„Czarna masa” jest naszym pierwszym albumem, natomiast piosenki, które trafiły na krążek pochodzą z wszystkich okresów naszej twórczości. Jest na przykład „Galeria”, czyli pierwszy kawałek, który zrobiliśmy, gdy Święci to były tylko dwie osoby. Ja i śp. Dariusz Sołtysiuk, gitarzysta i kompozytor. Mamy też na płycie, opisującącą czasy pandemii, „Koronację Św. Rację” czy też „Nie ucz się” – tysiąc ósmą wersję piosenki, którą napisałem swego czasu na lekcji matematyki (nie znosiłem matmy) w ostatniej klasie podstawówki, i którą później tysiąc siedem razy przerabiałem. Wprowadzając np. urząd marszałkowski, bo gdy pisałem – powiedźmy pięćdziesiątą drugą wersję – urzędów marszałkowskich jeszcze w Polsce nie było.

Na płycie gościnnie występują m.in. Przemysław Lembicz, Tymon Tymański i Marcin Świetlicki. Jak wybieraliście artystów do współpracy?

Są to osoby, które spotkaliśmy na swojej muzycznej drodze i których twórczość bardzo cenimy. Z Przemysławem Lembiczem poznałem się na jednym z koncertów w ramach Zacieraliów. Wypuściliśmy wtedy teledysk do piosenki „Klub Cynicznych Egoistów”, która powstała do słów wiersza Stanisława Staszewskiego o tym samym tytule. Przemysław skojarzył mnie ze scen ze wspomnianego teledysku i tak zaczęła się nasza znajomość. Natomiast z Tymonem Tymańskim oraz Marcinem Świetlickim poznaliśmy się przez okazji koncertów, które grali w Białymstoku.

Wasza muzyka to połączenie rocka, rapu i punka. Czy na albumie można spodziewać się jeszcze większych eksperymentów?

Na pewno lubimy łączyć te trzy gatunki, ale nie tylko. W jednym z kawałków gościnnie wystąpił kwarter smyczkowy (Kwartet Smyczkowy ANDANTE pod wodzą Radosława Kopera), w innym są wstawki można powiedzieć folkowe. Nie zamykamy się w jakimś jednym określonym stylu.

Teksty piosenek poruszają szeroki wachlarz tematów – od społecznych po filozoficzne. Czy jest jakiś motyw przewodni, który spaja ten album?

Myślę, że takim motywem jest to, że każda z tych piosenek ma rozbudową warstwę fabularną i stanowi pewną opowieść. A opowieści mamy tu bardzo różne – o miłości, która może się spełnić co najwyżej w „inny życiu”, o trudnościach z otrzymaniem kredytu na mieszkanie czy też latających świniach, które podobno żyją w Mozambiku.

Co najbardziej zmieniło się w Waszym podejściu do tworzenia muzyki od początku działalności?

Na pewno dużo nowych doświadczeń dała nam praca w studiu przy nagrywaniu i miksowaniu poszczególnych kawałków. To trochę jak układanie puzzli, które gdy stają się już gotowym „obrazkiem” dają bardzo dużo satysfakcji. Natomiast jeśli chodzi o podejście do tworzenia muzyki, to nadal budujemy aranżacje wokół danego tekstu piosenki, a nie na odwrót, jak jest to nieraz praktykowane.

Jakie są Wasze największe inspiracje – zarówno muzyczne, jak i pozamuzyczne?

Każdy z nas jest pochodzi z różnych muzycznych bajek. Gitarzyści lubią mocniejsze dźwięki, klawiszowiec – jazz i soul, basista – słucha absolutnie wszystkiego, a nasz perkusista, który – podobnie jak ja – słucha na co dzień rocka alternatywnego, był swego czasu związany z metalem.

A co do inspiracji pozamuzycznych, to np. w moim przypadku są to często… komiksy. Jako przedstawiciel tzw. pokolenia TM-Semic rozwijam swoją pasję od wczesnych lat szkolnych. Nie tylko zresztą w ramach oferty DC czy Marvela, ale też frankofonów i dzieł polskich twórców. Kolejne źródło inspiracji to sztuka współczesna. Zdarza się, że wsiadam do pociągu i jadę do danego miasta, żeby zobaczyć jakąś ciekawą wystawę. Najwięcej inspiracji – co może nie jest niczym odkrywczym – przynoszą jednak sytuacje z naszego codziennego życia.

Czy jest jakieś marzenie muzyczne, które jeszcze przed Wami – np. współpraca z konkretnym artystą lub występ na wymarzonym festiwalu?

Marzeń mamy oczywiście mnóstwo. Na pewno chcielibyśmy nagrać w niedługim czasie drugą płytę. Jak już wspominałem, praca w studiu sprawia nam mnóstwo przyjemności, a nowego materiału mamy naprawdę sporo. Natomiast jeśli chodzi o współpracę z konkretnym artystą oraz występ na wymarzonym festiwalu, to marzy nam się nagranie piosenki z Piotrem Roguckim oraz koncert w ramach Pol’and’Rock Festival.

Napisz komentarz