Krótko i na temat z… KLINT

Muzyka zespołu Klint to połączenie rockowej energii, psychodelicznych brzmień i tekstów, które dotykają ważnych tematów. Ich najnowsza EP-ka „Uciekam” to kolejny krok w muzycznej podróży, w której eksplorują nowe harmonie i brzmienia, ale wciąż pozostają wierni temu, co najważniejsze – przekazowi i emocjom.

W rozmowie z zespołem odkrywamy kulisy powstawania ich drugiego wydawnictwa, dowiadujemy się, jak wygląda ich proces twórczy oraz co inspiruje ich do pisania tekstów. Członkowie Klint dzielą się refleksjami na temat chaosu i autodestrukcji, które pojawiają się w utworze „Nieporządek”, a także opowiadają o balansie między harmonią a niepokojem, który jest znakiem rozpoznawczym ich muzyki.

Czy Klint dąży do komercyjnego sukcesu? Jak wygląda ich współpraca w studiu i na koncertach? I wreszcie – jak odbierają rosnące zainteresowanie swoją twórczością? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w poniższym wywiadzie. 

„Uciekam” to wasza druga płyta – co zmieniło się w waszym podejściu do tworzenia muzyki od czasu debiutanckiej „Hola!”? Czy proces nagrywania EP-ki różnił się od waszych wcześniejszych doświadczeń?

To trochę banał, ale dopiero się rozkręcamy. Szukamy nowych (dla nas) rozwiązań harmonicznych , dotykamy głębiej psychodelki (raczej koncertowo), ale rdzeń pozostaje ten sam piosenki i teksty o czymś.

Jeśli chodzi o nagrania, właściwie zastosowaliśmy te same procedury, które zadziałały przy !Hola. Wygląda na to, że nowy materiał nad którym pracujemy, trzecia płyta Klinta, będzie powstawał w ten sam sposób. Jest to miks prób tria rockowego w klasycznym tego znaczeniu, home recordingu, godzin rozmów, często emocjonalnych i na końcu sesji nagraniowej i kolejnych rozmów u nieprzeciętnego Maciasa Kubiczka.

W utworze „Nieporządek” poruszacie temat chaosu i autodestrukcji. Skąd wziął się pomysł na taką tematykę? Czy jest to odbicie waszych osobistych doświadczeń, czy raczej obserwacja współczesnego świata?

Nasze doświadczenia nie są specjalnie dramatyczne na tle tego co aktualnie obserwujemy dookoła. Jesteśmy facetami z grubsza stabilnymi emocjonalnie, raczej nie ulegającymi modnemu kryzysowi męskości, aktualne zamieszanie na świecie jednakowoż przebija się przez każdy pancerz. Zresztą co ja tu się będę wypowiadał za kolegów. Za teksty odpowiadam ja. Co do Nieporządku – chaos może tak, ale autodestrukcja… ?! Że te „płomienie, że nadejdą….? Broń mnie święta świadomości. To raczej z fascynacji filmami katastroficznymi i postapokaliptycznymi. Wierzę w ludzkość, więc nie tracę nadziei, że to wszystko pięknie rozpierdoli.

Wasza muzyka balansuje między harmonią a niepokojem, co wyraźnie słychać na „Uciekam”. Jak udaje wam się osiągnąć tę równowagę i jakie emocje chcecie wzbudzić u słuchaczy?

Kolejny banał powiem, co nas, a właściwie mnie jako autora tekstów interesuje to przekazanie swoich doświadczeń, przemyśleń, opartych o przeżyte emocje, słuchaczom. I właściwie interesuje mnie otrzymanie reakcji od osób, do których ten przekaz dociera,  z którym się utożsamiają. Tyle na polu lirycznym. Na polu muzycznym cały czas ściera się ten niepokój z harmonią, co wywołuje iskrzenie na styku, w naszym widzeniu, wyłącznie pozytywne dla jakości i emocjonalności muzyki.

Każdy członek zespołu wnosi coś unikalnego do waszej muzyki. Jak wygląda wasza współpraca w studiu? Czy macie ustalony podział ról, czy wszystko powstaje spontanicznie?

W studiu właściwie wszystko już jest jasne, oprócz tego co zrobi z tym produkcyjnie Macias Kubiczek. Na marginesie, fajnie jest czekać na efekt nagrań, pomimo, ze czasami piosenka jest już grana na koncertach. I te wersje mogą się znacząco różnić. Natomiast samo tworzenie muzyki jak wcześniej mówiłem dzieje się dużo wcześniej i tu role są z grubsza podzielone. Szkic piosenki przynoszę ja, albo Jeleń, ogrywamy to klasycznie na próbach, głównie w trio, czasami w kwartecie, wstępny pomysł idzie w cholerę, a na koniec przygotowujemy homerecordingowy projekt pod nagrania studyjne.

Wspominaliście, że wasza twórczość jest doceniana przez coraz większą grupę słuchaczy. Jak odbieracie ten wzrost popularności i jakie znaczenie ma dla was kontakt z fanami?

Przyrost nie jest lawinowy i raczej takiego się nie spodziewamy 😊, ale po każdym koncercie, emisji singla, dostajemy mega feedback, i przyrasta gronko Klintowych fanów. Częścią tzw. showbiznesu raczej się nie staniemy, nie wiem, czy naszą muzykę można nazwać rozrywkową. Im więcej o tym myślę, to widzę to raczej jako pozytywistyczną pracę u podstaw i powiększanie ekipy słuchaczy, którzy niekoniecznie w muzyce szukają wyłącznie prostej rozrywki.

Napisz komentarz