Moja mama zawsze powtarzała: „Trzeba kolekcjonować piękne wspomnienia”. Dziś do mojej kolekcji dopisuję rozmowę z niesamowitym człowiekiem — tekściarzem, wokalistą i „twarzą” kultowych Elektrycznych Gitar, Kubą Sienkiewiczem.
Elektryczne Gitany na swój nowy album kazały czekać 4 lata (aż/tylko?). „2020”” nakładem SP Records ukazała się na koniec kwietnia tego roku.
Zapraszam do lektury wywiadu, aby dowiedzieć się nieco więcej o albumie, porozmawiam z Kubą także na temat edycji winylowej krążka, nowych wersjach dobrze znanych piosenek i nie tylko…
Polecam!
Karolina Filarczyk
Kuba Sienkiewicz – Elektryczne Gitary
Elektryczne Gitary znowu z nami! Na swój najnowszy krążek sporo kazaliście poczekać swoim fanom. Czyżby w naszym kraju było aż tak „DOBRZE”, że nie było o czym pisać?
Cztery lata to nie tak długo, tym bardziej że każdy z nas miał swoje projekty i występy. W ciągu ostatnich ponad 60 lat w Polsce jest na tyle dobrze, że można pisać. Nawet w czasie wojny powstawała twórczość najwyższych lotów, w tym również muzyka. Od kiedy nie ma cenzury, pozostaje tylko kwestią własnego wyboru, o czym pisać, a o czym nie. A dzisiejsza sytuacja jest jak znalazł. Płyta nagrana i teledyski nakręcone w ostatniej chwili przed epidemią to po prostu rarytas.
„2020”, to album bardzo ekologiczny, nostalgiczny, ale nie zabrakło także zabarwienia politycznego i satyrycznego. Co stało się dla Was największym bodźcem do stworzenia materiału na ten krążek?
Każda piosenka ma swoje własne źródło. „Najwyższa pora” jest zaangażowana ekologicznie. „Ósmy trzeci” jest specjalnie na Dzień Kobiet, ponieważ planowaliśmy wydanie płyty na początek marca. „Podróżnicze sny” mają umilać czas w okresie zamknięcia granic. „Exit” ironizuje z brexitu. „Ludzie chcą wojny” jest hołdem dla wszystkich wojen ludzkości. „W każdym futerale” i „Anioł” są o lockdownie. „Wolność jest straszna” ostrzega przed zamachem na naszą wolność w okresie epidemii. „Cuda się dzieją” dodaje otuchy, a „Realnie”, „Pisia Gągolina” i „Kryminał” są o kobietach i mężczyznach.
Black, Red, White… to bynajmniej nie nazwa pewnego sklepu, a limitowana edycja winyli, które pojawiły się waz z premierą „2020”. Czym różnią się poszczególne warianty?
Winyle w różnych kolorach (przezroczyste, czerwone i czarne) brzmią tak samo, ale mastering czyli przedprodukcyjna obróbka dźwięku jest inna dla płyty analogowej i dla płyty kompaktowej. Winyl ma większe zróżnicowanie dynamiki i bardziej naturalny dźwięk instrumentów i głosów. Wersje do słuchania z chmury są jeszcze inne, ale tych subtelności nie potrafię sam wytłumaczyć.
„Najwyższa Pora” – głos rozsądku, czy ostrzeżenie przed tym, co nieuniknione? Sądzisz, że piosenki tego typu są w stanie przemówić do ludzkich rozumów?
Piosenka artystyczna jest sztuką elitarną, dla małej garstki odbiorców. Nie wpłynie na losy świata. Inspiracją dla twórczości Elektrycznych Gitar jest upadek człowieka od pierwszych płyt. Opisujemy go i nieustannie się nim zachwycamy. Ma on w sobie tyle uroku i bogactwa, że nawet po zagładzie ludzkości będzie można o nim śpiewać przy ognisku koło bunkra.
Wspomniana już „Najwyższa Pora”, poza tym „Ósmy Trzeci” i „Podróżnicze sny 2020”, to utworzy, które wystawiliście jako pierwsze na ogień krytyki swoich fanów. Co tych piosenkach jest takiego wyjątkowego, że to właśnie nimi chcieliście się pochwalić na początku?
To zupełny przypadek. Z całego materiału pierwszym utworem gotowym do nagrania była „Najwyższa pora” i dlatego zaprezentowaliśmy ją już w listopadzie (na moje urodziny). „Ósmy trzeci” miał być laurką dla pań, a wyszedł gorzki kawałek o niezdolności do prawdziwych uczuć. „Podróżnicze sny” są specjalnie dla wszystkich planujących wyjazd w czas pandemii. Czwartym singlem i teledyskiem będzie „Pisia Gągolina”. Obrazek nakręcony został na Teneryfie, dzięki czemu nazwa mazowieckiej rzeczki pojawi się w krajobrazie przypominającym amerykańską prerię. Muzycznie elektro-disco. Ciało tańczy, a łzy same płyną z oczu. Teledysk objawi się w czerwcu.
„2020”, to nie tylko nowy materiał, ale także nowe odsłony wielkich przebojów. „Dzieci” i „Człowiek z liściem na głowie” doczekały się wersji bardzo… elektronicznych. To ukłon w stronę młodzieży, małe szaleństwo na 30-lecia pracy w zespole, czy tętniak mózgu? (śmiech)
Producent Sławomir Pietrzak zamarzył sobie, żeby te dwie stare piosenki przybliżyć słuchaczom, którzy zwracają większą uwagę na nowoczesne brzmienia i aranżacje. Ja tu tylko śpiewałem. Ale fakty też są takie, że sam lubię eksperymentować z wersjami swoich piosenek, co zawsze boleśnie odczuwała widownia na koncertach – nigdy ludzie nie usłyszeli normalnej płytowej formy na żywo. Zawsze coś wykręcone. Na dodatek nagminnie zmieniam teksty.
W dobie pandemii jesteś bardziej lekarzem, czy artystą?
Lekarzem w stu procentach, artystą w dziewięćdziesięciu. Razem 190%.
Najlepsze panaceum na to, by przetrwać ten szalony czas, według doktora Sienkiewicza, to…
Najlepsza rzecz, żeby trwać to TV Trwam. Zachęcam też do masowego i kompulsywnego korzystania z usług lekarzy, psychologów i fizjoterapeutów. Można również pójść do wróżki, ale nie za często. Zwracam uwagę, że jest teraz więcej czasu na słuchanie dobrej muzyki, nagranej przed pandemią.
Póki co koncerty zawieszone – macie zamiar, tak jak inne zespoły, zaprezentować swój materiał on-line? Czy macie inne, bardziej wysublimowane plany na promocję?
Występ pełnego składu Elektrycznych Gitar w sieci jest mało prawdopodobny. Obecnie przygotowuję własny program pod tytułem „Przyjdź do mnie zarazo” do wykonania on-line. Razem planujemy skuteczniejsze działania promocyjne takie jak skandale, podziemie gospodarcze i polityczna niepoprawność.
Czego nasza redakcja może pożyczyć zespołowi i Tobie na najbliższy czas?
Żeby zespół Elektryczne Gitary był coraz większy a ja szczuplejszy.
Jak zwykle w samo sedno! Do zobaczenia zatem gdzieś w Polsce na koncertach!