„Nie robimy muzyki dla elitarnej garstki, w naszej twórczości każdy „muzykoholik” może znaleźć coś atrakcyjnego…” – Muzozoic, to projekt wyjątkowy nie tylko na naszej polskiej, ale i światowej scenie. To niezwykła muzyka, obracająca w proch wszelkie gatunkowe bariery, muzyka która wyrywa z odrętwienia i wynosi wysoko w górę, nawet jeśli wciąż siedzi się w fotelu. Przed Państwem, Muzozoic.
Jesteście doświadczonymi muzykami – jak wyglądają Wasze osiągnięcia sprzed ery Muzozoic?
Graliśmy rocka, czasem bluesa i inne rzeczy. Braliśmy udział w różnych łódzkich projektach muzycznych takich jak: Faces Spaces, Snow in Venice, Kamień, Hendrix Project i inne. Jednak naszym głównym, wspólnym przedsięwzięciem był Helikopter. Wydaliśmy z nim płytę „Futurofobia” i zagraliśmy setki koncertów, m. in. na żywo w radiu RDC.
Jak doszło do tego, że w końcu te trzy historie muzyczne zogniskowały się w projekcie Muzozoic?
Wierzymy w przesąd, że jak zabraknie muzyki w naszym życiu to wypadną nam włosy i urosną brzuchy… Dlatego kiedy Helikopter zakończył działalność, postanowiliśmy muzykować w trójkę. Już wcześniej, ku zadowoleniu słuchaczy, pozwalaliśmy sobie na długie, improwizowane wycieczki muzyczne na żywo. Okazało się, że mamy wiele wspólnych muzycznych fascynacji nie tylko rockowych i jazzowych, bo kręcą nas takie rzeczy jak IV Kwartet smyczkowy Beli Bartoka, Piano Counterpoint Steviego Reicha, dodekafonia, serializm itp. Pewien przełom nastąpił, gdy okazało się, że znajomy chce odsprzedać warr guitar. Jest to instrument podobny do Chapman stick, na którym grał Tony Levin w King Crimson. Warr guitar pozwolił nam na wzbogacenie brzmienia i urozmaicenie faktury muzycznej naszych kompozycji.
Szybko po Waszym debiucie w 2010 roku udawało Wam się zostać zauważonymi na szeregu festiwali. Podsumujcie krótko najważniejsze wydarzenia dla Muzozoic, które miały miejsce w ciągu minionych 8 lat.
Koncertowaliśmy w klubach muzycznych w całej Polsce. Większość z koncertów rejestrowaliśmy i eksperymentowaliśmy z brzmieniem. Dlatego teraz nasz warr guitar i bas brzmią czasem jak instrument klawiszowy, a w zestawie perkusyjnym używamy rototomów. Ciekawsze wydarzenia z całego okresu to: support przed Richardem Bona, występ na festiwalu Prog the Night i nominacja do nagrody „Grand Prix Jazz Melomani”.
W 2016 roku światło dzienne ujrzał Wasz debiutancki krążek, Ep-ka zatytułowana „Telepatologika”. Jak sami definiujecie muzykę, która się na niej znalazła?
Już wtedy pojawiła się koncepcja określenia naszej filozofii grania jako „jazock”, dla podkreślenia naszych rockowych korzeni i jazzowych fascynacji. Czemu po prostu nie jazzrock? – bo nie chcemy być zbyt dosłowni. Puszczamy do słuchacza „oko” i zachęcamy, żeby bawił się tak samo dobrze jak my. W przypadku „Telepatologiki” jest to również gra w skojarzenia słowne i programowy charakter utworów, z tym, że niczego nie narzucamy i nie wyjaśniamy. Przynajmniej na razie…
Gdzie dziś można kupić bądź legalnie odsłuchać tego nagrania?
Śladem innych niezależnych artystów zamierzamy opublikować „Telepatologikę” za pośrednictwem ogólnodostępnych platform streamingowych. Planujemy zrobić to już wczesną jesienią. Dla niecierpliwych „Telepatologika” jest do odsłuchania na Soundcloud, ale warto poczekać na reedycję, bo chcemy przy tej okazji polepszyć brzmienie całości.
Czy Wasz najnowszy album „Jazock” to – w Waszej opinii – rozwinięcie koncepcji z „Telepatologiki” czy też zupełnie osobny rozdział?
„Jazock?” to rozwinięcie i uzupełnienie tego co można usłyszeć w „Telepatologice”. Paleta stylistyczna obejmuje jazz, rock, muzykę progresywną, a nawet elementy pastiszu. Brzmienie uzupełniają wokale i syntezator gitarowy, użyliśmy też basu bezprogowego i cymbadzwonków chromatycznych. Pozwalamy sobie też na więcej popisów solowych.
Jak długo powstała materiał na Jazock? Jakie ambicje przyświecały Wam podczas tworzenia i czy udało Wam się im sprostać?
„Mastodont” i „Change of seasons” to utwory pochodzące z sesji do „Telepatologiki”. „Mastodont” to nasz pierwszy zagrany wspólnie numer, więc można by twierdzić, że materiał powstawał kilka lat… Ale tak na poważnie to materiał realizowaliśmy przez rok. To dużo czasu, żeby dopracować szczegóły. Nasze artystyczne ambicje zostały dość mocno wyśrubowane nominacją do nagrody „Grand Prix Jazz Melomani” w kategorii nadzieja roku. Wprawdzie tytuł zdobył Nikola Kołodziejczyk, ale wyzwanie pozostało. A czy sprostaliśmy niech ocenią słuchacze.
Gdzie rejestrowaliście najnowszą płytę i kto zajmował się jej produkcją?
Mamy stały dostęp do studia nagrań. Tomek jest tam realizatorem. Studio znajduje się w jednej z łódzkich placówek kulturalno – oświatowych i na co dzień nagrywają tam utalentowane dzieci i młodzież. Płytę realizowaliśmy samodzielnie. Niełatwo jest być samemu sobie producentem, bo dystans do efektów pracy ucieka, a po kilku godzinach w studio po prostu się głuchnie. Ostateczny efekt musieliśmy wypracować wspólnie. Nie obyło się bez drobnych artystycznych awantur, ale darzymy się dużym szacunkiem i zaufaniem, więc skończyliśmy pracę z rewelacyjnym efektem.
Jesteście zadowoleni z tego, jak finalnie brzmi „Jazock”?
Oczywiście, że tak! Każdy z utworów miksowaliśmy tak długo, aż limit poprawek się wyczerpał. Chcieliśmy żeby dźwięk był w jak największej przestrzeni, dlatego na początku procesu ustawiliśmy szeroką panoramę. To utrudnia uzyskanie odpowiednich proporcji między instrumentami, bo niektóre dźwięki trudno zlokalizować w dużej przestrzeni. Ale warto było, tym bardziej, że wiele osób słucha muzyki na słuchawkach, które wiernie oddają detale i niuanse brzmieniowe.
Można gdzieś odsłuchać ten materiał lub sprawdzić próbki?
Jazock? Jest od 2 lipca dostępny w Spotify czy Bandcamp. Przygotowujemy też fizyczne nośniki: CD oraz płytę winylową. Damy znać kiedy będą gotowe.
Jesienią wracacie do koncertowania – możemy poznać już jakieś daty?
Zamierzamy odwiedzić kilka interesujących miejsc na muzycznej mapie Polski. Będziemy informować na bieżąco.
Jakiego rodzaju słuchacz na pewno nie powinien przejść obok Waszej twórczości obojętnie?
Muzyka instrumentalna ma tę zaletę, że nie zna granic. Pewien fan muzyki progresywnej pochodzący z Serbii, wrzucił link polecający naszą płytę na amerykańskie forum. Belgijski Youtuber – Marcel the Drunkard – miłośnik jazzu i funku, umieścił nasz album z krótką recenzją na swoim kanale. W jedną dobę zanotowaliśmy 2000 wejść. Napisał też do nas meloman – gitarzysta z Indii, który obiecał, że poleci naszą muzykę swoim ziomkom. Ci ludzie to pasjonaci – poszukiwacze posiadający szczególną wrażliwość i otwarci na nowe muzyczne muzyczne doznania. Oprócz odbiorców z Polski, „Jazock?” trafił do słuchaczy z Europy, USA, Kanady, a nawet Brazylii, Argentyny i Nowej Zelandii! Nie robimy muzyki dla elitarnej garstki, w naszej twórczości każdy „muzykoholik” może znaleźć coś atrakcyjnego.