Zespół Undead Society, który w swojej twórczości łączy pasję, autentyczność i niezwykłą energię, dzieli się z nami swoją muzyczną drogą. Ich historia to opowieść o inspiracjach, emocjach i procesie twórczym, który pozwala im przekraczać granice i dotrzeć do serc fanów.
Zapraszamy do lektury wywiadu, w którym opowiadają o swojej muzyce, koncertach i filozofii, która napędza ich do działania.
Wasze brzmienie nawiązuje do klasyki gatunku muzyki metalowej lat 90-tych. Co was inspirowało w tamtym okresie i jak wpływa to na waszą twórczość?
Ze względu na sporą różnicę wieku między niektórymi członkami naszego zespołu, mamy ten przywilej, że inspiracje muzyczne mogą być bardzo szerokie (co zwykle jest ogromną zaletą, ale bywa też bolączką, np. jak w przypadku decyzji o wyborze coveru do grania na koncertach). Każdy z nas słuchał w młodości czego innego: od klasycznego thrash i heavy w stylu Metallica i Megadeth czy Slayer i Sepultura, Iron Maiden, poprzez rock i grunge (Guns’n Roses, Black Sabbath, Soundgarden, Pearl Jam, Alice in Chains, Smashing Pumpkins), na cięższych klimatach skończywszy (Vader, Death, Bathory). Biorąc to wszystko pod uwagę, mieszanka thrash/heavy i groove w stylu lat 90 tych, z melodyjnym wokalem, ekspresyjnymi solówkami i chwytliwymi riffami jest naszym wspólnym mianownikiem, czyli pochodną tego, na czym się wychowaliśmy, co kochamy i w czym chcemy się wyrażać.
Debiutancki album „The Fool’s Tale” zdobył wiele nominacji i uznanie. Jakie były wasze emocje i reakcje, gdy dowiedzieliście się o nominacjach?
Wydanie płyty to spełnienie naszych marzeń. Świadomość, że nasza muzyka zyskuje jakąś popularność i uznanie (nawet jeśli tylko w kręgach bardzo niszowych i regionalnych), świadomość, że jest słuchana, komentowana i „idzie w świat” jest budująca, przysparza wiele radości i napędza nas do działania.
Jaki jest wasz proces tworzenia muzyki? Czy macie jakieś specjalne rytuały lub metody pracy w studiu nagraniowym?
Zwykle zaczyna się od tego, że ktoś z nas przynosi tzw. riff, czyli szkic, pomysł na utwór. Później na próbach taki riff rozwijamy i każdy dokłada swoją „cegiełkę”. Na koniec, do mniej więcej gotowego szkicu, powstaje tekst, który ostatecznie determinuje kształt utworu.
Trasa koncertowa „Tour of The Fool” obejmuje wiele miast. Czy jest jakieś miasto lub miejsce, które szczególnie chcielibyście odwiedzić i dlaczego?
Każde z miejsc, które odwiedzamy, jest dla nas bardzo ważne. To okazja, by zaprezentować się przed nową publicznością, nawiązać nowe kontakty, poszerzyć grono fanów. Nasza trasa obejmuje w szczególności miasta znajdujące się w okolicy naszej rodzimej Zielonej Góry. Nie wyobrażamy sobie, aby zabrakło na niej również Poznania – miasta gdzie nagrywaliśmy materiał i skąd pochodzi nasz grafik.
Jakie są wasze dalsze plany na przyszłość? Czy możecie podzielić się z nami, nad czym teraz pracujecie?
Obecnie skupiajmy się głównie na koncertowaniu. Pracujemy nad rozszerzeniem naszej trasy o kolejne miasta, które chcielibyśmy odwiedzić. Z tyłu głowy myślimy już jednak nad nowym materiałem, ogrywamy na próbach nowe pomysły, a także pracujemy nad coverami rozszerzającymi repertuar koncertowy.
Wasze koncerty otwierają zaprzyjaźnione zespoły. Jak wygląda współpraca z nimi i jakie macie wspólne doświadczenia z trasy?
Grają z nami nie tylko zaprzyjaźnieni muzycy, ale też kapele, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. Na każdym koncercie staramy się zrównoważyć energię tego, co znamy, w czym czujemy się bezpiecznie, z czymś nowym i zaskakującym, co może dać nam nowe doświadczenia. Uważamy, że takie połączenie może być gwarancją dobrego koncertu.
Wasze single zdobywają szczyty list przebojów. Jakie były wasze najważniejsze inspiracje i historie stojące za utworami „Turn Black”, „Daddy” i „Inside”?
Bardzo cieszy nas fakt, że utwory przemawiają i trafiają do naszych fanów. Jest to dla nas powód do ogromnej radości. Gdy pracowaliśmy nad singlami, nigdy nie wyobrażaliśmy sobie tego w ten sposób, by robić to tak, aby dany utwór trafił na listę przebojów. To wyszło przy okazji i, tym bardziej, napawa nas to optymizmem, że to, co tworzymy, podoba się fanom. Często zdobycie czołowych miejsc, to właśnie ich zasługa. Dzięki głosowaniom utwory pięły się wyżej i wyżej, dzięki temu trafiając do coraz szerszego grona odbiorców, i jesteśmy im za to ogromnie wdzięczni. Historie stojące za tymi utworami są bardzo różne. Piszemy, gramy i śpiewamy o tym, co nas dotyczy, co czujemy, co obserwujemy, czego doświadczamy i co nas otacza. Komentujemy rzeczywistość i emocje, które temu towarzyszą.
Jak zespół radzi sobie z presją i oczekiwaniami fanów po tak udanym debiucie?
Przede wszystkim staramy się nie myśleć o trudnościach, tylko skupić się na muzyce i tym, co najważniejsze, czyli na czerpaniu radości z grania koncertów i interakcji z fanami, zarówno tymi “na żywo”, jak i tymi internetowymi. Mamy nadzieję, że takie podejście pozwoli nam pokonać wszelkie trudności, jeśli takowe na naszej drodze się pojawią.
Jakie są największe wyzwania, przed którymi stajecie jako zespół, i jak je pokonujecie?
Obecnie chyba największym wyzwaniem jest niezatrzymywanie się w miejscu, ale podjęcie próby dalszego rozwoju, sprawdzania nowych pomysłów i znalezienie przestrzeni na tworzenie nowej muzyki. Na szczęście jesteśmy już na dobrej drodze. Poprzeczka jest postawiona wysoko i zrobimy wszystko, żeby teraz nie obniżyć lotów.
Co chcielibyście przekazać swoim fanom poprzez swoją muzykę?
Często muzyka ma w sobie taką magiczną moc, że słuchając jej, możemy poczuć się lepiej. Działa to tak samo w drugą stronę. Kiedy gramy i tworzymy muzykę. Wyrzucamy wtedy z siebie to, co nas boli, co czujemy, to co nas otacza, dotyka. Ten proces nas oczyszcza z negatywnych emocji i dzięki temu możemy stać się lepszymi ludźmi. Chcielibyśmy tą mocą zarazić także naszych słuchaczy i naszych fanów. Żeby się przekonać czy nam się to uda, przychodźcie na nasze koncerty! Zapraszamy.
Bardzo fajny wywiad 😉🤘