Podopieczna My Name is New, Paula Roma rusza w świat! Dziś premiera jej drugiego singla „Kreski”.
Zapraszamy do lektury naszego wywiadu! Paulina zdradzi Wam wiele ciekawych szczegółów dotyczących nowego singla, zbliżającej się premiery płyty. Opowie także, jak zaczynała swoją przygodę z muzyką.
Karolina Filarczyk
Paula Roma
Kiedy Paulina Romaniuk zdecydowała się zostać Paulą Romą? Pseudonim artystyczny jest bardziej trendy, a może zwyczajnie czujesz się pod jego skrzydłami bardziej bezpiecznie?
Poszukiwania pseudonimu w mojej głowie trwały latami. Szukałam od dobrych kilku lat czegoś, co będzie w 100% opisywać mnie, a zarazem właśnie „nie będzie na siłę trendy”, bo bycie trendy to zupełnie nie w moim stylu. Nie czuję potrzeby gonienia za modą czy za czymś, co jest modne na chwilę. Doszłam do takiego momentu w życiu, że wystarczająco „trendy” jest dla mnie bycie sobą. Ostatecznie zdecydowałam się zmienić pseudonim na chwilę przed wydaniem pierwszego singla „niedopowiedzenia”, który co ciekawe nie został wymyślony przeze mnie, a przez moich przyjaciół. Znacie takie uczucie, kiedy coś lub ktoś się Wam tak podoba, że aż zapiera dech? Ja poczułam to, kiedy pierwszy raz usłyszałam wypowiedziane na głos „PAULA ROMA” i tak w sekundę postanowiłam wszystko zmienić. Zmiana nie była kierowana jedynie tym, że sama nazwa mi się podoba. Jest w tym dużo głębsze podłoże emocjonalne, które być może przy okazji kolejnego wywiadu będę mogła Wam zdradzić.
Pamiętasz swój „pierwszy raz” na scenie? Byłaś od dziecka „tą śpiewającą”, czy przyszło to z czasem?
Doskonale pamiętam. Śpiewam od malutkiej dziewczynki, która jak mówi moja mama: „szybciej nuciła pod nosem, niż mówiła”. W mojej głowie mój pierwszy pamiętny występ to taki domowy, sentymentalny, kiedy to razem z moim tatą (miałam może z 6 lat).
Śpiewaliśmy w salonie „o sole mio” wchodząc na drewniany duży stół. To moje drogocenne wspomnienie czystej pasji, pełnego rodzinnego domu i czegoś ulotnego, za czym tęsknie do dzisiaj.
Są artyści, którzy walcząc z tremą, wyobrażają sobie, że na widowni nie ma ludzi a puchate… kotki, Jak ty radzisz sobie z tremą?
Z tremą walczę dzielnie od lat najmłodszych i myślę, że walka trwa nadal. Dzięki temu, że byłam silną ekstrawertyczką na pewno było mi łatwiej się z nią zmierzyć. Obecnie największą tremę staram się pokonywać siłą woli i głębokim oddechem.
Jak śpiewał Jerzy Stuhr: „Śpiewać każdy może!”. Niestety nie każdemu w tym muzycznym bałaganie udaje się przetrwać. Masz Plan „B”, gdyby się jednak nie udało?
Nigdy nie miałam planu B i nie chce go mieć. Myślę, że jeśli ktoś z góry zakłada, że ma jakiś plan B to nigdy nie bierze w pełni pod uwagę realizacji planu A w 100%. Mając jedynie jeden plan skupiam się na nim najmocniej jak umiem i tego się trzymam.
„The Voice of Poland”. Rozmawiałam z całkiem pokaźną gromadką uczestników tego i im podobnym programów. Zdania co do ich skuteczności są podzielone. Jak Ty, z perspektywy czasu oceniasz „konsekwencje” wystąpienia w tym show?
Od mojego występu w show minęło już ponad 6 lat. Jestem pewna, że gdyby nie ten program to byśmy ze sobą nie rozmawiały. Jestem też ogromnie wdzięczna, że było mi dane tam wystąpić i, że ktoś w nie obeznanej w muzyce 21-letniej dziewczynie pozwolił wejść na dużą scenę i pokazać w pełni siebie. Z ciepłem w sercu wspominam ten czas, który pozwolił mi uwierzyć i zbudować mój plan A na muzyczne życie.
Kayax i ich projekt „My Name is New”. Jak trafiłaś pod Ich skrzydła?
Pod ich skrzydła trafiłam drogą najbardziej formalną z możliwych. Kiedy zgromadziłam już całkiem pokaźną ilość autorskich wyprodukowanych utworów, wysłałam ten jeden wg mnie najlepszy i po kilku miesiącach dostałam e-mail zwrotny, że zapraszają mnie do projektu. Nawiasem mówiąc, świetny projekt dla debiutantów, bardzo dużo mnie nauczył i świetnie mi się pracowało z całą ekipą Mnin-u.
Pandemia nie odpuszcza. Na szczęście artyści dzięki niej stali się jeszcze bardziej kreatywni. Jak Ty odnajdujesz się w tej pokręconej rzeczywistości?
Jestem osobą wysoko wrażliwą, zatem takie anomalie często wybijają mnie z życiowego rytmu. Staram się szukać spokoju w dźwiękach, pisać nowe utwory, zatapiać w słowie pisanym, czytać wiersze. Skupiam się w takich chwilach na więzi z mężem i wzajemnym wsparciu. Myślę też dużo o adaptacji do nowej rzeczywistości, jestem pewna, że powrót do naszego “starego’ życia nie nastąpi zbyt szybko.
Premiera albumu już za chwilę. Czy ja już wspominałam o tremie? [śmiech] A tak poważnie… Tworząc ten krążek, miałaś sprecyzowany „target” słuchaczy?
Target kojarzy mi się z określeniem odpowiedniego wieku słuchacza, ja zrezygnowałam z tej drogi, ale zamiast tego obrałam swój własny „target” i nazwałam go „emocjonalny”. Bardzo chciałabym dotrzeć z moją muzyką i słowem do słuchacza wrażliwego, emocjonalnego i wymagającego niezależnie od jego wieku czy płci.
Album to twój debiut kompozytorski, po raz pierwszy także śpiewasz swoje teksty. „Zosia Samosia”, czy zwyczajnie inni nie potrafili oddać tego, co w tobie „siedzi” z odpowiednią dokładnością?
I trochę tego i trochę tego. Wszelkie próby zlecania pisania dla mnie tekstu kończyły się moim niezadowoleniem lub pośrednim zadowoleniem. Ale… bez tych prób nie mogłabym wyrobić sobie własnego stylu pisania, zatem absolutnie ich nie żałuję. Lubię być „Zosią Samosią”, uwielbiam mieć kontrolę nad tym co jest sygnowane moim pseudonimem czy imieniem. Obecnie nie wyobrażam sobie, żeby ktoś napisał tekst do moich utworów na pierwszą płytę. Opowiadam swoje historie, używam własnych środków wyrazu, które najcelniej mogą opisać to, co mam w głowie.
Co stanowi dla ciebie największą inspirację podczas tworzenia piosenek? Działasz na własne zamówienie, czy czekasz, aż „trafi cię” tekst albo melodia?
Największą inspirację stanowi dla mnie moje życie i to, co się w nim wydarzyło lub wydarza. Lubię zatapiać się w przeszłości i rozdrapywać stare rany, lubię też obserwować otaczającą mnie teraźniejszość. Nigdy nie działam na tak zwane „zamówienie” i chyba nie potrafiłabym tak działać. Moje utwory powstały w wyniku tego właśnie ‘trafienia”, o którym wspominasz w pytaniu. Dostaję silny strzał emocjonalny, zakładam słuchawki, siadam do pianina i przy nocnym świetle spisuje wszystko, co mam w głowie i w sercu. Kolejne dni to zazwyczaj bardziej trzeźwa, pozbawiona emocji ocena tego, co napisałam wcześniej i jakieś poprawki. Są miesiące, kiedy mam takich „strzałów” kilka, a są też takie, kiedy nie czuję nic i potrzebuję odpocząć w ciszy.
„Niedopowiedzenia” i „Kreski”, to single promujące twój album. Dlaczego właśnie te piosenki postanowiłaś pokazać słuchaczom w pierwszej kolejności? Czym kierowałaś się podczas doboru singli?
Dobre pytanie. Nie kierowała mną jakaś zawiła filozofia ani nie stoi za tym sztab ludzi z wytwórni. Wybrałam sama, bo tak naprawdę bardzo mocno to czułam. Przy takich decyzjach, kieruję się wyłącznie swoim instynktem, często odrzucając nawet rady najbliższych. Mam ogromną intuicję, której ufam bezgranicznie i chcę pozostać jej wierna.
Jaka jest pierwsza rzecz, którą zrobisz, kiedy obudzisz się już w lepszym świecie bez COVIDU i lepszej Polsce bez…
Pojadę do rodziców, spędzę z nimi cały dzień albo i weekend!
[…] “Opowiadam swoje historie, używam własnych środków wyrazu … […]