[RECENZJA] Podróżuj daleko, siedząc w domu. Rasm Almashan i „Yemenia”

Recenzja Muzykoholika - Rasm

World music do tej pory kojarzyło mi się wyłącznie z zakurzoną półką w sklepach muzycznych, dziwnymi instrumentami i tekstami wyśpiewanymi w bliżej nieznanym mi języku. Był to slogan – wytrych, worek, do którego trafili i Fela Kuti, i Dikanda, i Tinariwen. Jakiego psikusa sprawił mi los, stawiając na mej drodze debiutancki album polsko – jemeńskiej wokalistki Rasm Almashan


Urodzona w Polsce i wychowana w Jemenie Rasm od czterech lat uczestniczy w projekcie World Orchestra, założonym przez multiinstrumentalistę Grzecha Piotrowskiego. Możecie znać ją także z festiwalu Wschód Piękna czy Tygiel Kultur, a także jazz-rockowego zespołu Laboratorium. Na swoim krążku „Yemenia” współpracuje z wybitnymi muzykami pochodzenia polskiego oraz syryjskiego.

Album „Yemenia” to świadectwo dojrzałości artystycznej Rasm. Choć to pierwsza płyta tej oryginalnej wokalistki, jest przemyślana i dopracowana w każdym calu, od pierwszej do ostatniej nuty. Utwory „Child Again” oraz „JOY” momentami przywodzą na myśl muzykę Doroty Miśkiewicz (zwłaszcza „Nucę, gwiżdżę sobie”). Jest gęsto, żywo i choć nie sposób nie zauważyć wpływów arabskich oraz afrykańskich, muzyka Rasm wciąż pozostaje lekka w odbiorze (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). W tytułowym nagraniu słychać melancholię, ale jest to melancholia konstruktywna. Rasm buntuje się przeciwko nierównościom, przeciwko niesprawiedliwości i całemu złu tego świata, a jej bronią jest muzyką. W „Im Nin’alu” pobrzmiewają wyraźne orientalne nuty, otulające wyjątkowo melodyjny, zapadający w pamięć refren. Rasm nie boi się eksperymentów – na płycie możemy znaleźć nawet niemalże rapowe wstawki („Yamma Izgi”). Ciężko zliczyć wszystkie inspiracje wokalistki; składają się jednak na wyjątkową całość. „Yemenia” to płyta o kulturze Jemenu, w której odnajdzie się każdy, porusza bowiem tak uniwersalne wartości jak tęsknota za ojczyzną, wojna i pokój czy nadzieja.



Nie chcę rozpisywać się o wszystkich utworach, które trafiły na „Yemenię”. Nie wynika to jednak z lenistwa, a z faktu, że obcowanie z tą płytą jest wyjątkowo intymnym przeżyciem. Dzięki Rasm nie ruszając się z własnej kanapy, możemy wyruszyć w podróż niemalże dookoła świata. I jest to podróż, po której nie czeka nas jet lag, ale wyjątkowe wspomnienia.


Podziel się swoją opinią ;)