“Nowy Świt”, to najnowszy album, z którym zespół Dice wraca na polski rynek muzyczny. Premiera już niebawem, a ja postanowiłam przepytać Panów na okoliczność tego wydarzenia i nie tylko…
Chłopaki ze Stargardu opowiedzą nam co nieco o swoim najnowszym krążku, podzielą się wrażeniami z tego, jak on powstawał, wspomną o początkach zespołu.
Serdecznie zapraszam do lektury!
Karolina Filarczyk
Dice
Mamy to! Cyfrowa premiera Waszego najnowszego krążka już za Wami!
Jakie macie sygnały od publiki? Podoba się?
Mateusz Szeremeta: Podoba się i to jak! Z tym, że w tym momencie, to jedynie opinia ludzi, których spotykamy na co dzień – znajomi, rodzina, sąsiedzi. Album swoją premierę ma 23.02., więc na bardziej złożoną krytykę zmuszeni jesteśmy poczekać na szerszy odsłuch i na pierwsze koncerty. Dodam tylko, że nam bardzo się podoba.
Bartosz Izak: Numery dostępne na naszym kanale to tylko część tego, co znajduje się na płycie. Nie mogę się doczekać, aż inni będą mogli posłuchać wszystkich kawałków. Cieszę się, że otrzymujemy bardzo miłe wiadomości od słuchaczy, a utwory, które do tej pory udostępniliśmy podobają się.
Coraz więcej zespołów decyduje się na wydanie nowego materiału wyłącznie w formie cyfrowej. Jak będzie z Wami? Fani będą mogli nabyć Waszą płytę w wersji tradycyjnej?
Mateusz Szeremeta: Oczywiście. Jest jeszcze masa ludzi, głównie w wieku średnim lub starszych, dla których świętością jest posiadanie albumu w formie fizycznej, który mogą sobie odsłuchać w domu, pracy czy aucie. My też tak robimy. Ja kupuję płyty nałogowo, pomimo, że wszystko jest dostępne w sieci. Nagrywanie tylko i wyłącznie na potrzeby wydawnictw „youtubowych” to pójście na skróty i co ważniejsze, odbieranie sobie masy przyjemności związanych z projektowaniem okładki, robieniem sesji fotograficznej, ustalaniem kolejności utworów i ich współgrania brzmieniowego oraz ostatecznie zamknięcie czegoś tak dużego (!) w małym papierowym/plastikowym opakowaniu. Mimo natłoku pracy, na końcu jest potężna satysfakcja, – wytłoczony album w dłoni – której nie odda żadna internetowa premiera. Póki system płyt działa i znajdują się kupcy, będziemy to robili. Chciałbym zwrócić uwagę na to , że bodajże w 2016 r. w Wielkiej Brytanii zysk ze sprzedaży płyt winylowych przeskoczył kopie cyfrowe, jest więc nadzieja!
“Nowy Świt”, to nie jest Wasz pierwszy album. Powiedzcie, czy praca nad każdym przebiegała podobnie, czy to zupełnie inne bajki?
Łukasz Przybylski: Zgadza się, to już nasz trzeci album. Prace nad każdym z nich przebiegały inaczej. Na pierwszym albumie „Stara Historia” (2013, Luna Music), znalazły się utwory skomponowane
na przestrzeni kilku lat istnienia zespołu. W tym czasie grupa zmieniała skład i rozwijała swoją muzyczną koncepcję. Kolejny album czyli „Paradice” (2015, Luna Music), to już utwory skomponowane konkretnie na potrzeby tego krążka, choć kilka z nich powstało w trakcie trasy z pierwszą płytą i poprzednim gitarzystą. Skład zespołu także uległ zmianie przed wydaniem singla „FemFatale” w 2016 roku. Trzecia płyta „Nowy Świt” (2018, Luna Music), to całkowicie świeży materiał. Trochę jak połączenie pierwszego albumu z drugim, jako podsumowanie 10 lat istnienia zespołu. Dlatego, że prace nad nową płytą zbiegły się z 10-leciem Dice uznaliśmy, to za naturalne, aby muzyka na tej płycie była swoistą wypadkową tych 10 lat. Każdy z albumów był nagrywany w innym studiu, dlatego prace nad nimi nigdy nie były takie same. Do każdej płyty podchodziliśmy indywidualnie.
Jak wygląda u was podział pracy? Każdy robi swoje, czy wspólnie pracujecie na nowe materiały?
Łukasz Przybylski: Bez współpracy nie da się niczego osiągnąć. Owszem, tak jak w każdym zespole u nas także zadania są podzielone i wyklarowało się to dość naturalnie, zwłaszcza przy pracach nad „Nowym Świtem”. Za warstwę liryczną płyty odpowiadają Mateusz Szeremeta i Karol Przybylski. Ja w większości zająłem się warstwą muzyczną płyty. Aczkolwiek, Karol napisał utwór „Płomień” wraz z tekstem i sam wykonał go wokalnie. Bartosz Izak także skomponował jeden utwór samodzielnie, a mianowicie „Generacja D”. Trzy utwory powstały w trakcie prób, co do tej pory było głównym sposobem pisania muzyki przez Dice. Reszta utworów zostało skomponowana przeze mnie, skonsultowana i zaakceptowana przez zespół na cotygodniowych walnych zgromadzeniach. Każdy muzyk oczywiście odpowiada za własny instrument więc pisząc utwory skupiam się na partiach gitary i chcę, aby reszta muzyków dała coś od siebie. Każdy ma zawsze inne spojrzenie na pewne sprawy i z połączenia udaje się nam stworzyć coś kreatywnego.
Bartosz Izak: Nie mamy określonych zasad. Zazwyczaj każdy „przynosi” coś na próby: tekst, riff lub nawet cały utwór. Omawiamy to między sobą, zbieramy pomysły oraz mówimy co nam się podoba, a co nie. Nierzadko się zdarza, że perkusista dopowie coś gitarzyście albo na odwrót. Wszystkie utwory, teksty oraz poprawki muszą być zaakceptowane przez wszystkich, więc końcowe decyzje zawsze podejmowane są wspólnie.
“Umarłe Wzorce cz.2”… a właściwie klip do tego utworu, to zjawisko niebywałe… Stół, zespól Diece i hektolitry… wody ognistej. Geniusz w prostocie, ale czy wasze wątroby dały radę podczas zdjęć? A może to była tylko… woda? 🙂
Mateusz Szeremeta: Panieee kochany, w życiu się tyle nie nagimnastykowaliśmy z klipem. Ustawiliśmy kamerę w jednym miejscu. Naszym zadaniem było na zmianę jej włączanie i wyłączanie, a efekt chcieliśmy zobaczyć nazajutrz. Nikt nie udawał. Dostałem zj*** od mojej dziewczyny, jak wróciła do domu, który posłużył za plan filmowy, za sodomię, którą zrobiliśmy w naszym salonie. To nie była woda, to był Armagedon…
Bartosz Izak: Ciężko powiedzieć czy to była „woda ognista” czy zwykła woda, gdyż ciężko już nam odczuć różnice między tymi dwoma napojami. Cokolwiek by to nie było, nieźle bawiliśmy się przy kręceniu klipu oraz po zakończeniu zdjęć.
Złośliwi twierdzą, że “ostre granie”, to tylko bełkot w tekstach i szarpanie druta. W Waszym przypadku całkowicie nie mogę się z tym zgodzić. Owszem, dajecie do pieca (bo przecież o to w tej muzyce chodzi), ale i Wasze teksty mają swoje przesłanie. Nie pozostawiacie suchej nitki na tym, co Was uwiera, co Wam nie odpowiada. Nie boicie się tzw. cenzury? Skąd bierzecie najwięcej pomysłów na nowe teksty?
Łukasz Przybylski: Bardzo dziękujemy za komplement, że dajemy do pieca, o to właśnie nam chodzi. Jeśli chodzi o teksty na płycie „Nowy Świt” to wypowiedzieć się powinni Karol Przybylski i Mateusz Szeremeta, ponieważ oni odpowiadają tutaj za teksty. Na poprzednich płytach ja pisałem ich całkiem sporo, ale teraz jakoś tak wyszło, że skupiłem się głównie na komponowaniu i aranżowaniu utworów. Co do cenzury to się jej nie boimy, bo zwyczajnie jej nie ma. A pomysły na teksty są wszędzie – we wszystkim co nas otacza, w osobistych doświadczeniach, w doświadczeniach innych. Nawet poranny spacer do pracy może natchnąć do napisania czegoś zmyślnego.
O czym chcecie nam powiedzieć na waszej najnowszej płycie. Czym jest “Nowy Świt”?
Mateusz Szeremeta: Nowy album „wrzuca na ruszt” całkowicie nowe tematy, których wcześniej nie poruszaliśmy – jest troszkę bardziej agresywna, a moim tekstom można zarzucić wręcz pyszałkowatość. Nie dziwię się, bo na co dzień ludzi traktuję protekcjonalnie. „Nowy Świt” nie odnosi się tylko i wyłącznie do numeru tytułowego, który porusza pieklący się temat europejskiego kotła, ale co ważniejsze odnosi się do całej płyty jako nowej jakości jaką prezentujemy odbiorcom. Co chcemy powiedzieć i co przekazać na nowej płycie? Jakbym miał ująć to w jednym zdaniu to stwierdziłbym, że ma dać srogiego kopa i sprowokować ludzi do myślenia, może przy dobrych wiatrach i do działania…
Dice, to nie jest kapela, która dopiero co powstała. Na koncie macie już 10 lat wspólnego “łojenia”. Szanowni Panowie jeszcze pamiętają, jak to się w ogóle zaczęło?
Mateusz Szeremeta: Od wspólnego zamiłowania do muzykowania? Od chęci zaistnienia w historii rocka? To chyba trąca tandetą, ale jak masz 16-18 lat to czego chcesz więcej? Wydaje mi się, że zawsze to wyglądało w ten sposób i to były najważniejsze czynniki napędzające pokolenia muzyków.
Łukasz Przybylski: Dokładnie, tak jak Mateusz to powiedział. Byliśmy nastolatkami i chcieliśmy grać. Patrzyliśmy na te wszystkie legendy rocka przez lata i w końcu wszyscy razem znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu i czasie. Też chcieliśmy stworzyć nasz własny zespół, grać koncerty, nagrywać płyty i poznać ten świat.
Wasza muzyka kompletnie nie nadaje się do grania jej w komercyjnych radiostacjach. Zakładając zespół doskonale zdawaliście sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Jakim sposobem daliście radę utrzymać się na tzw. runku całą dekadę?
Mateusz Szeremeta: To nie tak, że nasza muzyka nie nadaje się do grania w komercyjnych stacjach, tylko to radio nie nadaje się do grania naszej muzyki. Postępująca pauperyzacja muzyki w radio, to w 90% wina odbiorców, którzy nie są zbyt wymagający, a w 10% ludzi, którzy ten stan utrzymują i dorzucają do pieca puszczając coraz to uboższe w formę i przekaz namiastki dobrego muzycznego stylu. Są wyjątki całe szczęście i chwała im za to – ukłon w stronę naszego patrona tj. Antyradio.
Bartosz Izak: Staramy się grać jak najwięcej koncertów oraz dość regularnie wypuszczać płyty w niedużych odstępach czasowych. Nie możemy sobie również pozwolić na granie tego samego, dlatego nasze płyty są bardzo zróżnicowane: od metalowych ciężkich riffów, przez hardrockowe granie, do lekkich i akustycznych ballad. Publikując co jakiś czas nowe materiały oraz grając wiele koncertów w różnych miastach nie dajemy o sobie zapomnieć.
Czego członkowie Dice słuchają poza godzinami spędzonymi na wspólnym graniu? Rock, pop, disco polo? 🙂
Mateusz Szeremeta: Od lat łączą nas wspólne „podstawy programowe” jak Zeppelini, Purple, Maideni i cały szereg legend, które każdy z nas ma wykute na blachę w sercu, ale oprócz tego każdy z nas przeżywa swoje własne muzyczne przygody słuchając muzy na kanapie, siłowni czy w aucie.
Ja przykładowo ostatnio staram się odnaleźć we współczesnej rozrywkowej polskiej muzie i jestem na bieżąco z Organkiem, Zalewskim, Łąki Łan czy Natalią Przybysz. Przyznam się, że czekam też bardzo na nowy Illusion w marcu i jesienną premierę Behemotha. Właśnie, dlaczego niedawno było tyle zamieszanie wokół projektu Me and that men? Toż to cienkie jak barszcz…
Łukasz Przybylski: Właśnie obraziłeś barszcz. A ja lubię barszcz. Każdy lubi barszcz. Nie obrażaj barszczu. Uwielbiam pałaszować barszcz słuchając Led Zeppelin, Deep Purple, Pink Floyd, Black Sabbath, Queen, Iron Maiden, Black Label Society, AC/DC, Metallica, Slayer, Korn, Peter Gabriel, Joe Bonamassa, Eric Clapton, Dire Straits i tysiące innych legend.
Bartosz Izak: Słucham przede wszystkim rocka lecz nie rzadko lubię poromansować z bluesem czy ostrym metalem. Staram się nie ograniczać i nie zamykać na inne gatunki muzyczny, gdyż inspiracji można szukać wszędzie.
Posłuchaj albumu online
A teraz konkrety… Nowa płyta jest. Za chwilę mamy jej premierę na nośniku CD. Teraz poprosimy informację, gdzie i kiedy fani będą mogli posłuchać Was na żywo?
Mateusz Szeremeta: Wszystko jest jeszcze w trakcie ustaleń. Na pewno postaramy się dotrzeć tam, gdzie już wcześniej byliśmy, no i przed wszystkim mocno będziemy naciskać na miejsca, gdzie jeszcze nas nie było. Postaramy się wybrać w trasę wzdłuż Odry po sam Śląsk, a na trasie na wschód do końca roku zwiedzimy Trójmiasto i wszystkie miejscowości po drodze tj. Szczecin, Koszalin, Słupsk, Bytów, Bydgoszcz, Toruń.
Dice w sieci: