Listopad z jednej strony rozpieszcza muzycznymi premierami, z drugiej strony może powodować ginięcie niektórych propozycji na tle innych premier. Jak będzie w przypadku Ochmana? Najnowsze wydawnictwo Krystiana Ochamana zatytułowane „Testament” to swoisty zbiór jego doświadczeń, na który może nie do końca byliśmy gotowi. Ochman wcześniej ujawnił okładkę płyty, a także wypuścił preorder, który mogliście przez jakiś czas dorwać. Premiera drugiego albumu przypada dzisiaj, patrząc w kalendarz, podpowiada on datę 17 listopada. Czy najnowsze wydawnictwo będzie szczególne w karierze muzyka? Myślę, że z kilku względów na pewno. Zerknijmy na tracklistę, w której zmieszczono aż 14 kawałków, łącznie z intro:
01. Intro
02. 8ball
03. Rozmyty obraz
04. Testament
05. Bittersweet feat. Opał
06. Cry For You feat. Kalush Orchestra
07. Ona widzi nas
08. Sexy Lady
09. Telefony
10. Rats
11. Bronia with Jerry Heil
12. Szkoda mi jej
13. Your Own Kind
14. The Wind
Wcześniej wspomniałam, że na coś nie byliśmy gotowi. Chodziło mi bardziej o eksperymentalną formułę albumu, a także pewien chaos, który zapada mi w głowie po wielokrotnym przesłuchaniu tego wydawnictwa, a przede wszystkim trzech utworów — 8Ball, Bronia oraz Cry For You. Na płycie żaden z gatunków tam wciśniętych nie dominuje, mamy do czynienia z utworami zarówno polskojęzycznymi, jak i tymi w całości w języku angielskim. Ale może to wrażenie bałaganu spowodowane jest właśnie wynikiem wielu przemyśleń i dumań, które doprowadziły Krystiana do momentu, w którym jest teraz. Tnąc nożem kuchennym na wpół dotychczasowej twórczości artysty, na pewno bez trudu zauważycie stos różnic pomiędzy albumem debiutanckim a tym czego możecie doświadczyć teraz. Jeśli mowa o 8ballu poza tym, że narobił mu nieco bajzlu, po jakimś czasie „wkręcił się” równie mocno, co poruszył. A to za sprawą mocniejszego wokalu, który uwydatnia się w refrenie. Jest szybszy, bardziej agresywny, mocniejszy — a przy tym — przewija się z delikatniejszymi, klasycznymi, partiami jego charakterystycznego tenoru lirycznego.
Wcześniejszy krążek pokrył się złotem, kładł duży nacisk na wokal, który wybijał się pośród utworów takich jak szeroko słyszane eurowizyjne River czy Lights In The Dark, czuć było tam wielką stopę melancholii, która zostawiała ogromne ślady na śniegu. Chciał wtedy, moim zdaniem, podkreślać ogrom emocji kotłowanych w środku człowieka, no i przyznam, że z powodzeniem. Testament jest inny, chociaż też ma charakter spowiedzi ze wszystkich dotychczasowych doświadczeń. Jest to natomiast spora ewolucja artystyczna, w której artysta podejmuje próbę zmierzenia się z wieloma ścieżkami muzycznymi naraz. Jak to bywa z każdą ewolucją — podlega ewaluacji, której część stanowi ten wywód. Myślę, że gdyby można było porównać tę płytę do filmu, powiedziałabym, że doświadczenia intelektualne podczas odsłuchu miałam podobne jak w oscarowym Wszystko Wszędzie Naraz. Czasem doświadczałam wrażenia przesytu, nadmiaru, a czasem coś w uszach podpowiadało jedną wersję, potem Krystian serwował inną. W Testamencie spotykamy się z zapisem przeżyć i obserwacji Ochmana, uwiecznionych w formie eksperymentalnych utworów z dużą domieszką nowych technik, których nie sposób pominąć. Porusza na nim tematy związane z relacjami, poszukiwaniem dialogu, zrozumienia i akceptacji. W warstwie muzycznej Ochman, jak już wcześniej wspomniałam, eksperymentuje, balansując pomiędzy gatunkami. A co autor sądzi o swoim tworze?
– Mój drugi album, bardziej hip-hopowy, pełen nowoczesnych brzmień, podobnie jak pierwszy, emanuje muzyczną różnorodnością. Myślę wiele o przyszłości, mniej o przeszłości, ale żyję dniem dzisiejszym. Nieustannie analizuję wszystko, co mnie otacza. Ta analiza pozwala mi rozwijać się twórczo. W przekazie bardziej bezpośredni, prostszy, a zarazem trochę bardziej osobisty, mój drugi album jest wynikiem wielu przemyśleń. Jest w nim dużo o miłości, akceptacji, ale i też o ich braku. Ciekaw jestem czy się z tym zgadzacie?
Krystian Ochman
W najnowszym wydawnictwie znalazło się czternaście kompozycji, w tym sześć wcześniej opublikowanych wcześniej singli: Rozmyty obraz, Bronia (nagrany wraz z Jerrym Heil), 8ball, Cry For You (z udziałem zwycięzców Eurowizji 2022, kolektywem Kalush Orchestra), jak również Bittersweet (w którym słyszmy także rapera Łukasza Opiłkę Opała oraz dźwięki skonstruowane przez @atutowego) oraz utwór Ona widzi nas. Z tym producentem, a mowa tu o @atutowym, przyszło mu już wcześniej współpracować, przy czym współprace te pokazywały, że oboje czują “to flow”. Co dobrze ukazuje również Testament. Nieco ponad rok temu ukazał się kawałek Bittersweet, który wydawał mi się wtedy nieco dziwny, odstający, trudny w przegryzieniu. Z jednej strony delikatny, rytmiczny, momentami melodramatyczny wokal Ochmana, potem jego melorecytacja, rapowa zwrotka Opała, a na samym końcu kawałka nieco auto-tunowy, ale i ekspansywny głos Krystiana. Podoba mi się ten duet i jego zgranie, które było słychać również w utworze Energia. Warstwa muzyczna Testamentu to nie tylko odczytanie tego, kto dostanie mieszkanie, a kto starą Toyotę. Bez żartów — zbiór dźwięków, który przyświeca temu wydawnictwu, nie pomaga w jego łatwiejszym odbiorze. Jest tu dużo przeciwności, sprzeczności, zgrzytów, trzasków, splotów i całusów, ale po jakimś czasie wszystko zaczyna składać się do kupy. A przynajmniej większość. Najbardziej nie składa mi się utwór Sexy Lady, przez który nie mogę odeprzeć skojarzenia, że przywodzi na myśl mało feministyczne podejście do kobiet. I to jeden z większych mankamentów, które czuję. Bardzo dobrą relację mam z utworem Telefony, który z jednej strony mocno nawiązuje do jego poprzedniej płyty (brzmieniowo, stylistycznie), a z drugiej jedną nogą jest już przecież w Testamencie. Do utworu powstał teledysk, w którym miło jest zobaczyć szczery uśmiech wokalisty, który zrzuca na chwilę płaszcz powagi.
Pozytywny przekaz, melodyjna nuta oraz kompozycja tworząca zgrabny manifest. Do czego? Do zaprzestania scrollowania, wyluzowania, porzucenia zżerających social mediów, które oddalają nas od rzeczywistości. Ale hej, aplikacji do odsłuchiwania muzyki również? Bo jeśli tak to może generować pewien problem… Myślę, że utwór Ona Widzi Nas jest jednym z bardziej przemyślanych. Od początku do końca daje poczucie synergii i spójności. Utrzymany klimacie R&B / soul, co samo w sobie stanowi zaproszenie do podrygiwania nóżką oraz recytowania refrenu (zresztą bardzo chwytliwego). Większość utworów pokazuje śmielszą stronę Krystiana. Widać, że nie boi się nowych ścieżek i w zasadzie — nic co muzyczne nie jest mu obce. Co w ogóle mnie nie dziwi po epizodzie melorecytacji Paktofoniki, zawsze gdzieś mu było do tych blokowych korzeni — okraszonych jednak klasycznymi ideałami świata muzyki.
Album, jak każdy, ma swoje plusy i minusy. Ten natomiast wymaga, w mojej ocenie wielu odsłuchań, aby prawidłowo go odebrać i zrozumieć, a także poczuć to, co Krystian w chciał Nam przekazać. Jest to pewien misz-masz, ale zawierający wiele perełek, które po wyłuskaniu stanowią smaczny orzeszek, nie tylko dla fanów. Krystian Ochman to artysta, który definitywnie nie lubi tkwić w miejscu, a rozwój i zmiana wpisane są w jego kod genetyczny. Cóż, my w kodzie genetycznym również mamy wiele niejednoznacznych muzycznych upodobań.