Podczas pierwszego kontaktu z tą wokalistką, jeszcze przed odsłuchem jakiegokolwiek utworu, w oczy rzuci się nam tajemnicze nazwisko i takiż pseudonim. Czy Ola Igboaka, czyli OIA, jest równie intrygująca na pierwszy, drugi i kolejny rzut… ucha? Sprawdźmy, udając się wspólnie na tę szczególną „Wyspę”.
Rozpoczynające album nagranie „Tysiąc szkieł” to subtelne przywitanie ze słuchaczem, który unosi się łagodnie na fali muzyki. Zbliżony klimat panuje w „Medytacjach” czy w „Wygibasach” z nieco prześmiewczym refrenem. Taki spokój to zresztą cecha charakterystyczna omawianego wydawnictwa, będącego połączeniem muzyki pop, soulu, a nawet szczypty elektroniki.
Bardziej energetyczne i rytmiczne „Tęczowe plemię” to odważny utwór poruszający tematykę tolerancji. Posługując się przykładem tej właśnie propozycji, nadmienię, że warstwa tekstowa płyty, w całości stworzona przez wokalistkę, oscyluje wokół wątków niejednokrotnie dość trudnych i dyskusyjnych. Nie brak tu emocji i własnych przemyśleń dotyczących między innymi emigracji, różnic kulturowych oraz niełatwych i nie zawsze przyjaznych aspektów ludzkiej natury. Słowa nie są tu tylko ozdobą bądź wypełniaczem. Każdorazowo układają się w historię wartą poznania.
„Wybieram” wraca do poprzedniego tempa. Kolejna pozycja, „Graj ludu na dudach”, to gorzki i ironiczny komentarz do sytuacji na polskiej scenie politycznej. A to wszystko ubrane w spokojną, kontrastującą z tekstem muzyką, skutecznie skupiającą uwagę odbiorcy na przekazie.
Obrazu soulu w najczystszej postaci, choć zawierającego przeróżne domieszki, dopełniają nagrania „Własna bajka”, mój faworyt pod względem tekstowym noszący tytuł „Wypijmy” oraz „Kto powiedział”. Stawkę zamyka jedyny na krążku utwór zawierający wersy zarówno w języku polskim, jak i angielskim. W „1441 Fourteen for One”, mieszczącym, co ciekawe, także fragmenty rapowane, udzieliła się cała plejada gości specjalnych: James Numbere, Diane Villanueva, Siren, Alex Kim, Barbara Amo, Oléin, Tommy Simmonds, L-Urugan, Thomas Hierzberger, Jason Jeong, Denis Hristov, Sadaf Amini i Rudi Rude. Nic więc dziwnego, iż to najdłuższa na płycie propozycja, trwająca przeszło siedem minut.
Odwiedziwszy „Wyspę”, nasuwa się pytanie, czy mamy do czynienia z wyspą bezludną, czy wyspą skarbów. Pierwszy wariant zupełnie nie wchodzi w grę, bowiem towarzyszą nam tu bohaterowie – a raczej bohaterki – z krwi i kości, osadzeni – osadzone – w muzyczno-poetyckich opowieściach z życia wziętych. A skarby? Tych również nie zabraknie, pozwólmy sobie jedynie na ich odkrycie, włączając ów krążek do naszej fonograficznej kolekcji.
Zajrzyj po więcej: