Są takie albumy, które zaskakują mimo setek odsłuchań, i w których wciąż odkrywamy ukryte perełki. Albumy, które wymykają się jakiejkolwiek klasyfikacji; które nie dają się przypisać do żadnego muzycznego gatunku czy stylu.
Jednym z takich albumów jest niewątpliwie „Belo” Oli Igboaki. Belo Horizonte to brazylijskie miasto, związane z wyjątkowym momentem w życiu wokalistki, zaś samo słowo „belo” oznacza w języku portugalskim „piękno”. Egzotyczny tytuł i zagadkowa okładka zachęcają do zapoznania się z płytą, która – choć miejscami niełatwa w odbiorze – dostarcza niepowtarzalnych muzycznych wrażeń.
Na „Belo” znajdziemy przede wszystkim wysublimowane, poetyckie i dopracowane w każdym calu teksty – nieoczywiste, zabawne, odważne i intrygujące (ciekawostka: artystka sama napisała i skomponowała wszystkie utwory na krążku). Porównania i liryczne figury używane przez Olę zachwycają, a jednocześnie zmuszają słuchacza do wysiłku intelektualnego (tak, tak!). Igboaka wyśpiewuje – a momentami rapuje – nawet najbardziej ekwilibrystyczne słowne kombinacje bez jakiejkolwiek zadyszki; lekko, zwiewnie i subtelnie (czego najlepszym przykładem jest utwór „Tam, gdzie nas nikt nie zaprasza”). Ale powiedzieć o „Belo”, że to album na pograniczu hip-hopu i popu, to nie powiedzieć nic. Ciężko nie zauważyć inspiracji artystki „czarnymi” brzmieniami i soulem. Cześć tym gatunkom wokalistka oddaje głównie bardzo udanym wokalizom, których – na szczęście – nie jest ani za mało, ani za dużo. A skoro mowa o proporcjach – równowaga to jedna z mocniejszych stron wydawnictwa. Zdaje się, że Igboaka znalazła złoty środek. Na „Belo” – oprócz wspomnianych elementów hip-hopowych i soulu – znajdziemy również elementy poezji śpiewanej („Dla U.”) czy trafnie dobrane ostrzejsze gitary („Zostawcie mnie”).
Jak mogę podsumować „Belo”? To płytą, którą z przyjemnością włączycie w ciepły wieczór, kiedy będziecie potrzebowali muzycznego ukojenia o wyrafinowanym smaku, doprawionego odrobiną melancholii. Wrócicie do niej jesienią, kiedy nic nie straci ze swojej magii, a następnie zimą i wiosną – wciąż będzie brzmiała tak samo świeżo.