Wczoraj nakładem wytwórni FONOBO Label ukazał się debiutancki album Stacha Bukowskiego – “Czerwony SUV”. Płytę promują cztery single “Lew”, “Los”, “Pif – Paf” oraz najnowszy, tytułowy “Czerwony SUV”. To właśnie te trzy pierwsze utwory sprawiły, że grupa pochodząca z Olsztyna dla wielu stała się odkryciem roku, debiutem roku czy nadzieją roku – czy faktycznie tak jest? Sprawdźmy co Stach Bukowski ma nam do zaprezentowania 🙂
Już pierwsze sekundy “Czerwonego SUVa” wbijają wysoki bieg, mocny gitarowy riff otwierający album zwiastuje rockową ucztę dla ucha. Nic bardziej mylnego, takich sytuacji na płycie znajdziemy dużo więcej – “Saint Tropez”, “Pif – Paf”, “Lew” czy “Jesteś jak” to kontynuacje mięsistych dźwięków, odpowiadających za bardziej energetyczną część płyty. Za te brzmienia odpowiada Robert Ostoja-Lniski (gitara) oraz Agnieszka Kamińska (bas).
W kontraście pojawiają się takie utwory jak “Ostatni raz”, “Chore sny”, zamykający album “Do zobaczenia” z udziałem chóru Sing’in’Warsaw oraz jeden z moich ulubionych – “Los”, w których gitary razem ze Stachową perkusją serwują nam już lżejszy bit, tworząc nostalgiczny ton i pozwalając nieco zwolnić, mimo to dzięki bardzo wyraźnym dźwiękom wciąż krążymy w około rockowych klimatach rodem z lat 80. To właśnie ścieżka muzyczna, mimo że dosyć prosta jest jedną z najmocniejszych cech albumu. Mamy tutaj ukazaną wielobarwność gitar, której ramię w ramię towarzyszy perkusja – prosto, ale z charakterem. Do takiego grania z pazurem trzeba mieć głos i Stach go ma – jego wokal idealnie z nimi współgra.
“Czerwony SUV” na tle innych debiutanckich płyt wyróżnia obecność gości i to nie byle jakich, bo mimo, że sami dopiero co wydawali swoje pierwsze albumy dziś są jednymi z najważniejszych postaci na rodzimym rynku muzycznym. O kim mowa? Ubiegły rok zdecydowanie należał do nich, ich debiutancki płyty zaprowadziły Dawida Mędrzaka (Sonbird) oraz Kasię i Jacka Sienkiewicz (Kwiat Jabłoni) na deski najważniejszych festiwali w kraju, taki dobry omen dla Stacha Bukowskiego i fantastyczny przykład drogi do sukcesu, nie zawsze przecież łatwej.
Dawid pojawia się już w drugim utworze – “Na pewno” – trochę na moje nieszczęście, bo skutecznie zablokował mi dalszy odsłuch materiału. Całość miałam okazję usłyszeć już jakiś czas temu, jednak to właśnie do tej piosenki najczęściej wracałam i to właśnie jemu “Los” musiał oddać miano mojego faworyta. Co mnie w nim tak urzekło? Chyba właśnie ten Sonbirdowy pierwiastek świeżości – Dawid ma delikatniejszy głos od Stacha, mimo to wcale nie ginie w tej piosence, wręcz przeciwnie – wnosi do niej pewien rodzaj smutku, czyniąc tę piosenkę bardziej osobistą i emocjonalną. Wokal Stacha jest bardzo czysty, wyraźny, ale i głównie jednostajny, brakuje mi tutaj trochę takich smaczków, które zgrabnie przemycił Dawid.
Kasię i Jacka usłyszymy, gdy spędzimy z “Czerwonym SUVem” więcej czasu, podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia no i rósł, bardzo czekałam na efekt tej współpracy, po której nie powiem, wiele sobie obiecywałam. I chyba zbyt wiele, bo rodzeństwo Sienkiewiczów po prostu fajnie zaśpiewało fajny kawałek. Zabrakło mi tutaj ducha Kwiatu Jabłoni, tego rodzaju folku za których pokochała ich cała Polska, może nawet liczyłam na przemycenie mandoliny? Na pewno spodziewałam się czegoś więcej, to jest utwór zdecydowanie koncertowy, tak jak większa część płyty, więc dam mu jeszcze szansę przy okazji występu grupy na żywo, jednak nie wiem czy w tym przypadku brak Kasi i Jacka będzie tak odczuwalny jak w “Na pewno” Dawida.
Całość zamyka wcześniej już wspomniany “Do zobaczenia” i tak właśnie niech będzie – zdecydowanie nie żegnajmy się z tym albumem, tylko przeciwnie słuchajmy tak, by gdy już będzie taka możliwość śpiewać razem ze Stachem ile sił, bo wtedy dopiero ten krążek nabierze pełnej mocy, na żywo. Ogromne pokłony dla całej trójki za brak elektroniki, która dzisiaj jest już praktycznie wszechobecna w muzyce. W prostocie siła. Młodzi nie poszli na łatwiznę i wykombinowali naprawdę fajne dźwięki. “Czerwony SUV” jest ich bardzo dobrą wizytówką, której promocji oraz okładce towarzyszą fantastyczne fotografie Wiktora Franko, dodające wszystkiemu spójności – bo przecież detale ważne są! Mamy tutaj przykład debiutu z pomysłem zrealizowanego od pierwszej sekundy do ostatniej zahaczając właśnie o poboczne, wizualne tematy. W efekcie otrzymany produkt wyznacza nam kierunek twórczości Stacha Bukowskiego, który warto mieć na oku, bo ta trójka już pokazała nam bardzo dobry kawałek muzyki, który mam nadzieję wciąż jest tylko wstępem.
Tekstowo również grupa utrzymuje poziom, uważam, że słowo w muzyce to bardzo ważny aspekt, na który głównie zwracam uwagę, tym bardziej cieszy mnie fakt albumu nagranego w całości po polsku, z którego mogę wyciągnąć ciekawą myśl.
Stach Bukowski zabiera nas w blisko czterdziestominutową podróż muzyczną “Czerwonym SUVem”, czasami jedziemy z ogromną prędkością łapiąc wiatr we włosy, by potem nieco zwolnić i napawać się mijanymi krajobrazami. Podróż wyjątkowa, zdecydowanie warta kontynuacji najlepiej koncertowej, co mam nadzieję, szybko się nam spełni! Tymczasem zbieram swoje ulubione kawałki i dodaje je do mojej playlisty!
Polecamy również nasz wywiad z cyklu #gwiazdynarozbiegu z wokalistą grupy – Stachem:
#gwiazdynarozbiegu: STACH BUKOWSKI – “Chcemy żeby każdy utwór był dla nas przyjemnością”
Zajrzyj po więcej:
Facebook: https://www.facebook.com/stachbukowski/