Sound Of Touch: „Chcemy dotykać dźwiękiem”

Warszawski zespół Sound of Touch gra wyłącznie autorskie piosenki w nurcie art rock. Ich debiutancki album EP ukazał się 1 stycznia 2018. Muzyka ta opiera się na fundamentach klasycznego rocka, lecz słychać w niej różnorodne inspiracje. Do cech charakterystycznych grupy zaliczają się przede wszystkim charyzmatyczny żeński wokal, nietypowe aranżacje oraz ciekawe interakcje gitary z klawiszami. Muzycy mają na koncie szereg nagród: dwa zwycięstwa (FOKA 2016 oraz Bands’ Battle 2015), III miejsce w Konkursie Kapel DUCH 2015 oraz wyróżnienie na Ursynów Music Fest 2015. To ponadto finaliści Emergenza Polska 2016, GAPA 2015, Czacki Second Stage 2016 i SOFA 2016. Występowali już w takich klubach, jak Proxima, Harenda, Medyk, Remont, Hydrozagadka czy Sen Pszczoły, a także na scenach plenerowych w ogrodach BUW-u, z okazji WOŚP w Otwocku, na terenie Politechniki Warszawskiej oraz Wydziału Zarządzania UW. Ciekawostką jest fakt, że większość składu stanowią przyszli lekarze: troje członków kończy studia na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.

Jak wygląda historia Sound of Touch? Przybliżcie w skrócie Wasze najważniejsze osiągnięcia i istotne dla Was wydarzenia od momentu powstania formacji do dziś.

Tomasz (gitarzysta): Zespół powstał w 2014 roku. Z pierwotnego kwartetu w obecnym składzie oprócz mnie pozostali Bartek i Michał. Z Bartkiem i Piotrkiem (były saksofonista) poznaliśmy się w grupie dziekańskiej na studiach lekarskich.

Michał (perkusista): Z Piotrkiem poznałem się w orkiestrze dętej. Wiele z nim rozmawiałem na temat zespołu, że z chęcią pograłbym coś innego niż wszyscy. Piotrek powiedział, że ma kolegów na studiach – pianistę i gitarzystę. W końcu doszło do pierwszego spotkania. Zaiskrzyło. Zaczęliśmy częściej się spotykać i zaczęły powstać nowe kawałki o różnej stylistyce.

Tomasz: Oczywiście najistotniejsze wydarzenia to nasze sukcesy, a mamy już trochę ich na koncie – kilka finałów (między innymi Emergenza Polska 2016) oraz dwa zwycięstwa (Bands’ Battle 2015, FOKA 2016). Jednak najbardziej cieszy ukończenie naszej debiutanckiej EP-ki, która ukazała się 1 stycznia 2018 na naszym kanale YouTube.

Zdaje się, że istotnymi okazały się roszady składowe i objęcie funkcji wokalistki przez dotychczasową basistkę, Elisabeth Drozd. Skąd takie posunięcie i jak dzięki niemu rozwinął się zespół Sound of Touch?

Tomasz: Od początku działalności zespołu stawiamy sobie wysoką poprzeczkę. Priorytety się zmieniają – na początku chcieliśmy grać jak najwięcej koncertów, aktualnie skupiamy się na profesjonalnych nagraniach w studio. Do wszystkiego potrzeba jednak zaangażowania i motywacji do rozwoju. Z mojej strony mogę powiedzieć, że rozwój Eli na gitarze basowej był zdumiewający. W momencie dołączenia do zespołu w 2015 roku była totalnym świeżakiem, a już od pierwszej próby widać było jej determinację i pasję. To samo okazało się z warsztatem wokalnym. W ciągu dwóch lat poczyniła ogromny postęp w śpiewie. Stała się świadoma swoich możliwości i ograniczeń i nie przestaje szukać nowych ścieżek progresju muzycznego. Jej nieustanny głód twórczy zaowocował gothic-rockowym projektem o nazwie BreakDawn, z którym również szykuje debiut. Jako zajawka powiem, że eteryczne melodie jej autorstwa oraz intrygująca stylistyka brzmieniowa to największe atuty projektu BreakDawn.

Elisabeth (wokalistka): Od zawsze wokal był dla mnie instrumentem najbardziej intuicyjnym,
w którym czułam się najpewniej. Zaczęłam przygodę z nim od nauki śpiewu klasycznego, więc w chwili dołączenia do zespołu – będąc chwilowo bardziej zainteresowaną gitarą basową – nie wyobrażałam sobie siebie na pozycji frontwoman rockowego zespołu. Natomiast od tamtego czasu moje umiejętności rozwinęły się również w obszarze muzyki rozrywkowej, co zaowocowało chęcią spróbowania czegoś nowego. Staram się nieustannie doskonalić swoją technikę, mam zatem nadzieję, że i Sound of Touch na tym zyska.

Pierwszego stycznia wydaliście swoją EP-kę, można ją w całości sprawdzić na Waszym YouTube. Jak długo pracowaliście nad tym materiałem? Gdzie go rejestrowaliście i jak sami oceniacie efekt końcowy?

Tomasz: Z uwagi na zawirowania w składzie oraz inne losowe zdarzenia, jak na przykład złamana ręka Michała, proces nagrywania EP-ki trwał wyjątkowo długo, bo zaczęliśmy 9 lipca 2016. Same nagrania trwały około tygodnia, ale między sesjami nagraniowymi były spore przerwy, wokal nagrywaliśmy dwukrotnie. Za nagrania i miksy odpowiadał Robert Siemiński – mój dobry kumpel z rodzinnego miasta, podwarszawskiego Józefowa. Osobiście cieszę się, że mieliśmy tyle czasu na osłuchanie się z materiałem. Roberta odwiedzałem tak często, że jego dziewczyna zaczęła się na mnie krzywo patrzeć [śmiech]. Wspólną cechą moją i Roberta jest perfekcjonizm, co prawdopodobnie słychać na EP-ce. Mam nadzieję, że dalsze nagrania pójdą sprawniej, lecz co najważniejsze – ten minialbum jest jedną z rzeczy, z których jestem dumny najbardziej w życiu. 

EP-ka jest zapowiedzią dużego albumu. Ile na temat pierwszej płyty Sound Of Touch możemy zdradzić dziś?

Tomasz: Aranżacje materiału na longplay są w zasadzie skończone. Aktualnie pracujemy nad ostatnią, trzynastą piosenką. Względem EP-ki na pewno będzie więcej solówek gitarowych, ale pojawią się także dwie ballady mojego autorstwa – jedna jazzująca, a druga typowo rockowa. Pojawią się także trzy numery w stylu „Chill’n’Feel”, a więc skoczne rock’n’rollowe aranżacje z łatwo wpadającymi w ucho refrenami, czyli specjalność Bartka. Pozostałe trzy piosenki będą całkowitą nowością względem EP-ki. Jedna z nich to odświeżona wersja wyjątkowego dla nas utworu. Nazywa się „Utopia”, a jej tekst opowiada o świecie pozbawionym podziałów rasowych, religijnych i kulturowych. Jej wyjątkowość polega na tym, że był to nasz pierwszy w pełni dopracowany kawałek, napisany specjalnie na konkurs Szlagier dla Warszawy. Pierwotny tekst był po polsku i opowiadał oczywiście o warszawskiej historii i teraźniejszości. Nie pasował do konceptu płyty, ale niewykluczone, że nagramy kiedyś wersję z pierwotnym tekstem.



Czy planujecie jakieś klipy promujące wydaną EP-kę i zapowiadany album?

Tomasz: Z pewnością będziemy chcieli nakręcić teledysk. Problemem będzie na pewno wybór piosenki, ale mam nadzieję, że znajdziemy tę jedyną i wiosną zaczniemy pracę nad klipem. Kto wie, może uda się zrealizować więcej niż jeden? Pomysłów na pewno nam nie zabraknie, gdyż warstwa tekstowa jest różnorodna. Oczywiście jesienią moglibyśmy nakręcić „Złotą” [śmiech]. Czasem najprostsze pomysły bywają najlepsze.

Jeśli podczas Waszego koncertu ktoś krzyknąłby: „Czy jest na Sali lekarz?!”, to zdaje się troje z Was podniosłoby rękę?

Tomasz: Studia kończymy co prawda w czerwcu, ale już dzisiaj niektórzy lekarze i pacjenci zwracają się do nas „panie doktorze”, a do Eli „pani doktór”. Jednak uprzejmie prosimy, aby nie mdleć na naszych koncertach. Może widowisko nabrałoby dramaturgii, lecz dla odbioru muzyki może mieć to skutki nieodwracalne [śmiech]. Z drugiej strony skandal rodzi rozgłos…

W ubiegłym roku nagraliście utwór/hymn „Wszyscy jesteśmy pacjentami”. Czemu to służyło? To prawda, że utwór był wykorzystywany przy okazji niedawnego protestu rezydentów i zdaje się również protestów ratowników medycznych?

Tomasz: Z nagraniem hymnu Porozumienia Zawodów Medycznych wiąże się zabawna historia. Utwór ten nagrywaliśmy w trybie dyżurowym, czyli 24/7. Najwięcej w studio przesiedziałem ja i Bartek. Czas nas gonił, bo hymn miał być gotowy przed marszem 24 września 2016. Na szczęście mieliśmy wakacje, więc mogliśmy sobie pozwolić na taki maraton w studio. Na ostateczną aranżację duży wpływ miał Krystian Majderdrut (Fajne Studio). Wyszedł utwór niezbyt bliski naszemu stylowi muzycznemu, aczkolwiek był to nasz faktyczny debiut, także z perspektywy uważam go za bardzo udany. Solówkę klawiszową Bartek nagrywał około piątej nad ranem, czego absolutnie nie słychać na nagraniu. Okazało się, że mamy w zespole cyborga [śmiech]. Piosenka potem wykonana została przez naszą poprzednią wokalistkę, Martę Kempę, podczas wspomnianego marszu. Nic mi nie wiadomo o tym, żeby była puszczana podczas późniejszych marszów czy manifestacji. Jest jednak ciągle dostępna na trzech kanałach YouTube. Oprócz nas piosenką pochwaliło się oczywiście Porozumienie Zawodów Medycznych, ale też Fajne Studio, umieszczając ją wśród najważniejszych dokonań.

Michał: Pamiętam dzień nagrania „Pacjentów” jakby to było wczoraj. To było dla nas wyzwanie. Najpierw perkusja. Wokół cały czas wirujący napis „Kocham Cię, Warszawo!”, na wieżowcu nieopodal :). Nagranie partii bębnów zakończone o godzinie czwartej. Powrót do domu, telefon do kierownika, że chciałem wziąć urlop na żądanie. Kierownik: „Zaspał Pan?”. Ja: „Nie, dopiero wróciłem do domu”.

Studentom medycyny faktycznie udaje się znaleźć czas na muzykę?

Elisabeth:  Muzyka jest po prostu bardzo ważnym elementem w naszym życiu, pasją. Na pasję zawsze znajdzie się czas. Oczywiście jednoczesne studiowanie na kierunku lekarskim wymaga niemałych umiejętności w organizowaniu swoich planów, ale jak widać – nie jest to rzecz niewykonalna.

Jak wyglądają Wasze plany na rozpędzający się 2018 rok? Co oprócz wydania płyty chcielibyście osiągnąć?

Elisabeth: Chcemy przede wszystkim się rozwijać, doskonalić swoje muzyczne i społeczne umiejętności. Zespół dużo pod tym względem nam dał. Nauczył nas pracy grupowej, pewności siebie, walki z tremą i oczywiście tworzenia ciekawych melodii oraz aranżacji. Chcielibyśmy także pokazywać naszą muzykę na żywo, promować Sound of Touch w świecie artystycznym i zapewne tym właśnie się zajmiemy.

Dziękujemy za rozmowę. Ostatnie słowo należy do Sound of Touch.

Tomasz: Jak nazwa wskazuje, chcemy dotykać dźwiękiem i przesłaniem tekstów. Dlatego zapraszamy przede wszystkim do posłuchania naszej EP-ki, a jeśli się spodoba, polubienia nas na Facebooku. O resztę wrażeń zadbamy osobiście!



Zajrzyj po więcej:

Sound of Touch na Facebooku


Napisz komentarz