„Śpiewam głównie o codzienności, lubię opowiadać historie i rozbawiać ludzi” – HELA ME RY dla Muzykoholików

"Śpiewam głównie o codzienności, lubię opowiadać historie i rozbawiać ludzi" - HELA ME RY dla Muzykoholików

HELA ME RY, piosenkarka, autorka tekstów, śpiewaczka. Absolwentka Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Zarzuciła śpiewanie w operze dla muzyki popularnej wśród młodego pokolenia.

Całkiem niedawno ukazał się kolejny singiel zapowiadający debiutancki album artystki „Disco Yolo”. Zanana z nietuzinkowych kompozycji, charakterystycznych tylko dla siebie wideoklipów i przesłaniu w tekstach, bo o życiu w końcu śpiewać trzeba potrafić!

Zapraszam do lektury wywiadu z Helą. Porozmawiamy o muzyce, nadchodzącym albumie i …

Karolina Filarczyk

HELA ME RY

Wytłumacz mi proszę, jak opera skrada serce młodej osoby?
Hej, to trudno wytłumaczyć. Wydaje mi się, że dla mnie była pewnego rodzaju ucieczką od współczesności, której potrzebowałam jako nastolatka. Czułam się przebodźcowana przez kulturę popularną i w muzyce klasycznej odnalazłam azyl i spokój, a także gamę romantycznych emocji, które przeżywałam jako młoda osoba. Opera ma też wymiar mistyczny i cokolwiek by się o niej nie mówiło, ciężko jest to zanegować.

Śpiewaniem operowym byłaś już znudzona, doszłaś do wniosku, że nie da Ci ono popularności w tych kręgach, które byś chciała, czy…
Od kilku lat czułam zmęczenie materiału, ale przyznam, że już trochę mnie dziwią takie pytania, bo człowiek przecież ma prawo robić różne rzeczy zawodowo, czy dla przyjemności, zmieniać je, mieszać i szukać nowych. W tym momencie dobrze się bawię w muzyce rozrywkowej i dość mocno się na tym skupiam, ale to nie znaczy, że kończę z innymi rodzajami sztuki i w sumie nie wiem, po co miałabym się tak ograniczać.

Czym skorupka za młodu… Jakich piosenka słuchała mała HELA ME RY jako mała dziewczynka?
Jako naprawdę mała dziewczynka najbardziej lubiłam Michaela Jacksona, co teraz może brzmieć creepy. Lubiłam wszystko, co w latach 90. leciało w radiu, to był niesamowity czas otwarcia na zachód i mnie, jako dziecku też udzielała się ta ekscytacja. Więc nasiąkłam dosłownie wszystkim, od Joe Cockera, po Britney Spears, albo Eminema. Też szczególne miejsce w moim procesie dorastania miał punk rock, ale to już bardziej gimnazjalna historia.

Jesteś matką swoich utworów. Niestraszne Ci komponowanie, czy też pisanie tekstów. Nie masz zaufania do innych w branży, czy zwyczajnie cały blichtr bądź porażkę chcesz brać na siebie?
Na co dzień przy kompozycjach pracuję z Jackiem Szabrańskim. Moim w całości autorskim dziełem jest „Cztery pory i ser”. Jestem raczej matką tekstów. Piszę swoje teksty, bo lubię pisać. Sprawia mi to frajdę, dlatego to robię.

Twoje testy, specyficzne w formie i przekazie trafiają do co coraz szerszej publiczności. O czym chcesz wyśpiewać swoim słuchaczom?
Śpiewam głównie o codzienności, lubię opowiadać historie i rozbawiać ludzi.

W piosenkach pokazujesz świat z bardzo kobiecej, wręcz feministycznej perspektywy – bo tak czujesz, bo taka moda? A może najzwyczajniej w świecie, pragniesz dać swoim słuchaczkom nieco odwagi i otuchy w „codziennych walkach” o lepszy poranek?
Bardzo mnie cieszy moda na feminizm. Jestem kobietą, musiałabym być szalona, żeby mnie to nie cieszyło. Pokazuję świat ze swojej perspektywy, prawdopodobnie w pierwszej kolejności myślę o tym, żeby dodać otuchy sobie, ale jestem pewna, że jest wiele ludzi, którzy postrzegają świat tak jak ja. Moja muzyka jest dla nich. Te piosenki noszą raczej potencjał krytyczny i demaskatorski. Z drugiej strony staram się unikać moralizatorstwa.

Jeśli o specyficzności mowa… twoje klipy to małe perełki tej formy przekazu. Nie ma w nich banałów, często dopatrzyć się można tzw. drugiego dna. …, bo czy jest wiele „żółtych serów” pląsających w klipie? Kto odpowiada za te małe arcydzieła? To wszystko to twoje pomysły?
Dziękuję, jestem bardzo związana emocjonalnie z moimi klipami, szczególnie z tym o serze, bo jest bardzo osobisty. Jest wiele osób, które pomogły mi w realizacji pomysłów, przede wszystkim Bartek Białobrzeski, a także przy „Daj mi” Michał Zdunik i Kasia Wesołowska. „Disco Yolo” był pomysłem Karoliny Zaleszczuk i Kariny Dudzińskiej. Praca nad klipem to zazwyczaj burza mózgów. Wyjątkiem jest klip z serem, gdzie byliśmy z Bartkiem zdani tylko na siebie i kamerkę z lat dwutysięcznych. Byliśmy nakręceni mockumentami, które uwielbiamy, przede wszystkim Nathan for You, The Office i Dobre Rady Johna Wilsona. Zazwyczaj staram się, aby teledysk dopełniał historii, która jest w piosence. Stanowi dodatkowe pole interpretacji dla słuchacza. A co do sera, to był to rodzaj mojej fanaberii, wydało mi się to cudownie abstrakcyjne, a jeśli jest coś, co mnie kręci, to właśnie nadawanie znaczeń bezsensownym elementom. Tak też postrzegam życie.

Wiosna 2022, to będzie pracowity czas dla Ciebie. Na wtedy bowiem zaplanowana jest premiera twojego albumu. Trema już jest, czy dajesz sobie na nią jeszcze czas?
Zazwyczaj czuję tremę, gdy już jest za nią za późno… Na razie chcę się skupić na pracy i radości związanej z tym, że będę miała swój album. Bo to nie jest coś, czego się spodziewałam, trochę nie mogę uwierzyć, że to się ma wydarzyć.

Całkiem niedawno ukazała się nowa piosenka. „Disco yolo”. Otoczka rodem z PRL okraszona tekstem wybitnie współczesnym… specyficzny oksymoron z przypadku czy działanie z premedytacją?
Otoczka z PRL, na pewno dopełnia interpretacji piosenki. Myślę, że łatwo to wyłapać. Jak jesteśmy przy temacie, to klip ma miejsce w cudownym miejscu, sklepie Pogodne na Warszawskiej Ochocie, gdzie jest mnóstwo szalonych artefaktów z tamtych czasów.

Jesień na rozbiegu. Zakładamy, że pandemia zapomniała o nas i koncerty jesienne będą się odbywać. Jest szansa spotkać Cię gdzieś na trasie, gdzieś w Polsce przy mikrofonie?
Zapraszam na koncert na festiwalu Woman’s Voices 9.10 w Bydgoszczy! To będzie mój debiut na festiwalowej scenie i myślę, że będzie super!

fot. Krystian Bogucki

Napisz komentarz