mona polaski wraca do gry w wielkim stylu. Całkiem niedawno na rynku pojawił się ich „Oryginał”, o którym zamienimy kilka słów.
Trio z Łodzią w tle jest dumne ze swojego nowego krążka. Nasz portal także dostrzegł w niej potencjał i objął swoim patronatem medialnym.
Zapraszamy Was do lektury wywiadu z chłopakami z mony. Dowiecie się o początkach zespołu, procesie powstawania „Oryginału” i…
Karolina Filarczyk: mona polaski… w wolnym tłumaczeniu, to…
mona polaski: Marzenie senne, które przybyło z dalekich, otchłani, spelunek spod ciemnej gwiazdy i piwnic nasiąkniętych wilgocią, żeby położyć nam u stóp wieniec drugiej młodości. Nazwa ta jest przez nas konsekwentnie pisana z małych liter i jest neologizmem, który może też kojarzyć się z imieniem i nazwiskiem. W tej nazwie zawarty jest duży komponent kobiecy, który powoli wsącza się w zespół. Powstanie tej nazwy ma oczywiście swoją historię, ale to innym razem…
Grupa powstała w 2018 roku. Przybliżcie naszym czytelnikom, jak krystalizowała się mona.
Formacja krystalizowała się od 2018 do 2022, w tym czasie szukaliśmy idealnej formy, w której muzyka mony mogłaby wybrzmieć z odpowiednim pierdolnięciem. Były eksperymenty z graniem w duecie oraz testowanie paru gitarzystów. W końcu skład się wykrystalizował i rozszerzył, a więc obecnie jesteśmy zgrają pięciu przyjaciół. Praca przy dwóch albumach i granie koncertów oraz przedziwne spotkania doprowadziły do momentu, w którym grupa stała się bardzo mocna a klej, który nas łączy jest spoiwem wynikającym z wymieszania różnorodności, brutalności, męskich łez, euforii i miłości.
Wasza muzyka, nie da się ukryć, nie klasyfikuje się łatwo. Wasze dźwięki to doskonała mieszanka tego i tamtego. Post punk ze szczyptą alternatywy i dwiema łyżeczkami elektroniki. Jak powstają Wasze utwory? Macie wyznaczonego człowieka od muzyki i od słów, czy jest to ewidentnie praca kolektywna?
Nie mamy wyznaczonych żadnych wytycznych, nie ma w tym ani krzty planu, bo piosenka pojawia się bez zapowiedzi, wypływając z efemerycznej chmury, która nadlatuje znienacka i znika po paru sekundach. Nasza muzyka rodzi się w wyniku reakcji na okoliczności, utwory przychodzą, a my łapiemy je w wielką siatkę podobną do tej, z którą biegał po łące Pan Kleks. Potem piosenki mają oczywiście swój okres dojrzewania i ten bardziej pragmatyczny etap produkcji i dopinania wszystkiego na ostatni guzik.
mona polaski z miasta Łodzi pochodzi. Nasza kraina zwana poetycko miastem meneli wbrew pozorom zna się na muzyce. Zgadzacie się z tym?
Wolę określenie miasto kamienic (o ile niebawem wszystkich nie wyburzą), choć zdaję sobie sprawę z tego, że to miejsce jest specyficzne oraz na swój sposób odjechane. Nasze numery są po to, żeby przekształcać nawet najbardziej hardkorowy hiperrealizm w baśnie i być może dlatego to okrutnie dziwne miasto, które jawi mi się, jako mroczne Gotham z Batmana jest tak wdzięcznym miejscem odnajdywania inspiracji. Muzyka przepływa przez to miasto, historie i piosenki same się tutaj realizują. Mówiąc o Batmanie, mam na myśli ten ostatni film z 2022, który urzekł mnie najbardziej ze wszystkich Batmanów.
W ubiegłym roku Sound Edit – koncert dla lokalsów, w tym roku 600 lecie miasta Łodzi – wygląda na to, że łódzkie pochodzenie Was nie ominie (śmiech). Gdzie można Was spotkać, posłuchać, kiedy akurat jesteście w LDZ?
Tak naprawdę tylko Michał jest rdzennym, oryginalnym łodzianinem, reszta składu to włóczykije, którzy wpadli tutaj w pętlę, z której nie sposób się wydostać. Np. nasz perkusista jest z Krośnic, Wojtek – realizator z Wrocławia. Kiedyś można było nas spotkać w Barze Anna, a teraz mamy kilka swoich miejscówek. Próby gramy na Moniuszki w Kamienicy YMCA, w podziemiach, gdzie jest piękny zabytkowy basen, w którym na studiach miałem w-f. Lubimy też Casablancę na Starym rynku, gdzie jest świetna atmosfera.
Stało się, wasz „Oryginał” już jest. Mowa o waszym drugim albumie. Czujecie na plecach oddech tzw. syndromu drugiej płyty?
Czujemy raczej nad szyją błogi brak miecza Damoklesa i ogromną radość, że pomimo wszelkich trudności ten album w końcu się ukazał i tak ładnie wyszedł i został wydany w znakomitym labelu, jest to dobry czas i czujemy to życiodajne wiosenne powietrze.
„Oryginał” powstawał w czasach pandemicznych. Jak bardzo nabroiła ta atmosferze na waszym nowym krążku? Skąd pomysł na taki właśnie tytuł albumu?
Atmosfera izolacji sprawiła, że było trochę trudniej się spotykać, ale nie mogło nas to zatrzymać. Nasze spotkania przeobraziły się w cykl mikro-mytingów, do których dochodziło w pewnych odległościach czasowych. Praca nad płytą miała swoje etapy i była realizowana w różnych miejscach, miastach porach dnia i nocy. Te warunki wpłynęły na brzmienie płyty; tak autentyczne i pierwotne. Był las, piwnice, sale prób, pociągi, auta, pętle tramwajowe… były całe noce spędzone na pracy i oślepiające świty…
„Przystanek Alaska”, „Pasujesz” i „Wracam do siebie” zostały wytypowane do promowania Waszej najnowszej płyty. Dlaczego akurat te piosenki zostały przedstawione waszym fanom jako pierwsze?
Te utwory wydały nam się najbardziej odpowiednie pod względem stopniowego ujawniania klimatu tego albumu. Każdy z nich zawiera osobliwe pierwiastki, które budują nastrój płyty. Myślę, że w dużej mierze kierowały nami emocje, ale był też jakiś zmysł, który szeptał, że te numery prędzej czy później zaczną mocno współgrać w odbiorcach muzyki, że szyfry zawarte w tych numerach samoczynnie rozkodują się w sercach tych, którzy zechcą nas posłuchać.
Powiedzcie, gdzie będzie można was posłuchać i kiedy to będzie Łódź?
Obecnie przygotowujemy się do koncertów i festiwali, o których wkrótce damy znać w naszych mediach społecznościowych. Najbliższe potwierdzone koncerty odbędą się w Poznaniu, Krotoszynie, Chełmnie, Powidzu i jeszcze w paru miejscach. W Łodzi wystąpimy 30 lipca na 600 lecie miasta. Na koncertach wykonamy wybrany materiał z obu naszych albumów. Jeśli chodzi o nowy materiał w całości, a w szczególności o utwór „Leszek Pisz” to trwa morderczy i wycieńczający trening naszego perkusisty Szymona, trening, który można porównać tylko z treningiem Rocky’ego przed walką z Ivanem Drago, bo „Leszek” to song niebywale szybki i wymagający precyzji. A tak w ogóle to chciałbym bardzo mocno w imieniu całego zespołu pozdrowić wszystkich monowców, moniarzy i moniary i wszystkich tych, którzy może jeszcze się wahają, ale chcieliby wejść do grona naszej wspólnoty.