„Wcześniej jedynie bawiłem się muzyką. Teraz myślę, że dojrzałem do tego, by zacząć nią coś opowiadać.” – Jacek Kawalec

Jacek Kawalec to artysta, którego muzyczna ścieżka jest równie barwna, co jego aktorska kariera. Od rocka, przez bluesa i soul, aż po współpracę z Budką Suflera – jego doświadczenie sceniczne jest imponujące. W najnowszym singlu „Frak szczęścia” opowiada o poszukiwaniu radości i refleksyjnej stronie życia.

W naszym wywiadzie Jacek dzieli się inspiracjami, emocjami towarzyszącymi pracy nad nowym materiałem oraz tym, jak zmieniało się jego podejście do tworzenia na przestrzeni lat. Jakie znaczenie ma dla niego szczęście? Jakie niespodzianki szykuje dla słuchaczy na nadchodzącym albumie? Zapraszamy do lektury!

Jacek, „Frak szczęścia” to utwór pełen emocji i nadziei. Co było główną inspiracją do napisania tego kawałka?

Był nim pewien istotny zwrot w moim własnym życiu. Artysta ma ten przywilej, że może to zawrzeć w metaforach i niedopowiedzeniach – na przykład w tekście piosenki.

W swoim singlu mówisz o odnalezieniu szczęścia. Jakie znaczenie ma dla Ciebie osobiste szczęście i jak wygląda jego poszukiwanie w Twoim życiu?

Chyba każdy człowiek, cokolwiek robi w życiu, nawet jeśli się do tego nie przyznaje, kieruje się poszukiwaniem swojej własnej drogi do szczęścia. Dla każdego szczęście jest czymś innym i trudno je zdefiniować. Ważne jest, by szukając własnego szczęścia nie burzyć szczęścia innych.

Muzyczna droga Jacka Kawalca jest bardzo zróżnicowana – od rocka po bluesa, soul i współpraca z Budką Suflera. Jak te różne doświadczenia wpływają na Twoje obecne brzmienie?

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że nawet od muzyki klasycznej, bo jako dziecko chodziłem do szkoły muzycznej, gdzie uczyłem się gry na fortepianie, a jako licealista śpiewałem w chórze Władysława Skoraczewskiego w Teatrze Wielkim w Warszawie, biorąc udział w przedstawieniach operowych. To było bardzo dawno temu, ale też lata pracy w zawodzie aktorskim wpływały na mój warsztat wokalny, bo wiele sytuacji scenicznych wymagało ode mnie śpiewania. Sztuki Bertolda Brechta, czy produkcje musicalowe, w których brałem udział. A ostatnich kilkanaście lat to coraz intensywniejsze występy koncertowe, które siłą rzeczy poszerzają mój warsztat wokalny. Czuję, że śpiewa mi się coraz swobodniej. Myślę, że można to zauważyć, gdy posłucha się mojej, nagranej 30 lat temu płyty „Be My Love”, na której miałem spore problemy z natrętną wibracją i porówna się to z tym, co śpiewam dzisiaj.

Co chciałbyś przekazać słuchaczom poprzez swój nadchodzący album, który zapowiada singiel „Frak szczęścia”?

Chciałbym po prostu dać trochę radości życia. Ale nie bezrefleksyjnej, lecz świadomej radości.

Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas nagrywania tego utworu? Czy było to dla Ciebie wyzwanie, czy raczej przyjemność?

Nagrywałem go z Piotrem Bogutynem – znakomitym gitarzystą, ale też wszechstronnym aranżerem i producentem muzycznym z ogromnym doświadczeniem studyjnym, więc silne emocje, które zawarłem w napisanym przeze mnie tekście, musiałem umieścić w pewnych, pięknie przez niego zarysowanych ramach. Piotrek uświadomił mi, że te emocje trzeba w pewnym sensie jakby poskramiać.

Jako artysta, który wciąż otwiera nowe rozdziały swojej kariery, jak widzisz swoją muzyczną przyszłość?

Przede wszystkim chciałbym coraz więcej koncertować. To bardzo rozwijające. Lata pracy w projektach coverowych dały mi wiele radości, ale czas wreszcie na własną twórczość.

Co czeka nas na Twoim nadchodzącym solowym albumie?

Trochę fajnej, mam nadzieję dobrej i szczerej, muzyki dla zwykłych ludzi. Sam jestem zwykłym człowiekiem.

W wywiadach i projektach, w których brałeś udział, często wcielałeś się w legendarne postacie. Jakie doświadczenie w pracy nad tymi projektami miało wpływ na Twoje podejście do własnej twórczości?

W wywiadach raczej starałem się być sobą 🙂 To naśladownictwo i wcielanie się w postacie jest chyba moją aktorską cechą – wszak praca aktora to właśnie wcielanie się w postacie. Jedną z nich był Joe Cocker – mistrz coveru. Artysta, który śpiewał wyłącznie piosenki innych artystów. Robił to jednak zawsze we własny sposób, niekiedy całkiem odmieniać kształt utworów. On właśnie uświadomił mi, że trzeba iść własną drogą.

W kontekście „Fraka szczęścia”, jak myślisz, co sprawia, że muzyka jest skutecznym narzędziem do wyrażania osobistych emocji i refleksji?

Tak, jak emocje i refleksje mogą być różne – jest ich przecież cała paleta – od rozpaczy do euforii, tak muzyka może operować różną dynamiką, rytmem melodią. Możemy grając i śpiewając, wykrzyczeć coś lub wyszeptać i dzięki temu dotrzeć do świadomości drugiego człowieka.

Napisz komentarz