Magdalena Lasota zaprasza Was do odsłuchu jej “Pamiętnika”. Album to autorskie dzieło wokalistki, w którym możemy na moment zagłębić się w najskrytsze zakamarki życia Magdy
Każda z nas chce zostać piosenkarką. Ze szczotką do włosów, czy dezodorantem katujemy domowników swoimi wykonami. W tobie jednak muzyka zagościła na dobre i z nią właśnie postanowiłaś połączyć swoje życie. Dlaczego?
To jest bardzo dobre pytanie, na które do tej pory szukam odpowiedzi. Nie pochodzę przecież z muzycznego domu. Ani moja mama, ani tata nie zajmują się muzyką. Z tego, co wiem, moja prababcia śpiewała w chórze, a dziadek był organistą, więc ewentualne muzyczne geny pojawiały się we wcześniejszych pokoleniach. Ja nawet kiedyś miałam taki muzyczny kryzys, kiedy myślałam, że „to jednak nie dla mnie”, „ja się nie nadaję”. Było to po egzaminach wstępnych do Akademii Muzycznej, do której się nie dostałam. Zaczęłam wtedy studiować Turystykę i Rekreację. Jednak muzyka na tyle głęboko siedziała mi w sercu i nie dawała spokoju, że po 3 latach ponownie przystąpiłam do egzaminów na uczelnię artystyczną. Tym razem z powodzeniem, tak że gdzieś ta droga była mi jednak pisana. Wierzę w to, że wszystko dzieje się w odpowiednim dla mnie czasie.
Których artystów słuchałaś, kiedy byłaś nastolatką?
Kochałam polski rock: Lady Punk, Perfect, Lombard, Urszula…
Ile z tych artystów przetrwało do dziś i którzy z nich budują twoją muzykę?
Polska muzyka dość mocno ewoluowała przez ostatnie lata, dlatego obecnie bliższa jest mi muzyka zagraniczna. Jeżeli chodzi o gatunek, nie mam ulubionego, słucham zarówno Gregorego Portera, jak i Jessie J., po Coldplay.
Swój warsztat budowałaś u najlepszych. Zapendowska, Badach, Szcześniak… Jakich trzeba mocy użyć, by trafić pod skrzydła takich legend?
Ja zawsze byłam fanką różnej maści warsztatów: musicalowych, jazzowych, piosenki aktorskiej… Zarówno pani Zapendowska, jak i pan Badach i pan Szcześniak byli wykładowcami takich różnych warsztatów. Czasem, żeby zostać uczestnikiem trzeba przejść eliminacje, ale czasem wystarczy po prostu wysłać zgłoszenie. To jest fenomenalna sprawa! Każdy z tych wykładowców skupia się na innym aspekcie: jeden przywiązuje ogromną wagę do intonacji, drugi do interpretacji, a jeszcze inny do rytmiki, improwizacji, czy oddechu. Jest mnóstwo rzeczy, nad którymi wokaliści muszą pracować, dlatego polecam korzystać z wiedzy różnych nauczycieli.
Voice… z perspektywy czasu i dla wszystkich tych, którzy chcieliby zaistnieć w TV, poleciałabyś programy tego typu?
Tak! To była fantastyczna przygoda! Pierwszy raz miałam do czynienia z produkcją telewizyjną na taką skalę. To również był dla mnie ciekawy test: czy poradzę sobie ze stresem, czy potrafię pracować z kamerą, czy podołam ewentualnej krytyce… Jestem wdzięczna za to doświadczenie!
Wokalistka, kompozytorka, autorka tekstów. W której dziedzinie branży muzycznej czujesz się najlepiej?
Najlepiej czuję się jako wokalistka i autorka tekstów. W komponowaniu nie mam takiej łatwości, ale mam wokół siebie ludzi, którzy chętnie mi w tym pomagają.
Całkiem niedawno światło dzienne ujrzała twoja płyta „Pamiętnik”. Podziel się z nami historią powstania tego albumu. Faktycznie każda z piosenek, to taka ważna karta z twojego kalendarza?
Tak, „Pamiętnik” powstawał aż 10 lat! Napisanie każdego utworu wiązało się z innym etapem mojego życia i opowieścią o różnych osobistych przeżyciach, przemyśleniach, radościach oraz frustracjach. To wszystko mnie ukształtowało.
Między innymi „Awantura”, „Cukierki miętowe”, czy „Korpoświat”, to piosenki, które wytypowałaś do tego, by zapowiadały twoje solowe dzieło. Dlaczego wybrane zostały właśnie te?
Właściwie było ich znacznie więcej: „Pierwiastek szalonego umysłu”, „Kobieta doskonała”, „Warto żyć”, „Inferno”, „Pajęczyna”… Wydawałam single sukcesywnie od 2018 roku. W końcu doszłam do wniosku, że chcę wszystko spiąć w całość i wydać album.
Gdybyś miała w kilku słowach zdefiniować odbiorcę idealnego twojej muzyki, to kto by to był?
Myślę, że mam dość różnorodne grono odbiorców. Sądzę też, że nie wpisuje się typowo w kanon młodzieżowy. Nie posługuję się slangiem, a wręcz skupiam się na tym, żeby moje teksty miały drugie dno, skłaniały do refleksji i pozostawiały odbiorcy dowolność interpretacji. Moje utwory mają też nieoczywiste aranże. Staram się, żeby były na tyle ciekawe, żeby mógł je docenić ktoś, kto na co dzień zajmuje się muzyką, a jednocześnie wpadały w ucho ludziom niezwiązanym z branżą. Nie wiem, czy jest ktoś taki jak „odbiorca idealny”, ale cieszę się, jeżeli ktoś utożsamia się z moimi utworami. Kiedy słyszę „to chyba o mnie”, „ja też tak mam”, „wzruszyłem się” – to wiem, że to, co robię, ma sens.
Stacje radiowe. Twoje piosenki wpadły w ucho dyrektorom muzycznym i nie da się ukryć, że całkiem chętnie emitują je na swoich antenach. Zdradź naszym czytelnikom, co powinna mieć, a czego nie mieć utwór, który ma gwarancje na to, by została „puszczona” w radio?
Nie ma klucza. To jest wypadkowa gustu i szczęścia.
Od premiery albumu mijają 3 miesiące. Jakie masz sygnały z pola bitwy? Podoba się?
Tak! Mam wrażenie, że „Pamiętnik” dopiero tak naprawdę się rozkręca. Często też słyszę, że utwory na płycie, które nie były wydane jako single, są naprawdę bardzo miłym zaskoczeniem. Cieszy mnie to.
Będzie szansa usłyszeć twój „Pamiętnik” na żywo, może podczas jakiejś trasy koncertowej?
Tak, pracuję nad tym.
Karolina Filarczyk
Magdalena Lasota – wokalistka, autorka muzyki i tekstów, właścicielka charakterystycznego głosu, który pozwala jej obracać się w różnorodnej stylistyce. Na co dzień mieszka w Warszawie, gdzie koncertuje, wykonując zarówno standardy popularnej muzyki rozrywkowej, jak i autorski repertuar.