Kriss Sheridan: „(…) nie lubię standardowych i przewidywalnych rozwiązań”

Młody i utalentowany… obywatel świata… zdolny muzyk. O kim mowa? Kriss Sheridan, jeden z najlepiej rokujących wokalistów młodego pokolenia. Kriss ma na koncie dwa single, w tym jeden ze statutem sprzedaży Złotej Płyty. 

Co szykuje dla swoich fanów? Kiedy zagra w Polsce? Gdzie najlepiej mu się tworzy? O wszystkim dowiecie się z naszego wywiadu.

Specjalnie dla Muzykoholików, ekskluzywna rozmowa z Krissem Sheridanem!


Karolina Filarczyk

Kriss Sheridan

Polak, Niemiec, Amerykanin… prawdziwa mieszanka wybuchowa (śmiech). Przybliż naszym czytelnikom historię swojego pochodzenia.

(śmiech) Sam nie wiem skąd jestem. Urodziłem się w Polsce, w Bielsku-Białej. Mama jest Polką, ojciec Amerykaninem, mam do tego niemieckie obywatelstwo. Mieszkałem, chodziłem do szkół i studiowałem w różnych krajach, m.in. USA, Niemczech, Polsce i Hiszpanii.

Z którą narodowością czujesz się najbardziej związany?

Wszędzie czuję się dobrze, zawdzięczam to rodzicom, którzy wychowali mnie w sposób międzynarodowy, kosmopolityczny, że wszystko jest możliwe, że świat stoi otworem. Najbardziej mnie chyba ciągnie do Polski, tęsknię za Polską i chciałbym do niej wrócić na stałe.

Aktor, model, piosenkarz… prawdziwy człowiek renesansu. Z którą profesją wiążesz poważniejsze plany na przyszłość, czy każda z nich, to po prostu kolejny stopień wtajemniczenia?

A wiesz, że nawet zaczynałem jako student prawa, na Uniwersytecie w Berlinie. Prawo rzuciłem po 3 miesiącach studiów. Rodzice chcieli, żeby coś ze mnie było, bezpieczna praca na etacie. Niestety nic z tego nie wyszło (śmiech). Aktualnie skupiam się na muzyce.

W Polsce twoja muzyka radzi sobie bardzo dobrze w rozgłośniach radiowych, a jak jest w Niemczech?

Rzeczywiście aktualnie promujemy się najbardziej na polskim rynku i jest to bardzo intensywna promocja. W ciągu ostatnich 7 tygodni odwiedziłem ponad 30 stacji radiowych, 10 telewizji, mamy mnóstwo publikacji. Obydwa single dotarły do 1 miejsc w polskich rozgłośniach radiowych, drugi z nich osiągnął status Złotej Płyty, co mnie bardzo cieszy. Niemiecki rynek muzyczny mniej mnie interesuje. Natomiast najnowszy singiel „I don’t wanna say goodbye” leci na przykład w tym tygodniu jako Singiel Tygodnia w sieci niemieckich rozgłośni Radio Bayern, Radio BayernWelle. Wcześniej w Niemczech współpracowałem ze stacjami telewizyjnymi i radiowymi takimi jak RTL czy ProSiebenSat.1, zagrałem też w kilku filmach, między innymi w ostatnim filmie kinowym „Zettl” Helmuta Dietla, znanego niemieckiego reżysera, takiego „niemieckiego Andrzeja Wajdy”.

Bardziej niż niemiecki interesuje mnie amerykański rynek muzyczny. Ale jest on tak wielki, ze zawsze mnie jakoś odstraszał. Oczywiście wiążemy z nim plany. Współpracuję obecnie z topowymi producentami amerykańskimi, natomiast na razie nie mogę za dużo zdradzać.

Na koncie masz dwa single: “Happy” i “I don’t wanna say goodbye”. Ten drugi zdobył status Złotej Płyty. O czym są te piosenki?

„Happy” to utwór o poszukiwaniu siebie, o szukaniu szczęścia w życiu, o tym co jest w życiu najważniejsze, o czym często zapominamy w zabieganiu i obowiązkach dnia codziennego. „I don’t wanna say goodbye” jest o nieszczęśliwej miłości, o zdradzie, złości. O sytuacji, w której oszukuje i zdradza cię dziewczyna, zostawia dla innego mężczyzny, a ty mimo tego nadal ją kochasz i masz nadzieję, że do ciebie wróci.



Zdradź naszym czytelnikom, kiedy będą mogli się spodziewać trzeciego singla. Zaśpiewasz go znów po angielsku, czy dasz pokaz możliwości śpiewania w języku polskim?

Wszyscy już się boją trzeciego teledysku (śmiech). Chcemy podnosić poprzeczkę z każdym singlem. Trzeci singiel na lato. Natomiast czy będzie to utwór z producentem amerykańskim, brytyjskim, z Dj-em hiszpańskim, czy duet ze znaną piosenkarką, nie chcę na ten moment jeszcze mówić. Uwielbiam nieprzewidywalność i zaskakiwać fanów coraz to nowymi pomysłami.

Dwa single – dwa teledyski. “Happy” – spokojny, nazwałabym go nieco widokowym. Za to “I don’t wanna say…” , to mini film! Fabuła, pirotechnika, rekwizyty – zupełnie inna robota. Kto jest odpowiedzialny za te teledyski? Kto wpadł na pomysł by akcja klipu rozgrywała się w Twierdzy Modlin?

„Happy” to rzeczywiście taki spokojny, ładny teledysk, widoczki z Norwegii. Lubię go i myślę, że jak na pierwszy singiel i teledysk to był to całkiem fajny start. Teledysk do „I don’t wanna say goodbye” to obraz walki o miłość, zobrazowany jako historia bondowska, schemat porwania i odbicia. Klip został nakręcony w Polsce ze znanym reżyserem teledysków Piotrem Smoleńskim. Ja jestem typem z „ADHD” (śmiech), 100 pomysłów na minutę, nie lubię standardowych i przewidywalnych rozwiązań jakich pełno w polskich teledyskach. Piotr jest współautorem sukcesu m.in. Cleo i Donatana „My Słowianie” i 20 innych ich teledysków, kręcił tez dla Maryli Rodowicz i innych polskich gwiazd, ma swoje oryginalne wizje. Od razu nawiązała się między nami nić porozumienia. Chciałem bardzo połączyć muzykę z aktorstwem, jestem między innymi po amerykańskiej szkole aktorskiej. Chciałem też, żeby przynajmniej jeden mój teledysk był nagrany w Polsce. Jak Piotr pokazał mi miejsce pod Warszawą zwane Twierdzą Modlin, to od razu zakochałem się w tym miejscu. Andrzej Wajda kręcił tam wcześniej sceny do „Pana Tadeusza”. Ciężko było załatwić pozwolenie, ponieważ Twierdza jest obecnie w rękach prywatnego dewelopera. Natomiast ci którzy mnie znają, wiedzą już, że gdy ja się na coś uprę, to muszę to mieć (śmiech). Atmosfera na planie była okay, jedynym wyzwaniem była pogoda. Teledysk kręciliśmy w styczniu przy -5 C stopniach mrozu, musiałem wejść do lodowatego jeziora, w piance, nie nago, natomiast było to odczuwalne. Ale czego się nie robi dla fanów i oryginalnych obrazów (śmiech).

Zdradź swoim fanom, kiedy możemy spodziewać się twojego pierwszego albumu? 

Bardzo chciałbym, aby wyszedł końcem tego roku, najpóźniej na wiosnę 2019. Album mógłbym wydać w każdej chwili, mam masę gotowych utworów „w szufladzie”. Natomiast chciałbym, żeby ten pierwszy album był wyjątkowy i zawierał mieszankę utworów, ballady i skoczne numery, utwory nie tylko po angielsku, ale również po polsku czy po hiszpańsku. Chcę, aby ten album odzwierciedlał kompletnie mnie, takiego jakim jestem. Międzynarodowy, z bagażem doświadczeń, mieszanką uczuć i emocji.


Zdjęcie użytkownika Kriss Sheridan.


Będzie to twój solowy projekt, czy planujesz zaprosić do współpracy innych, znanych muzyków?

Bardzo chciałbym, żeby na albumie oprócz solowych numerów, znalazł się jeszcze przynajmniej jeden lub dwa duety.

Z kim chciałbyś wystąpić w duecie?

Obecnie temat duetu jest negocjowany, od 2 miesięcy trwają rozmowy mojego managementu, publishingu i producentów. Więcej nie mogę na ten moment zdradzić, natomiast z kim będzie, myślę, że zaskoczymy wszystkich. Media podkręciły już temat duetu z Edytą Górniak, ze względu na wspólnych producentów w Los Angeles. Pomysł jednego z moich producentów Alana Roya Scotta, który mówi mi pewnego dnia „Słuchaj Kriss, jest u nas w mieście taka polska piosenkarka Edyta Górniak, kojarzysz może?” (śmiech) – Oczywiście, że kojarzę.   „Moi przyjaciele producenci tworzą z nią aktualnie. Pomyślałem o tym, żeby was poznać i nagrać coś razem”.

Jakiej muzyki słuchasz prywatnie?

Słucham praktycznie wszystkiego co mi się nawinie, oprócz „Disco Polo” i Heavy Metalu. Głownie Popu, RnB, Soulu, to zależy od nastroju. Czasami muzykę klasyczna. Kilka razy już umierałem przy muzyce Chopina (śmiech).

Którzy z artystów są dla ciebie największą inspiracją?

Uwielbiam Michaela Jacksona – legendę, aktualnie wokalistów amerykańskich i brytyjskich jak Harry Styles, Shawn Mendes, Sam Smith, Ed Sheeran. Lubię również balladowych wykonawców typu Adele, John Legend.

Piosenki, które śpiewasz, są twoim dziełem. O czym śpiewasz? Skąd czerpiesz inspirację podczas pisania własnych tekstów?

Z życia. Nie piszę tekstów wyssanych z palca. W momentach ekstremalnych emocji, żalu, złości, miłości, smutku, siadam do biurka i zaczynam pisać, tworzyć.

Jest to trochę auto-terapia, która pomaga mi wylać emocje na papier. Tym bardziej mnie cieszy, gdy słyszę, że inspiruję czy pomagam moim fanom i radiosłuchaczom poradzić sobie z problemami czy sytuacjami życiowymi jak na przykład nieszczęśliwa miłość, które przytrafiają się każdemu z nas.



Kiedy i gdzie usłyszymy cię na żywo w Polsce?

Mam nadzieję, że jak najszybciej. Trasa koncertowa jest obecnie w przygotowaniu przez mojego tour managera.

Eurowizja, to teraz temat na topie. Chciałbyś kiedyś wziąć udział w tym konkursie? Który kraj chciałbyś reprezentować – Polskę, czy Niemcy?

Australię. Hehe. Temat Eurowizji to temat rzeka. Odkąd jestem w Polsce, dziennikarze muzyczni proponują mi za każdym razem udział w ESC. Podobno jestem najbardziej międzynarodowy z polskich artystów (śmiech). Mój ojciec przebywa od kilku miesięcy w Australii. Ostatnio rozmawiałem z nim o preselekcjach właśnie tam. On to zaproponował jako żart, po czym pojawiła się w telefonie głucha cisza, na co ja wykrzyczałem: „Czemu nie! Spróbuję!” To jest crazy, ale Australia bierze udział w konkursie Eurowizji od kilku lat i radzi sobie bardzo dobrze.

A co z aktorstwem? Jest szansa, żeby zobaczyć cię w najbliższej przyszłości w jakimś filmie lub serialu? A może musical? Będzie to doskonałe połączenie talentów wokalnych i aktorskich…

Aktualnie skupiam się na muzyce. Chciałbym wydać płytę. A co będzie potem, zobaczymy. Nie chciałbym mieszać za dużo projektów. U nas w rodzinie mówi się, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Musicale lubię. W Nowym Jorku mieszkaliśmy niedaleko Broadway’u. Znam najlepsze musicale, ale to nie moja bajka.

Masz na koncie sporo sukcesów. Ludzie doskonale znają twoją muzykę, o czym świadczą pierwsze miejsca twoich piosenek na listach przebojów. Jak radzisz sobie z popularnością. Możesz nadal w spokoju napić się kawy w ogródku na Starym Mieście, czy musisz zakładać duże, ciemne okulary?

Traktuję to na luzie, jak przygodę. Cieszę się z każdej fanki/fana. Jestem coraz bardziej rozpoznawany zwłaszcza na południu Polski, w moim rodzinnym mieście Bielsku-Białej. Generalnie lubię rozmawiać z ludźmi, którzy mnie „zaczepiają”. Polska to zabawny kraj, inny niż Niemcy czy Stany. Ostatnio śmialiśmy się z moim zespołem, bo autografy które rozdawałem po jednym z występów w telewizji, znaleźliśmy do kupienia na aukcji Allegro po 50 złotych (śmiech). W Niemczech nikt by nie wpadł na coś takiego.

W Polsce jest wielu młodych i zdolnych artystów. Niestety nie wiedzą jak dobrze zacząć swoją karierę. Masz dla nich jakieś rady? Co należy zrobić, żeby osiągnąć sukces?

Jest mnóstwo wspaniałych głosów, które przepadają, bo czegoś im brakuje. „Tylko” talent już nie wystarcza. W dzisiejszych czasach potrzebny jest cały pakiet, nad którym się cały czas pracuje: charyzma, wizerunek, szczęście, dobrzy ludzie, na poziomie repertuar, plan i pomysły na siebie, intuicja, wiara w siebie, cierpliwość (której nadal się uczę). Należy znaleźć ludzi, którzy uwierzą w twój potencjał i będą cię wspierać, a uważać na „wujków dobra rada” i „pseudo-managerów”, którzy przechadzają się po bankietach, festiwalach, eventach i obiecują artystom złote góry. Moje początki były ciężkie. Trafiłem na oszusta, który podawał się za managera gwiazd z pierwszych stron gazet. Byłem młody, naiwny, okazało się potem, że nikt go nie znał. Wpadłem przez niego w ogromne długi. Sprawdzajcie koniecznie z kim się zadajecie! Zwłaszcza jeśli jesteście nowi i nie znacie jeszcze rynku.



Zauważyłam na twoich stronach, że założyłeś nie tylko wytwórnię Sheridan Records, ale również Sheridan Management. Czy chcesz być również managerem innych artystów?    

To prawda. Chętnie pomagam, dzielę się swoimi doświadczeniami, przestrzegam opierając się na swoich błędach popełnionych na początku.

Jest to profesjonalny management, głównie modellingowy. Świeży temat i za dużo nie mogę jeszcze zdradzić. Natomiast lubię działać: szybko, międzynarodowo i z przytupem. Dwóm modelom, z Polski i z Hiszpanii, załatwiliśmy już kontrakty międzynarodowe z najlepszą i największą agencją modellingową w pewnym kraju. Więcej szczegółów wkrótce.

Czego nie lubisz?

Nie znoszę słowa „nie” i „nie da się” (śmiech). Wymyślili je źli i leniwi ludzie. Stawiam na pozytywną energię i amerykańską mentalność mojego ojca, że wszystko można osiągnąć, jeśli się tylko wierzy i ciężko na to pracuje.

Podziel się swoją opinią ;)