Liderka zespołu Arshenic. Charyzmatyczna „Ofilia” (Oliwia Bartuś-Staszak). To pełna ekspresji wokalistka, trenerka wokalna specjalizująca się w emisji głosu oraz technikach ekstremalnych dla wokali metalowych, autorka tekstów i współautorka muzyki.
Uczyła się̨ między innymi u: Elżbiety Zapendowskiej, Grażyny Łobaszewskiej i Melissy Cross. O tym, czym jest śpiewanie, jak na nią wpływa i jak to jest nauczać innych porozmawiam z Ofilią.
Polecam!
Karolina Filarczyk
Ofilia
Jesteś wokalistką, ale też trenerką wokalną. Kiedy powiedziałaś sobie, że śpiew będzie nieodłączną częścią twojego życia?
Takich rzeczy nie trzeba sobie mówić. Nie było tak, że pewnego razu się obudziłam i stwierdziłam, a teraz będę śpiewać ;). Muzyka była zakorzeniona we mnie, od kiedy się urodziłam. Moi rodzice mają nagranie, na którym mając trzy lata, siedziałam przy pianinie, uderzałam w klawisze i śpiewałam coś o kwiatkach (na moje dobicie, potrafią się nim chwalić…). Pamiętasz tę scenę ze „Star Was Born”, kiedy Lady Gaga mówiła, że często śpiewa sobie coś na kształt komentarza do tego, co teraz robi? Jako dziecko miałam tak samo, dotąd myślałam, że to jakieś wyjątkowe zaburzenie… (Smuteczek). A tak na poważniej… Od dziecka śpiewałam, rodzice wysyłali mnie więc do coraz to lepszych nauczycieli śpiewu, na naukę gry na instrumentach. Brałam udział w dziesiątkach konkursów i przeglądów muzycznych. To zupełnie zniechęciło mnie do śpiewania coverów i uświadomiło, że do muzycznego szczęścia potrzebuję gitary elektrycznej. Na studia poszłam na dziennikarstwo, później robiłam drugiego magistra z politologii i studia podyplomowe z PR. Nie chciałam iść na studia muzyczne, bo wiedziałam już jaką muzykę chcę robić. Studiując, pracowałam jako asystentka w dziale PR czy w agencji evenotowej. Żeby dorobić, zaczęłam trenować ludzi, wcześniej i tak to robiłam, pomagając znajomym z innych zespołów np. przygotować się do nagrań w studio. Wrzuciłam kilka filmików na YouTube dotyczących nauki śpiewu i tak chętnych pojawiło się tyle, że postanowiłam otworzyć własny biznes.
Arshenic nie gra nuty lekkiej łatwiej i przyjemniej. Jak wyglądają twoje przygotowania do partii wokalnych. Paczka fajek, szklanka gwoździ… (śmiech).
Matko, w życiu! 😀 Sama układam linie melodyczne i piszę teksty. Jestem hiper ambitną osobą, więc układając linię, chcę, aby były nowe utwory dla mnie wyzwaniem. Podnoszę sobie poprzeczkę wyżej, używając niestandardowej techniki, czy wykorzystując trudne formy ekspresji. Niektóre z naszych kawałków, takie jak „Cold”, czy „Madness”, są niezwykle trudne do zaśpiewania. Jeśli chodzi o partie krzyczane, to przede wszystkim muszą być prawidłowe technicznie. Mam brzmieć jak smok, a nie jak duszona kura ;). Wymaga to więc zachowania higieny głosu, długich rozgrzewek i ogólnej kondycji fizycznej. Zamiast fajek i gwoździ mruczę i robię brzuszki ;).
Grażyna Łobaszewska, Elżbieta Zapendowska. Jak trafiłaś pod ich skrzydła? Która z nauczycielek, była bardziej wymagająca?
Zaczęłam się uczyć pod okiem nauczycieli, kiedy miałam 11 lat. Przeszłam ich na pewno ponad 20 i myślę, że każdy zostawił po sobie ślad w trochę inny sposób. Co do bycia wymagającym, to żaden trener nie byłby w stanie wymagać ode mnie więcej niż ja sama. Z Polskich nauczycieli najmilej wspominam Jarosława Kukulskiego, tatę PK’ja i Natalii Kukulskiej, za ojcowską cierpliwość i spokój, jakim emanował. Największy wpływ na sposób, w jaki uczę teraz, miała oczywiście Elżbieta Zapendowska. Uwielbiałam w niej szczerość i sarkazm, a także wolność ekspresji, którą pozostawia swoim uczniom, nie narzucając im swojej wizji ich osoby. Moją ostatnią nauczycielką była Melissa Cross, amerykańska nauczycielka Screamu, która uczy wszystkie największe gwiazdy światowej sceny, wokalistów z między innymi Slipknot, czy popularnego ostatnio Jinjer. Potrafi człowieka tak zainspirować, że przestaje ćwiczyć, dopiero gdy pada, bo daje Ci przekonanie, że możesz osiągnąć wszystko, o czym marzysz.
Uważasz, że każdy, tak jak śpiewał Jerzy Stuhr, śpiewać może? Każdego da się nauczyć?
Myślę, że każdy może śpiewać jak Jerzy Stuhr ;). Każdy, kto słyszy i nie ma jakiegoś biologicznego ograniczenia, jest w stanie śpiewać. To jednak jak będzie śpiewał, nie jest zależne od żadnego nauczyciela. Wiesz, możesz z kimś robić ćwiczenia – pokazać mu jak ma oddychać, jak układać krtań, język, pomagać wykształcić słuch. To, jak ktoś śpiewa, nie jest zależne tylko od techniki. Ktoś może mieć ją opanowaną idealnie, a w jego śpiewie nie będzie duszy. Rozumiesz? Według mnie, kiedy załapiesz już podstawy, to Twój śpiew jest wynikiem tego, kim jesteś – każdej piosenki, którą śpiewałeś, czy słuchałeś, Twoich przeżyć i emocji, czy potrafisz je przekazać. Mnie osobiście najtrudniej uczy się trzy rodzaje ludzi: osoby z niewyćwiczonym słuchem muzycznym (choć to jest do naprawienia przy konsekwencji w ćwiczeniach); te, które chcą śpiewać jak ktoś inny (strasznie mnie nudzi, kiedy ktoś chce być kimś innym, zamiast sobą), oraz osoby, które swoim śpiewem nie mają innym nic do przekazania.