LENDA/KOZUB tu duet nie tylko muzyczny, ale i życiowy. Całkiem niedawno ukazała się ich debiutancka EP-ka „Zabawa w dom”, której Muzykoholicy są patronem medialnym.
Zapraszamy do lektury wywiadu, a dowiecie się m.in. jak duet powstawał, skąd pomysł by wspólnie tworzyć muzykę i…
Na początku był chaos… potem byliście Wy! (śmiech). Chyba każdy z nas jako małe dziecko zarzekał się, że będzie piosenkarzem czy aktorem – życie jednak weryfikuje nasze plany i z muzyka robi się architekt, czy kierowca… Jak to było z Wami? Od początku muzyka stawała u was na pierwszym miejscu?
Paulina: To może ja zacznę… Przede wszystkim jako małe dziecko marzyłam o tym, by być dentystką i mikrofon nie kręcił mnie aż tak bardzo, jak szkiełka, ssaki medyczne i inne przyrządy dentystyczne.
Piotr: Ja, gdyby nie muzyka, zdecydowanie zostałbym kolejarzem, bo z pierwszym keybordem zawsze wygrywała kolejka… Jednak z racji tego, że mój tata pracował na kolei, stanowczo odradził mi ten wybór.
Lenda & Kozub to oprócz tego, że duet muzyczny, to także duet życiowy. Jak się poznaliście? Nie baliście się, że wspólne życie i praca nieco nadwyręży wasze małżeńskie relacje?
Piotr: Pierwszy raz kontakt mieliśmy ze sobą na scenie jednego z festiwali, kiedy wchodziłem na próbę, a Paulina ze swoim dawnym składem akurat kończyła i minęła mnie, uciekając do garderoby. Było to dokładnie w maju 2015r w Klubie Żaczek w Krakowie.
Paulina: W listopadzie tego samego roku pierwszy raz zamieniliśmy ze sobą dwa zdania, ale dopiero w roku 2016, po długiej przerwie i na innej scenie zaiskrzyło między nami i mogliśmy sobie na to pozwolić. Piotr tego dnia odebrał dwie nagrody – 1 miejsce na konkursie i Grand Prix w postaci finalistki poprzedniego roku, która tego samego dnia występowała na scenie (śmiech)…
Piotr: A co do strachu przed wspólnym życiem, graniem i pracą, w tamtym czasie za bardzo się nad tym nie zastanawialiśmy. Albo inaczej — ja się nie zastanawiałem i od początku trzymałem się swojego niecnego planu względem tej niewiasty (śmiech)!
Paulina: Ja byłam przerażona! Rozpoczynając od tego, że związałam się z muzykiem, który chwilę później mi się oświadczył! Jakby tego było mało, wykorzystaliśmy szansę na wspólną pracę, a obiecałam sobie, że do tego wszystkiego nie dojdzie. Jak do tego zaczęliśmy jeszcze wspólnie grać i rozwijać się muzycznie, to nie było już żadnej dyskusji i odwrotu.
Marcin Bors… duże nazwisko w branży, który za paznokciami ma Hey, Zalewskiego, czy Mroza. Teraz wziął Was pod swoje skrzydła. Wróżba sukcesu, czy najzwyczajniej w świecie nie lubicie fuszerki?
Paulina: Jeśli chodzi o Marcina, ja inaczej rozpoczęłabym tę historię. Kiedy pierwszy raz odezwaliśmy się do niego, w ogóle nie spodziewaliśmy się odpowiedzi, trochę w siebie nie wierząc. Naszym marzeniem było, by to właśnie pod jego skrzydłami narodził się duet LENDA/KOZUB. Potrzebowaliśmy mentora, wsparcia, wiedzy, ale przede wszystkim zawodowstwa i kogoś, kto otworzy nam oczy i głowy.
Piotr: I pojawił się Marcin. Człowiek, który zmienił nasze postrzeganie muzyki, samego procesu twórczego, aranżacji i kompozycji… Krótko mówiąc — wywrócił nasze życie muzyczne do góry nogami. Na samym początku w ogóle nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać i jak wygląda praca z kimś takim, ale teraz nie zamienilibyśmy tego na nic innego i nasz pobyt w studio był najlepszymi warsztatami, jakie przeżyliśmy.
Jak trafiliście na Marcina?
Piotr: kiedy zebraliśmy więcej materiału niż na jeden czy dwa albumy, zaczęliśmy się zastanawiać, kto może zaopiekować się tymi kompozycjami. Po krótkiej analizie i przejrzeniu naszych inspiracji z polskiego podwórka zdaliśmy sobie sprawę, że bardzo często pojawia się tam właśnie nazwisko „Bors”.
Paulina: ja muszę się przyznać, że jedną z polskich płyt, które w wieku nastoletnim najczęściej zapętlałam, był debiutancki albumy Izy Lach, który — jak się dowiedziałam po latach — produkował także Marcin. Z wiekiem i dojrzałością pojawiła się fascynacja Kasią Nosowską i zespołem HEY, a na koniec wielka miłość do Lao Che. Piotr dorzucił do tego wszystkiego Mroza oraz Zalewskiego i już wiedzieliśmy, że musimy poznać człowieka, który stoi za tymi wspaniałymi albumami.
Wasza EP-ka jest jedyna w swoim rodzaju. Mieszanka wybuchowa muzyki i niebanalnych tekstów. Którzy z muzyków sceny lokalnej i światowej stanowią dla was największą inspirację?
Paulina: Przede wszystkim pięknie dziękujemy! Czasem wydaje mi się, że muzycznie tak wspaniale rozumiemy się dlatego właśnie, że nasze inspiracje zawsze były podobne. Kiedy moją największą akustyczną miłością był Damien Rice, Piotr wsłuchany był w klimatyczne albumy Marka Knopflera. Kiedy ja podziwiałam Ettę James i Janis Joplin, Piotr odlatywał razem z Hendrix’em i Bonamassą. Grunge’m „za dzieciaka” zachłysnęliśmy się oboje, na koniec wróciliśmy do brzmień z dzieciństwa…
Piotr: Bo okazało się, że kiedy ja w wieku 6 lat uczyłem się grać na klawiszach, wpatrzony jak w obrazek w Jean-Michel Jarre’a, Paulina z dezodorantem w dłoni tańczyła przed lustrem do utworów Eurythmics. Fascynacja syntezatorami i muzyką lat 80. i 90. wróciła razem z ostatnim boomem, ale i naszymi wspólnymi poszukiwaniami. A wszystko możemy tłumaczyć faktem, że choć w innych szpitalach, to oboje urodziliśmy się w lutym 1993 r.
O czym chcieliście opowiedzieć, przed czym przestrzec swoich słuchaczy?
Piotr: Przede wszystkim chcieliśmy przestrzec wszystkich młodych ludzi przed małżeństwem (śmiech)… A tak na poważnie, chcieliśmy podzielić się kawałkiem naszego prywatnego świata i wpuścić naszych słuchaczy do czterech ścian, w których na co dzień „bawimy się w dom”, pracując nad sobą, kolejnymi utworami i oczywiście naszą relacją.
Paulina: Ta pierwsza EP-ka „Zabawa w Dom”, to przede wszystkim pewne rozliczenie się z przeszłością w utworze „Nie było miejsca”, powrót do emigracji, która obydwojgu nam otworzyła oczy w „Tu To”, a także nasza własna filmowa historia w „Bałamutce” i „Boo Hoo”. Na płycie pojawia się także utwór „Onoda”, z którego tekstu jestem najbardziej dumna i który był inspiracją do nadania właśnie takiego tytułu tej EP-ce.
Piotr: Młodzi ludzie w obecnych czasach bardzo łatwo rezygnują z pracy nad relacją i bardzo szybko odpuszczają. Nas samych też nie nauczono, jak żyje się w poważnym związku, w którym chcesz coś stworzyć na poważnie.
Paulina: Tym samym nie byliśmy gotowi na „Dom”, a wielu młodych ludzi notorycznie zadaje sobie pytanie, czy kiedykolwiek będą na to gotowi, o ile w ogóle o tym myślą… My zaryzykowaliśmy i choć czasem jest to nieudolne i wygląda bardziej niż „Zabawa”, pandemia pokazała nam, że można poradzić sobie z przeciwnościami, a nauka wspólnego języka nie zajmuje tylko kilkunastu miesięcy…
Pandemia pomieszała szyki wielu artystom. A jak było z wami? Wy bardziej skorzystaliście na tym nadprogramowym czasie wolnym, czy wprost przeciwnie?
Paulina: Początkowo były to wspaniałe wakacje, podczas których odpoczęliśmy i wyspaliśmy się jak nigdy… Później pojawił się kryzys, związany z brakiem możliwości pracy i grania. Oczywiście nasza branża została odmrożona najpóźniej, co było bardzo nie fair.
Piotr: Z drugiej strony był to najbardziej produktywny i twórczy czas w naszym życiu, bo podczas tego pandemicznego roku i „życia online”, nauczyliśmy się tak wiele, że nie cofnęlibyśmy tego czasu. A poniekąd zmuszeni sytuacją, odkryliśmy nowe pasje i nowe umiejętności, z których korzystamy po dziś dzień.
Podobno wracamy do tzw. normalności. Macie siłę i odwagę, by planować przyszłość?
Piotr: Cały czas planujemy przyszłość, bo łatwiej funkcjonuje się nam, mając nakreślony wcześniej cel i widząc wierzchołek góry, na którą wchodzimy. Jednak nauczeni nieprzewidywalnością obecnych czasów, podchodzimy do tego wszystkiego z lekkim dystansem.
Paulina: A tym razem, planując i budując sobie mapę przyszłych celów, staramy się jednak myśleć o planie awaryjnym i ewentualnych zmianach w scenariuszu…
Życzenia na koniec… No właśnie… czego życzyć Wam jako artystom? Cierpliwości, niekończącego się natchnienia, czy… może zwyczajnie – fury pieniędzy!
Paulina: Poprosimy to wszystko, a do tego jedną pizzę funghi i pepperoni w największym dostępnym rozmiarze. Przede wszystkim możecie życzyć nam zdrowia, bo o resztę jakoś zadbamy i albo przyjdzie samo, przyciągnięte naszą energią albo będziemy na to ciężko pracować. Poza zdrowiem chciałabym niezmiennie od lat kilkunastu – życia, od którego nie będę potrzebowała wakacji.
Piotr: A ja dodałbym jeszcze do tego wytrwałości w dążeniu do celów, które sobie zakładamy i wiernych słuchaczy, których już z tego miejsca serdecznie zapraszamy na koncerty, nasze social media i wszelakie platformy streamingowe, gdzie możecie w wolnej chwili odsłuchać naszej debiutanckiej EP-ki „Zabawa w Dom”. Będzie to dla nas najpiękniejszy prezent!
Rozmawia: Karolina Filarczyk