Stan Zapalny, a prywatnie Staś Szymański to niebywale zdeterminowany w realizowaniu muzycznych celów młody człowiek. Kilka chwil temu pojawiła się jego debiutancka EP-ka, która wprowadziła go zarówno w branżowe, jak i realne dorosłe życie
Gdzie muzyczna przygoda Stana się rozpoczęła? Jak to się stało, że muzyka pochłonęła go bez reszty? Jakie plany ma ten młody człowiek na najbliższy czas? Zapraszam do lektury tego wywiadu.
Muzyka to nie jest „łatwy kawałek chleba”. W dobie „internetów” i dostępności do wszystkiego zaistnieć w branży jest o wiele trudniej niż kiedyś. Jaki ty masz sposób na siebie w na tym rynku?
Uważam, że obecnie trzeba po prostu być sobą. Osobiście nie martwię się tym, co inni pomyślą o mnie czy mojej twórczości. Powiedziałbym wręcz, że mnie to inspiruje i motywuje, a do tego wiele uczy. Najważniejsze jest to, żeby zarażać ludzi energią, dzielić się emocjami!
Stan Zapalny to jeden z pomysłów na to, by zainteresować słuchacza? Jak powstał ów „Stan Zapalny”?
Pseudonim narodził się z mojego imienia – Stanisław, które po angielsku tłumaczy się często jako Stan. Przynajmniej tak na mnie mówią moi znajomi z zagranicy. Postanowiłem więc, że dla ułatwienia będę właśnie Stanem. Taki pseudonim byłby jednak zbyt oczywisty i łatwy (śmiech), dlatego dla żartu rzuciłem: „niech będzie Stan Zapalny”. I tak zostało, chociaż przez długi czas nie byłem pewny, czy to jest interesująca nazwa i czy nie jest za bardzo kontrowersyjna. Tak naprawdę, do pierwszego singla powstawały różne wersje okładek, bo nie byłem przekonany co do mojego pseudonimu. Teraz jestem z niego bardzo zadowolony. Czy interesuje odbiorców? Mam nadzieję, choć zdaję sobie sprawę, że może wywoływać różne odczucia.
Śpiewasz pop, ale w twoich piosenkach słychać wpływy też z innych gatunków. Kto jest dla ciebie największym autorytetem w muzyce?
Rzeczywiście, bawię się popem, wplatając tam wielogatunkowe brzmienia, co zresztą słychać w najnowszych, ale też i tych początkowych kompozycjach, które znalazły się na mini-albumie pt. „Moje ego”. Osobiście słucham bardzo różnorodnej muzyki, a lista artystów, którzy mnie inspirują, jest BARDZO długa. Od Fleetwood Mac, Harry’ego Styles’a, Niall’a Horan’a, po Taylor Swift oraz produkcje Max’a Martin’a.
18 urodziny, to nie byle wydarzenie w życiu każdego człowieka. Ty w dorosłość wchodzisz zupełnie inaczej niż wszyscy. Na te wyjątkowe urodziny postanowiłeś zafundować sobie… płytę. Jakoś tak wyszło, czy był to dokładnie przemyślany krok?
Premiera EP-ki „Moje momenty” była bardzo przemyślanym krokiem. To mój prezent trochę dla siebie, ale przede wszystkim dla słuchaczy. Chciałem opowiedzieć o ostatnim roku mojego życia, który był bardzo intensywny i emocjonujący. Niepełnoletni wtedy jeszcze ja, przeżyłem mnóstwo przygód, poznałem wiele osób… doświadczyłem całej palety emocji. Bardzo zależało mi na tym, żeby to wszystko przekazać za pomocą muzyki i, mam nadzieję, że mi się udało.
„Moje momenty” to album, który nie jest do końca oczywisty. Niby, jak sam mówisz, jest to zapis twoich doświadczeń z podróży, ja jednak widzę tutaj drugie dno. Jak to jest naprawdę z tą płytą?
EP-ka opowiada kilka historii, które wydarzyły się w moim życiu w ubiegłym roku. Mam nadzieję, że każdy odnajdzie w tych piosenkach coś dla siebie – coś osobistego, emocjonalnego. A może komuś pomogą np. uporać się z trudną sztuką pożegnań; a może tak jak w piosence „Tylko na moment” – zwolnić i zacząć korzystać z życia! To drugie dno, które dostrzegasz, polega na indywidualnym odbiorze treści i muzyki, które znalazły się na albumie.
Która z piosenek z tego wydawnictwa stanowi dla ciebie największą wartość i dlaczego?
Mam olbrzymi sentyment do dwóch piosenek. Jedną z nich jest „Tylko na moment”. Kiedy pisaliśmy ten utwór, moim największym pragnieniem była chwila spokoju i oderwania się od codziennego pośpiechu. Zatrzymania się w biegu i poświęcenia czasu na refleksję oraz cieszenie się tym, co tu i teraz. Druga to „Jak mam się pożegnać” wydana w 2023 roku. Pomogła mi zrozumieć i uporać się z pożegnaniami, które są trudną, ale nieuniknioną częścią naszego życia.
Social media dla młodego artysty to absolutne „must have”, czy to tylko wymysł ogromnych platform, które wręcz żądają „lajków”, „folołersów” i serduszek?
Jestem z pokolenia, dla którego SoMe są organiczną częścią życia. Moja obecność czy działania w nich są zupełnie naturalne, sprawiają mi wiele radości. Jedynie, czasami chciałbym mieć jakąś „magiczną różdżkę”, żeby móc pobawić się trochę bardziej algorytmem 😉 Zdarza się, że jest mi przykro, kiedy długo montuję dany materiał, a potem ma tylko np. 100 wyświetleń. Więc tak, obserwujemy i przyglądamy się „lajkom” i mam świadomość, że bez social mediów nie da się wystarczająco wypromować twórczości.
Ty w świecie SM czujesz się bardzo dobrze. Nie obawiasz się, że ta otwartość wobec fanów może przysporzyć ci więcej szkód niż pożytku?
Na szczęście nie spotkała mnie jeszcze żadna przykra sytuacja i mam nadzieję, że nic takiego się nigdy nie wydarzy. Wciąż jest to jedno z nielicznych miejsc w przestrzeni publicznej, gdzie można wyrazić i pokazać prawdziwego siebie. Gdzie inni mogą mnie chociaż trochę poznać i zobaczyć, jaki jestem na co dzień.
Twój dorobek muzyczny jest już na tyle duży, by wyruszyć w Polskę do swoich fanów. Na 2024 planujesz jakieś występy na żywo?
Jest to moje ogromne marzenie, by wyruszyć w trasę koncertową po całej Polsce. Już dzisiaj, na 100 procent, mogę Was zaprosić na koncert, w kwietniu, do mojego rodzinnego Poznania na NEXT FEST Music Showcase & Conference. Mam nadzieję, że z częścią Czytelników zobaczę się pod sceną.
Podobno najtrudniejszy jest pierwszy krok. Ty już ma go za sobą. Gdyby przyszedł dziś do ciebie młody zdeterminowany artysta i zapytał cię, co należy zrobić, zęby się udało, to co byś mu powiedział?
Chyba w każdym aspekcie życia ten pierwszy krok jest najtrudniejszy. Ale ze swojego krótkiego doświadczenia wiem, że kolejne wcale nie muszą być łatwiejsze 😉 A tak na serio, mogę śmiało powiedzieć, że trzeba po prostu pisać, komponować, śpiewać, ćwiczyć, próbować, chłonąć wszystko dookoła i jak najwięcej doświadczać… Jednym słowem: ciężko i konsekwentnie pracować. Efekty mogą przyjść od razu bądź trzeba będzie na nie poczekać, ale na pewno nie można rezygnować z marzeń! Powodzenia!
Karolina Filarczyk
Stan Zapalny (prywatnie Staś Szymański) Niezachwiany upór, ciężka praca i konsekwencja w dążeniu do celu doprowadziły go do wymarzonego debiutu. Jego muzyka jest taka jak on sam – autentyczna, przekorna, energiczna, buntownicza, ale i momentami refleksyjna. Przemyślany rock-pop, w którym nietrudno doszukać się też inspiracji post-ejtisowych.