[RECENZJA] Maria Tyszkiewicz – „Ufam sobie”

Maria Tyszkiewicz bardzo długo czekała na swój muzyczny sukces. Mimo, że od wielu lat artystka spełnia się aktorsko w teatrze Studio Buffo, to jednak czegoś w tym wszystkim brakowało. Muzyki. Profesjonalnego śpiewania, rozwijania tej pasji. Nie da się ukryć, że swoją szansę wykorzystała perfekcyjnie w programie rozrywkowym „Twoja Twarz Brzmi Znajomo” – ale zawsze, szczególnie po wygranej, chce się potem więcej i więcej, czyż nie? Tak właśnie jest teraz, w dniu premiery debiutanckiej płyty pod tytułem „Ufam sobie„. Czy zaufanie udzieli się również nam, słuchaczom?


Ja poznałam Marię tak naprawdę przez program rozrywkowy, o którym już wspomniałam wcześniej. Zainteresowała mnie, czułam, że może stać się naprawdę ciekawą artystką z wieloma hitami i sukcesami na koncie. Wszystkie te pozytywne sytuacje zachęciły mnie do przesłuchania jej płyty i „wypisaniu” swojej opinii.


Album otwiera utwór „Pod prąd„. Odczułam spore zaskoczenie, gdy usłyszałam początek melodii. W mojej głowie pojawiła się jakaś dziwna nostalgia, ponieważ ten kawałek skojarzył mi się z dawnymi, radiowymi hitami przeróżnych polskich piosenkarek. Nie jest to oczywiście jednokierunkowe podobieństwo, gdyż słyszalne są nowoczesne – a nawet modne – dźwięki. Podejrzewam, iż ta piosenka ma szansę na zajęcie wysokich miejsc w przeróżnych listach przebojów.

Tytułowy „Ufam sobie” ma podobny charakter do utworu pierwszego, ale – mnie osobiście przypadł do gustu dużo bardziej. Być może dlatego, iż treść do mnie łatwo przemawia. Ciekawostką jest fakt, iż jest to pierwszy singiel Marii.


Deszcz” to mój absolutny faworyt z całej płyty. Tutaj wygrywa wszystko – melodia, tekst, ale (najważniejsze) też i głos. Jej technika wokalna jest wręcz fenomenalna, bardzo przyjemna dla ucha. Świetna jest również dykcja. Mam tylko jedną, delikatną uwagę: jest taki mały niedosyt z powodu czasu. Moim zdaniem ta piosenka powinna trwać troszkę dłużej… chyba dlatego, że jest po prostu moją ulubioną. Jestem szczęśliwa, iż ten kawałek stał się kolejnym singlem.


Miasto” to to kolejna propozycja muzyczna, która promuje ten album. Piosenka powstała przy współpracy z Meek, Oh Why?. To połączenie finalnie zaowocowało singlem z elektroniką w tle, który w połączeniu z delikatnym wokalem Marii dało nam wyjątkowe połączenie.


Nie mogę ominąć „Motyla” – jakbym zrobiła inaczej tobym popełniła duży błąd. Jest coś w tej piosence, co sprawia, że czuję się tak jakbym była „noszona” przez tytułowego motyla. Moim zdaniem to taki lekki utwór, idealny na specjalne okazje, kiedy słuchacz pragnie odpocząć. I może to zrobić przez ponad cztery minuty! No, chyba, że odtworzy kilka – lub kilkanaście – razy…

Myślę, iż „Chodź” z całej płyty jest najlepiej skomponowanym i zmiksowanym kawałkiem. Cichy śpiew, a chwilami szept, Marii dodał do całości rozkoszy – po prostu miód dla uszu. Dopiszę tylko, że zanim napisałam ostatnie zdania do tej recenzji – musiało minąć prawie pół godziny. Tak bardzo nie chciałam przestać słuchać tego dzieła…


Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona – nie przypuszczałam, iż debiutancki album będzie tak dobry. Zaufałam Marii w stu procentach. Tracklista ma aż dziesięć utworów, w tym występ na żywo z „Deszczem” oraz akcent międzynarodowy – jedyny duet z Pierrem Danaem, finalistą ósmej edycji francuskiego „The Voice”, „Let Me In„. Odnoszę wrażenie, że ta liczba jest wystarczająca, aby czekać na więcej z jej strony. Wierzę, że na dobre zadomowi się w polskiej branży muzycznej i osiągnie wszystko to, czego pragnie. Ponieważ zasłużyła i trzeba jej tylko zaufać – a jeśli mi się udało, to Wam również. Z całego serca polecam przesłuchać album, a ja już przebieram nóżkami na kolejne nowości od niej!


Zajrzyj po więcej:

One Comment

  1. Michał

    Zgadzam się w pełni! Rewelacyjny album,z tym,że moim ulubionym utworem jest bezapelacyjnie „Miasto”

Napisz komentarz