[RECENZJA] Sarius rozlicza się ze „Wszystkim co złe”

Jesteście fanami niekonwencjonalnych muzycznych rozwiązań? Lubicie, gdy artyści łamią schematy, bawią się dźwiękami i łączą gatunki? Oto przed Wami Sarius ze swoim nowym albumem „Wszystko co złe”!

O tym młodym przedstawicielu rap sceny słyszeli już chyba wszyscy. Z trudem można szukać hip-hopowej imprezy w przeciągu ostatniego roku, na której zabrakłoby Sariusa. Po ogromnym sukcesie jego poprzedniego krążka – „Antihype’u”, Mariusz rozgościł się na polskiej scenie rapowej i swoim nowym dziełem udowadnia, że nie odda tej pozycji zbyt prędko.

Na początku muszę przyznać, że ostatnio nie śledzę jakoś mocno co się dzieje w polskim rapie, bo zwyczajnie już nasłuchałam się (choć paradoksalnie nigdy ich nawet sama nie włączałam :D) trapowych bitów, na których małolaci nawijają o nowych ciuszkach znanych marek i że tak naprawdę to wcale nie chcą tego fejmu. Odpuściłam temat, czekając aż cały ten hype ucichnie, gdy  nagle na moje głośniki wpadło „Wszystko co złe”. I już miałam przełączać się na coś innego, bo początek albumu zaczyna się w sposób, którego mocno nie lubię. Ciężki bit, który, wydaje mi się, jakby z każdą sekundą próbował przebić się przez moją czaszkę oraz dosadnie wypowiadane wersy, w sposób, jakby ich autor próbował obwinić mnie o całe zło, jakie wydarzyło się w jego życiu. Stary, nic Ci nie zrobiłam… Nie lubię tego uczucia, kiedy mam wrażenie, że raper na mnie krzyczy. Jednak dość często dochodziły do mnie ostatnio opinie na temat fenomenu Sariusa, więc postanowiłam dać mu szansę.

Przez uszy przeszło mi już trochę rapu  i zrobiłam się naprawdę wybredna, zwłaszcza, że nie jest to mój faworyt wśród gatunków muzycznych. Co sprawia, że zostaję z albumem na dłużej? Koncept, innowacja, zabawa słowem czy dźwiękiem, coś czego jeszcze nie słyszałam. A usłyszałam to w „Dziecku wojny”. Numer zaczyna się od gitary, na którą wchodzi spokojny wokal Sariusa. Ja już jestem kupiona. Na dźwiękach gitary zaczyna rozkręcać się bardzo przyjemny, minimalistyczny bit, do tego dochodzi ciekawa rozkmina – na taki hip-hop czekałam!

Dalej jest tylko lepiej. Sarius mocno otwiera się w tekstach, zostawiając w numerach wiele emocji. Rozlicza się z czasem po „Antihypie”, kiedy to dość nagle i szybko stał się popularnym i uwielbianym przez rzeszę fanów, co zawsze jest dla młodych artystów mocnym zderzeniem z byciem na afiszu. Dla mnie najmocniejszymi punktami płyty są wspomniane już wcześniej „Dziecko wojny” oraz zamykający playlistę „Wiking”, który wybrzmiewa w dość podobnym klimacie. Oba utwory są spokojne, nagrane na ciekawym, nieoczywistym bicie, posiadają mocny przekaz i mają jakiś intrygujący wydźwięk, co sprawia, że to właśnie one zapadają mi najbardziej w pamięć po przesłuchaniu całości.

Wyróżniłabym również „Wspaniałego i wielkiego” (tym razem bit już bardziej pod nóżkę, klimat bardziej imprezowy) oraz „Powiedział mi ktoś”, o bardziej smutnym wydźwięku, choć tu ponownie moją uwagę przykuwa głównie spokojny bit, budowany na gitarze, za który odpowiedzialny jest (jak przy większości numerów) producent Gibbs. Genialny patent, bardzo dobrze się tego słucha! Mocno wybrzmiewa również „Kurtyna”– nostalgiczny kawałek (choć wciąż nie przytłaczający, a nawet można by pokusić się o stwierdzenie, że gdzieś tam przebija się w nim dobra energia), w którym Sarius dokonuje swego rodzaju rachunku sumienia.

Całość jest dość mocno zróżnicowana, zarówno w warstwie tekstowej oraz muzycznej. Na „Wszytko co złe” znajdziemy całą paletę muzyczną – od spokojnych kawałków z ciekawą rozminą, do ciężkich bitów z mocno wybrzmiewającym przekazem – co według mnie jest dużym atutem Mariusza. Szkoda tylko, że album jest tak krótki, bo zawiera 10 utworów, a całość trwa zaledwie 36 minut. Choć to już tylko w kwestii czepienia się, bo „Wszystko co złe” jest dla mnie naprawdę dobrym albumem i ogromie się cieszę, że wśród nowych trendów, które zawładnęły ostatnimi czasy rynkiem rapowym otrzymaliśmy tak inną, świeżą porcję muzyki, która niczym się słuchaczowi nie narzuca. Miło posłuchać znów ciekawych rozkmin i cieszę się, że Mariusz nie skupił się na sytuacji społecznej, bo osobiście czuję się już trochę przytłoczona tekstami o tym co się dzieje wokół, ale przedstawił nam indywidualną historię zwykłego człowieka, zmagającego się z przyziemnymi sprawami, które dotykają go na co dzień. I jeszcze raz ukłony dla Gibbsa za warstwę muzyczną – takiej odskoczni nam brakowało!


„Wszystko co złe”:

1. Dobry chłopak, gościnnie Szpaku (prod. Gibbs)
2. Wszystko co złe (prod. KPSN)
3. Dziecko wojny (prod. Gibbs)
4. Gadaj do rzeczy, gościnnie Gedz (prod. Gibbs)
5. Wspaniały i wielki (prod. Gibbs)
6. Definicja (prod. KPSN)
7. Powiedział mi ktoś (prod. Gibbs)
8. Kurtyna (prod. Gibbs)
9. Zasięg (prod. Gibbs)
10. Wiking (prod. Gibbs)


Już pod koniec września Sarius rusza w trasę klubową z nowym  materiałem!

WSZYSTKO CO ZŁE TOUR:

link do wydarzeń


Więcej od Sariusa:

WWW

Facebook

Instagram

Youtube

Napisz komentarz