Dziś swoją recenzencką uwagę poświęcę albumowi Karoliny Czarneckiej Solarium 2.0, wydana z dniem 20 kwietnia 2018 roku przez niezależną agencję wydawniczą Karrot Kommando we współpracy z UV.
Wokalistka, ale przede wszystkim aktorka teatralna. Każdy swój krążek i utwór okrasza historią, zatem mamy do czynienia ze sztuką niebanalną, wymowną, a dodatkowo – w języku polskim, nowatorskim polskim, nowopolskim.
Tina to bohaterka, której przygody Karolina opisuje od swojego debiutanckiego krążka Córka, który ukazał się w 2014. Przygoda Tiny rozpoczyna się w Warszawie, dokąd uciekła z małego miasta. Historia łudząco podobna do wielu. Córka w moim odczuciu dużo bardziej eksperymentalna, podczas kiedy Solarium 2.0 nastawione na konkretną grupę odbiorców. Obie dokładnie tak samo ekspansywne, jednak Solarium 2.0 dużo bardziej w swoim charakterze nastawiona odbiór popularny. Postrzegam ją jako nonszalancką, elektroniczną, wciąż eksperymentalną, nowoczesną, trochę niedbałą, ale prawdziwą w swojej wymowie. Czuć w niej również mnóstwo inspiracji twórczością Skalpela, czy Marysi Peszek. Czarnecka nawija, rapuje, śpiewa, zadurzona w swojej nieidealności. Jak każdy album ma swoje mocne i słabsze kompozycje. Jednak ja wpisuję się w grupę niszy, której kompozycje Karoliny smakują, bo są inne. I prawdziwe, ubrane w szczery, kabaretowo-teatralny tekst. Co prawda, niejednokrotnie nieidealność gryzie się z zamysłem, jednak nadal, co należy zapamiętać, jest to nisza.
Pierwsza kompozycja Mój Pokój jest dla mnie zbyt banalna jak na utwór otwierający. Jednak uważam, że artystka minęła się ze swoją grupą docelową. Muzyka, elektronicznie dance’owa, co do tego jeszcze ostry riff gitarowy, mnie nie kojarzy się dobrze, niedaleko tu do klasyki gatunku Every Night. Żart, czy powaga?
Tina to zapowiedź i jednocześnie wspomnienie poprzedniej płyty Córka, na skąpym podkładzie w stylu folkowym. Nazywam to spinaczem, merytoryczną przypominajką o czym rzecz i kim jest Tina. Tu pierwsze skrzypce gra tekst, bo to on uszczupla rozpiętą historię Tiny do 1:40.
Dalej Anaruk, świetny utwór, metaforyczny tekst, lekko ponury, muzyka bogata w etniczne instrumenty, rozwijająca się w trakcie.
Od Ronji bije szczerością, świetna elektroniczna podkładka. Jedyne co można zarzucić artystce, to od czasu do czasu zarzucane “se”, które króluje w slangu, jednak jest zbyt niedbałe i jakby to kolokwialnie nazwać blokerskie, ale cóż, domyślam się, że właśnie taki miał być wydźwięk.
Teraz, mój FAWORYT, Biały Kucyk. Podniosłość, elementy ormiańskie, elektronika, organy, mocny, kontrowersyjny tekst w elektroniczno-dance’owym klimacie. Jak dla mnie numer 1 na całym albumie. Świetna historia, chapeau bas.
Muzyka Wycinanki, genialna, transowa, z ormiańskimi melizmatami, rewelacyjny tekst, “tylko nimfy, syreny i ja” zapada w głowę. Mocno. Jak dla mnie numer 2.
Inkuby Sukkuby w jazzowym zamyśle, piękny język, piękne instrumenty.
Solarium – super bas elektroniczny, jednak ponurość wokalu jest nużąca. Księżniczkowisko – muzycznie, druga część Solarium, mocny tekst, szczery, prawdziwy, aktualny!
Marsz Śmieci – razorowe dźwięki, elektroniczna tupanka, szczery tekst, dobry bas. Piosenka o Niekońcu Świata świetny saksofon, Przytulisko do biegu idealne.
Igloo, mój numer 3, świetne rozwiązania muzyczne. Czuć mocno inspirację zespołem Skalpel. Świetne zaśpiewki ormiańskie Karoliny.
No i tak mamy opisaną spójną całość drugiego dzieła Karoliny Czarneckiej z UV. Jasnym jest, że w zależności od padającego światła muzyka wybrzmiewa inaczej. Nie zmienia to faktu, że album jest niszowy i nie zaspokoi wszystkich kubków smakowych. Jednak moje osobiście zaspokaja, bo jest to inna wizja, wizja Karoliny Czarneckiej. Szanuję za wokal, za teksty, za teatralność na żywo. Jest to całość, muzycznie dokończona i zamknięta całość. Czekamy na więcej od Karoliny.
Zajrzyj po więcej:
Karolina Czarnecka na Facebook’u
Karolina Czarnecka na YouTube
Karolina Czarnecka na Spotify
KUP PŁYTĘ SOLARIUM 2.0 od Karrot Kommando