„Strasznie tęsknie za graniem koncertów na żywo!” – Kamil Kowalski w rozmowie z naczelną Muzykoholików

Nie dla wszystkich ubiegły rok był spisany na straty, dacie wiarę?! Kamil Kowalski rok 2020 uważa za wyjątkowy, dla niego wręcz przełomowy.

Zapraszam do rozmowy z młodym, utalentowanym i przede wszystkim zdeterminowanym w swoich działaniach artystą – Kamilem Kowalskim, którego debiutancka płyta już niebawem pojawi się na rynku muzycznym.

O czym porozmawiamy? O początkach na scenie, o inspiracjach muzycznych, o pięknym polskim Bałtyku i nie tylko i nie tylko… 🙂

Karolina Filarczyk

Kamil Kowalski

Na początek pytanie z rodzaju przełamujących lody… Czy życie z nazwiskiem Kowalski jest łatwe? Ludzie nie traktują Cię anonimowo? A może wciąż doszukują się pokrewieństwa z Kasią Kowalską??
Nazwisko Kowalski to wyzwanie. Osób o tym samym nazwisku w Polsce jest naprawdę dużo, ale moim zadaniem jest, by działać tak, żeby w oczach innych Kamil Kowalski był tylko jeden. Za każdym razem, kiedy słyszę: „taki przysłowiowy Kowalski” uśmiecham się i czuję, że to nie o mnie. Jest kilku artystów na polskim rynku, którzy mają popularne nazwiska i z powodzeniem funkcjonują. Nie mam na tym punkcie kompleksu — staram się wykorzystać to jako swój atut. Czasem kojarzymy jakąś piosenkę, ale nie pamiętamy nazwiska wokalisty. U mnie ten problem jest z głowy. Nigdy nie spotykałem się z żadnymi połączeniami z Kasią Kowalską.

Kiedy zrozumiałeś, że muzyka wzywa Cię do poważnych zadań? Od zawsze czułeś, że śpiewanie jest tym, co chciałeś robić w życiu?
Od zawsze wiedziałem, że muzyka jest we mnie. Ja od zawsze byłem muzyką. Towarzyszyła mi od najmłodszych lat, ale wtedy nie myślałem, że to jest tak piękna przygoda, a z drugiej strony, że wymaga tylu poświęceń i wyrzeczeń. Kiedy moi rówieśnicy biegali za piłką po boisku, a ja szukałem nowej muzyki, oglądałem i czytałem wywiady z artystami. Szukałem inspiracji od najmłodszych lat i nie zakładałem żadnego planu „B”. Wszyscy mówili, że to nierozsądne, co będzie, jak się nie uda…? A dlaczego miałoby się nie udać? Jak się coś kocha i poświęca się temu bez reszty, to nie ma szans, żeby się nie udało. 

Pochodzisz z małej miejscowości. O ile trudniej było Ci stawiać swoje muzyczne pierwsze kroki? Sądzisz, że gdybyś wychowywał się w wielkiej metropolii, byłoby Ci łatwiej?
Z jednej strony, z perspektywy czasu uświadamiam sobie, że było mi naprawdę trudno. Mieszkając na co dzień w Warszawie i uczestnicząc w rozwoju naprawdę wielu młodych, widzę, że dzieci z większych miast mają znacznie łatwiej. Mają łatwiejszy dostęp do nauczycieli, centrów kultury i ośrodków, gdzie mogą rozwijać swoje talenty. A z drugiej strony — gdyby nie okoliczności, w jakich się wychowałem, nie potrafiłbym pewnie walczyć o swoje prawdy. Czy byłbym tak wrażliwy, jaki jestem? Pewnie nie. To moje otoczenie sprawiło, że jestem na tym etapie w swoim życiu i mam to, co mam. Wyjechałem do dużego miasta, mając 18 lat. Wtedy zderzyłem się z pędem życia, obowiązkami i czasem drastyczną dorosłością. Z drugiej strony zaś spotkało mnie tu tyle dobrego, że nie potrafię gniewać się na nic. Jestem wdzięczny, że moje drogi poprowadziły mnie, póki co do Warszawy. Czy tu zostanę na stałe? Zobaczymy!

Pamiętasz swój pierwszy raz na scenie?
Tak! Można Powiedzieć, że zacząłem śpiewać przypadkowo. Delegacja z mojej podstawówki miała wyjechać na Festiwal Piosenki Niemieckiej w pobliskiej miejscowości. Jedna z dziewczyn zachorowała i pani pilnie szukała kogoś, kto ją zastąpi. Ktoś w pokoju nauczycielskim powiedział „ten Kowalski zawsze coś śpiewa pod nosem na korytarzu”. I tak oto zostałem szkolnym wokalistą. 🙂 A swój pierwszy poważny koncert zagrałem w szczecineckim klubie muzycznym w towarzystwie mojego ówczesnego zespołu. Pierwszy raz stałem naprzeciwko profesjonalnych reflektorów i setki ludzi. Pierwszy raz czułem takie emocje. Od tego dnia codziennie działam z myślą o tym cudownym uczuciu. To mnie napędza i motywuje do działania. Strasznie tęsknie za graniem koncertów na żywo!

A jeśli się nie uda – jeśli muzyka Cię zdradzi lub zawiedzie, masz „Plan B”?
Tak jak mówiłem, nie mam planu B. Nie widzę innej możliwości jak muzyka. Muzyka to całe moje życie. Od kilku lat pracuję w branży muzycznej. Nie tylko jako wokalista. Prowadzę i organizuję także warsztaty muzyczne i aktywnie uczestniczę w rozwoju młodych wokalistów. Zawsze powtarzam, że przede wszystkim trzeba chcieć. A dla chcącego nic trudnego. Wiem, że nie będę na tak zwanym topie list przebojów, bo moja muzyka jest mniej popularna. Zawsze będzie jednak prawdziwa i pełna moich emocji. Wierzę, że znajdę swoją grupę odbiorców, którzy tak jak ja patrzę na świat. To nie może się nie udać 🙂

Którzy artyści zarówno z polskiego, jak i zagranicznego ogródka muzycznego stanowią dla ciebie największą inspirację?
Mam swoją listę artystów, którzy każdego dnia mnie inspirują. Kocham Korę, bo dzięki niej wiem, że kiedyś z pewnością będę mógł nazywać siebie artystą. Ona zmieniła moje życie, nie tylko to muzyczne. Pokazała mi gdzie szukać inspiracji, jak patrzeć na świat, by widzieć więcej. Dzięki Korze słyszę rzeczy, które nie wydają dźwięków i widzę to, czego nie da się dostrzec. Za prawdę i bezkompromisowość podziwiam Marię Peszek. To ona dała mi przysłowiowego motywacyjnego kopa. Po spotkaniu Marii zacząłem pisać i tworzyć. Odważyłem się przekazać światu moje autorskie piosenki. Mała Koteluk za każdym razem zabiera mnie w swój artystyczny świat, pełen metafor, pięknych wielokulturowych odniesień. To jedyna artystka, której teksty jednego dnia są mi ogromnie bliskie, a innego nie mam pojęcia, o co chodzi. 🙂 I to jest piękne. Na rynku zagranicznym jest tylko jedna artystka, której koncert nie pozwolę sobie przegapić. Florence + The Machinę tworzy wkoło siebie taką magię, jakiej nie czułem jeszcze nigdy i nigdzie. Jej zwiewność, lekkość i niespotykany wokal są dla mnie przepisem na artystę idealnego. Czasem nazywam ją swoją boginią muzyki.

Okazuje się, że polskie morze może ? stanowić świetne podłoże do opowiadania niebanalnych historii. Ty przy okazji kręcenia swojego ostatniego klipu zawitałeś na wybrzeże i okazałeś, jak pięknie tam może być. Czyj to był pomysł?
Oj, pewnie, że morze może. 🙂 Morze to dom jednego z żywiołów. Jest niekończącą się inspiracją. Codziennie jest inne, nieprzewidywane. Nigdy nie wiadomo, jakie będzie jutro, a jakie za kilka miesięcy. Wystarczy trochę artyzmu i wyobraźni, by zbudować wkoło morza piękną historię. Często jestem pytany o to, dlaczego pokazuję swoją wiosnę późną jesienią w lodowatej lodzie polskiego morza. To pewien symbol, dzięki któremu chciałem pokazać, że pomimo tego, że dookoła mróz we mnie zawsze jest wiosna. Wiosna to nie tylko pora roku, to pewien stan, dzięki któremu nie popadam w jesienno-zimowe depresje. Zaciągnęliśmy na plaże wielki dywan i kilka gadżetów, które nawiązują do codzienności szarego życia. Ciekaw jestem Waszego odbioru teledysku.

Na horyzoncie objawia się Twoja płyta… Jaką historię chcesz opowiedzieć przy jej okazji swoim czytelnikom?
Single, które dotychczas wypuściłem, nawiązują mocno do natury. Cała płyta będzie przeplatać motywy, które towarzyszą mi od lat. Inspirują mnie lasy, jeziora, cisza i spokój, ale z drugiej strony podziwiam pęd miasta, który też będziecie mogli usłyszeć. Główną siłą mojego materiału będzie prawda i szczere emocje. Cała historia opowiadać będzie o mojej drodze. Od małego chłopaka, który całe dni spędzał w pobliskich lasach do świadomego faceta, który wie, czego chce.

Patrick The Pan będzie odpowiedzialny za produkcję twojego krążka. Jak udało Ci się nawiązać z nim współpracę?
Od dawna chciałem z nim współpracować. Postanowiłem więc do niego napisać. Niestety musiał odmówić, bo jak mówił, kończy teraz swój materiał. Nie było to po mojej myśli, więc dopiero po jakimś czasie mu odpisałem. Jako że był to już czas pandemii, okazało się, że szybciej skończył pracę nad swoją płytą i mogę przyjeżdżać. Pierwszy raz wszedłem do prawdziwego studia, do prawdziwego producenta. Od początku poczuliśmy wspólne flow. Teraz prócz pracy nad moim materiałem nawiązaliśmy fajną relację. Wpadamy do siebie co jakiś czas i wspólnie pieczemy pizzę! Podziwiam go bardzo za to, że będąc tak świetnym muzykiem, jest tak fantastycznym człowiekiem.

Kiedy możemy spodziewać się efektu twoich prac nad albumem?
Efekty naszej pracy będę wam dawkować. Premierę płyty planuję na jesień 2021 roku, ale do tego czasu światło dzienne ujrzy kilka singli, które zapowiadać będą nadejście krążka.

Pandemia dała w kość chyba wszystkim… Dla Ciebie miniony rok mimo wszystko był udany?
Ostatnio w czasie spotkania ze znajomymi poruszyliśmy temat 2020 roku. Każdy mówił, jak bardzo był zły i marzy o tym, żeby się już skończył. Słuchałem każdego po kolei i myślałem, czy serio tylko ja uważam, że ten rok był fantastyczny?! Był wyjątkowy. Absolutnie piękny. Przewartościował wszystko. Pokazał, że można funkcjonować inaczej, znaleźć czas tylko dla siebie. Można tworzyć i pracować nad swoim materiałem. W końcu znalazł się na to czas. Oczywiście tęsknię za warsztatami i projektami, które realizuję, ale absolutnie nie był to czas stracony. Ten rok pokazał cały wachlarz możliwości. Tu ponownie mogę powiedzieć, że dla chcącego nic trudnego. Ja odnalazłem się w tym czasie świetnie.

Czego możemy Ci życzyć na kolejnych 365 dni?
Jedyne czego mi brakowało w ostatnim czasie to koncerty, festiwale i podróże. Jak w 2021 będę mógł pójść na koncert Celine Dion, pojechać na Opener’a czy Colours of Ostrawa to będę najszczęśliwszy na świecie. Chciałbym wyskoczyć na weekend do Aten, Paryża czy Rzymu podładować baterie. Wierzę, że wydanie płyty będzie świetną przygodą, ale Wasze wsparcie będzie dla mnie bardzo ważne. Już dziś Wam bardzo dziękuję! 

Napisz komentarz