O muzyce poważnej nie na poważnie? Można! Aleksander Dębicz, to doskonały dowód na to, że pianista, to też człowiek, z którym można porozmawiać dosłownie na każdy temat.
Uzdolniony pianista z głową pełną pomysłów do komponowania nietuzinkowej muzyki. Miłośnik filmów, nowych technologii i markowych t-shirtów 🙂 Bo czy każdy pianista, grający „poważne dźwięki” musi nosić frak?
Na swoim koncie mam wiele wywiadów. Na ten zapraszam szczególnie, ponieważ po raz kolejny przekonuję się, że stereotypy są wyłącznie po to, by je obalać! Dowiecie się tutaj, jak dużym „krejzolem” potrafi być człowiek, który z pozoru wygląda na tak niedostępnego. Aleksander opowie nam jak zaczęła się Jego przygoda z nutami, kiedy postanowił związać się z nimi na stałe, a także jakie projekty ma obecnie na tapecie.
Zapraszam!
Karolina Filarczyk
Aleksander Dębicz
Pianista. Kompozytor. Improwizator… A którym z nich jesteś najbardziej?
Kiedyś na podobne pytanie odpowiedziałem, że jestem pianistą, któremu zdarza się coś skomponować. I rzeczywiście, funkcjonuję przede wszystkim jako pianista. Tej profesji poświęciłem zdecydowanie najwięcej czasu, ale na koncertach i podczas nagrań wykonuję sporo własnych utworów oraz muzykę improwizowaną. Niemal codziennie ćwiczę repertuar klasyczny, bo, po pierwsze, go kocham, ale też potrzebuję, żeby utrzymać się w formie – nie znam lepszego sposobu. Muzyki klasycznej potrzebują też ludzie, a ja lubię im ją dawać w swojej interpretacji. Niemniej jednak samo wykonawstwo mi nie wystarcza, dlatego też tworzę własną muzykę – zarówno na gruncie improwizacji, jak i kompozycji. W komponowanie ostatnio mocno się wkręciłem.
Improwizator… co to dla Ciebie znaczy?
Improwizacja jest naturalną mową. Tak jak teraz nie recytujemy wyuczonych zdań, tylko swobodnie rozmawiamy. Ale rozmawiamy w konkretnym języku i w pewnej konwencji. W muzyce jest podobnie. Improwizator mówi do publiczności od serca, bez przygotowania, używając języka muzycznego – jakiegokolwiek, nie tylko jazzu! – żeby być zrozumianym. Oczywiście improwizacja może być przygotowana – coś jak speach z konspektem – albo zupełnie free.
Pamiętasz, kiedy klawiatura przemówiła do Ciebie tak głośno, że postanowiłeś się już z nią nie rozstawać?
Kiedy byłem dzieckiem zajarałem się Markiem i Wackiem – duetem wirtuozów fortepianu, którzy grali zarówno klasykę, jak i muzykę rozrywkową. Uwielbiałem ich słuchać i od razu wiedziałem, że fortepian to jest to!
Kto zaszczepił w Tobie miłość do klasyki?
Kiedy miałem chyba 4 lata, rodzice (którzy nie są muzykami) zabrali mnie do filharmonii. Podobno byłem tak zachwycony, że następnego dnia bawiłem się w dyrygenta (śmiech). Rodzice puszczali mi też super płyty na winylach, w dużej mierze hity muzyki klasycznej, z czego najlepiej pamiętam Suitę „Peer Gynt” Edwarda Griega. Pokochałem tę muzykę momentalnie.
Pamiętasz, kiedy wystąpiłeś po raz pierwszy? Szkoła podstawowa, przedszkole?
Zapewne było to w I klasie szkoły, ale nie pamiętam swojego pierwszego publicznego występu.

Muzycy klasyczni z zasady powinni być stonowani i poważni. Kiedy jednak zobaczyłam Twoje zdjęcie, gdzie leżysz na fortepianie w trampkach i białej koszulce, doszłam do wniosku, że Ty do tych nobliwych i stonowanych panów na pewno nie należysz. Nie lubisz fraków? (śmiech)
Frak wydaje mi się właściwy dla starszych mężczyzn. Ja lubię łączyć marynarkę smokingową z trampkami (śmiech). Mówiąc serio, muzycy klasyczni to normalni ludzie. I są różni. Niektórzy są totalnymi „krejzolami”, inni mają poważniejszą powierzchowność. Myślę, że strój powinien pasować do osobowości artysty i do muzyki, którą wykonuje. W muzyce klasycznej wciąż istnieją pewne konwenanse, które często stawiają niepotrzebne bariery przed publicznością, zwłaszcza młodszą. Ale czasem po prostu należy ubrać się elegancko, a nawet poważnie, bo wymaga tego utwór bądź okazja. Np. nie wyobrażam sobie żeby orkiestra wykonywała Requiem Mozarta, a więc utwór żałobny, w t-shirtach i w kolorowych trampkach. Ale już divertimenti, czy serenady tego samego kompozytora jak najbardziej!
Jedni wsłuchują się w naturę, inni przetwarzają dźwięki miast, a Ty skąd czerpiesz inspirację do nowych utworów?
Nie ma reguły. Zainspirować może wszystko. Kto wie, może nasza rozmowa? Zdaję sobie sprawę, że inspirują mnie filmy i seriale, dużo ich oglądam. Na pewno inspirujące są podróże. Ale serio, nie ma wyczuwam na tym polu żadnych klarownych prawidłowości 🙂
Aktualnie pracujesz nad nowym materiałem. Informacje o nowych kompozycjach pojawiają się na Twoim profilu FB. Będzie to coś większego, czy postanowiłeś częstować swoich słuchaczy pojedynczymi utworami?
Niedawno intensywnie pracowałem nad nowymi utworami. Nie są to, jak dotąd, kompozycje na fortepian solo, ale na większe składy. Nie ukrywam, że mam pewną tremę, bo to spora odpowiedzialność pisać nie tylko dla siebie jako wykonawcy. Ale jestem podekscytowany, tym bardziej, że jeden z tych utworów zostanie trzykrotnie wykonany na festiwalu Akademia Gitary, i to w katedrach – w Poznaniu, Gnieźnie i Kołobrzegu! O wszystkim będę informował na bieżąco na moich social mediach.
Znów będzie, to czysta muzyka, czy tym razem zaskoczysz czymś swoich słuchaczy?
No cóż, zajmuję się wyłącznie muzyką (śmiech).
Na razie tylko nowe, autorskie kompozycje, czy pracujesz jeszcze nad innymi projektami?
Sporo innych projektów jest już w toku. Jednym z najciekawszych jest ten w duecie z Marcinem Zdunikiem, wybitnym wiolonczelistą, z którym mam szczęście współpracować już od kilku lat. Bierzemy na warsztat wspaniałą muzykę renesansową. Poddamy ją improwizacji, ale też połączymy z elektroniką. Rozpracowuję właśnie nowe zabawki (syntezatory, loopery), których mamy zamiar użyć 🙂 Premiera już we wrześniu na festiwalu Muzyka na szczytach w Zakopanem. Na pewno będę też dalej komponował dla teatru i być może filmu, co bardzo mnie kręci.

Od pewnego czasu przyglądam się z boku muzykom, którzy działają w dźwiękach zwanych klasycznymi. Frekwencja na koncertach jest oszałamiająca, mimo, że bilety nie są tanie. Zawsze tak było, czy po prostu społeczeństwo zaczyna dojrzewać do “prawdziwej” muzyki?
Jeśli chodzi o Polskę, to na pewno bardzo pomogły nowe wspaniałe sale koncertowe, takie jak NOSPR w Katowicach czy NFM we Wrocławiu. One same w sobie bardzo przyciągają. Jest też coraz więcej nowoczesnych inicjatyw, poprawił się PR. Wystarczy spojrzeć na Konkurs Chopinowski w ostatnich latach. Ekscytuje się nim coraz więcej ludzi, również tych, którzy nie zaliczali się dotąd do melomanów.
Jesteś fanem muzyki filmowej. Którzy kompozytorzy są Twoimi ulubionymi? Których ścieżek dźwiękowych mógłbyś słuchać i słuchać bez końca?
Moim ulubionym kompozytorem jest Thomas Newman, który napisał muzykę do takich filmów, jak „American Beauty”, „Finding Nemo”, „Skyfall” czy „Revolutionary Road”. M.in. soundtracku z tego ostatniego filmu mogę słuchać bez końca. To, jak Newmanowi udało się oddać ambiwalencję uczuć jest niesamowite! I to na tak wielu płaszczyznach! Imponują mi niektóre rozwiązania kompozytorskie, których Newman jest autorem, oraz to, jak łączy on piękno żywych instrumentów z elektroniką. Kocham też muzykę Johna Williamsa, którego uważam za najwybitniejszego kompozytora muzyki filmowej, żywą legendę. Zachwyca mnie muzyka Alexandre’a Desplat i wielu wielu innych kompozytorów. Do Newmana i Desplat napisałem zresztą muzyczne listy na mojej debiutanckiej płycie „Cinematic Piano” („A Letter to Mr. Desplat” i „A Letter to Mr. Newman”). To utwory, w których wykorzystałem elementy stylu wymienionych kompozytorów.
Załóżmy, że dostajesz propozycję stworzenia własnej ścieżki dźwiękowej. Byłaby to muzyka do filmu katastroficznego, czy raczej komedii romantycznej?
Gatunek nie ma aż takiego znaczenia. Liczy się raczej to, czy film jest dobry i inspirujący. Każdy kompozytor muzyki filmowej chce pisać do różnych filmów, żeby nie być zaszufladkowanym do jednego gatunku. Pisałem już muzykę do filmów dokumentalnych, przedstawień teatralnych i słuchowisk radiowych. I zawsze cieszyło mnie, że te przedsięwzięcia są dla mnie okazją do stworzenia czegoś, czego nigdy wcześniej nie robiłem.
Przyznaj się, jakiej muzyki słuchasz prywatnie? Nie uwierzę, że tworząc muzykę na fortepian, wsłuchujesz się wyłącznie w takie dźwięki. Skrywasz jakieś “metalowe” tatuaże pod długimi rękawami koszul? (śmiech)
Szczerze mówiąc, stricte fortepianowej muzyki słucham stosunkowo rzadko. A słucham naprawdę bardzo różnej muzyki. Co mam teraz zapisane na iPhonie? Muzykę symfoniczną Johna Adamsa, elektroniczny album Ryuichi Sakamoto, nową EPkę Miley Cyrus, „Combo 66” Johna Scofielda, „Instrukcja obsługi świrów” O.S.T.R-ego, Schubertowski album Khatii Buniatishvili i soundtrack z „Tolkiena” Thomasa Newmana. Dosyć spora rozpiętość gatunkowa, prawda? (śmiech) Inspiruje mnie bardzo różna muzyka. Na ostatniej płycie nagrałem moje utwory na fortepian solo, które są inspirowane hip-hopem.
Z nową technologią jesteś za pan brat. Tablety, smartfony, nie stronisz także od nowinek technicznych podczas komponowania nowych utworów i social mediów. Nie boisz się, że technologia pochłonie kiedyś duszę muzyce? Z ludźmi już tak powoli się dzieje…
Rzeczywiście istnieje ryzyko. Lubię technologię, interesuję się nowinkami technicznymi. Ale mówiąc szczerze podczas komponowania, przynajmniej w pierwszej fazie, najchętniej posługuję się fortepianem, zeszytem nutowym i długopisem. Nie boję się elektronicznych dźwięków, bo niektóre z nich są wspaniałe, ale algorytmów. Niedawno obejrzałem jeden z odcinków „Black Mirror”, w którym pokazana była właśnie taka wizja: piosenkę tworzył komputerowy algorytm, oparty na danych dotyczących upodobań masowej publiczności. Przerażające. Ale z drugiej strony myślę, że człowiek ma tak silną potrzebę obcowania z prawdziwą sztuką, tworzoną przez żywego człowieka, że dusza, o której mówisz, nie uleci z muzyki.
Gdzie Twoi fani będą mogli zobaczyć Cię i posłuchać w najbliższym czasie?
7 lipca gram koncert w Dobroniu, w ramach festiwalu Kolory Polski. Wykonam komplet Inwencji J. S. Bacha, które połączę z moimi improwizacjami. Następnego dnia zagram w Radomiu na festiwalu filmowym Kameralne Lato program z płyty „Cinematic Piano”. Później m.in. koncerty w Toruniu i w Warszawie. Zapraszam na mojego Facebooka i Instagrama, gdzie zamieszczam informację o nadchodzących wydarzeniach.
Muzykoholicy to portal, który stara się promować młodych – gniewnych, którzy stawiają pierwsze kroki w muzycznym światku. Ty swój “pierwszy raz” masz za sobą. Mógłbyś podzielić się z młodzieżą radą, która pomoże im wystartować?
Trzeba wiedzieć, czego się chce i być zdeterminowanym, żeby do tego dążyć. I nie rezygnować z okazji, żeby się czegoś nowego nauczyć!
Zobacz więcej: