Zwoje emocji i wrażeń. Mikromusic w Starym Maneżu

Mikromusic w Starym Maneżu

Gdy pod koniec 2020 roku światło dzienne ujrzała Kraksanajnowszy album Mikromusic – pomyślałam, że to bardzo jesienna płyta. I że wspaniale byłoby usłyszeć ją w trójmiejskiej przestrzeni, bo morze najpiękniejsze jest właśnie jesienią. Moje ciche marzenie zostało wysłuchane, i 26.11.2021 zespół Mikromusic wystąpił w gdańskim klubie Stary Maneż.

Zanim jednak usłyszeliśmy wyjątkowy wokal Natalii Grosiak, na scenie pojawiła się Klaudia Daliva. Występująca wcześniej jako Khra Daliva, dała się poznać słuchaczom podczas festiwalu Soundrive w 2018 roku. Choć jej koncert był wyjątkowo krótki – bo zaledwie półgodzinny – to zdążyła pokazać, jaki drzemie w niej potencjał. Nawet tak duża scena jak ta w Starym Maneżu nie była w stanie przytłoczyć tej młodej, wyjątkowo utalentowanej dziewczyny, której rola supportu przed – jak sama określa – ważnym dla niej zespołem najwyraźniej przypadła do gustu.

Gdy na scenie rozległy się zaś pierwsze dźwięki Drzewiej, publiczność zamarła. Nie tylko ze względu na hipnotyczne światło, lecz może – a przede wszystkim – na moc muzyki, której doświadczyliśmy od pierwszych chwil tego niezwykłego występu. Niezwykłego, bo Mikromusic nie śpiewa rzeczy, których się od nich oczekuje, tylko te, które grają im w sercu. Tak było i tym razem. Koncert promował Kraksę, więc większość utworów pochodziła właśnie z tej płyty. Nie zabrakło i ironiczno-smutnego A ja co, pełnej energii choć pandemicznej Brzozy czy duetowej, choć solo, Operacji na otwartym sercu. To jednak te małe smaczki, wybrane subiektywnie przez zespół, stanowiły o magii tego wieczoru. To niepozorne, a poruszające do głębi Na krzywy ryj, absolutnie genialne Bezwładnie i trafnie komentująca rzeczywistość Niemiłość (brawa dla publiczności za wspaniałe chórki!) sprawiły, że był to niezapomniany koncert. Do tego mogliśmy usłyszeć mikro-klasyki – Tak mi się nie chce czy Takiego chłopaka. Najbardziej poruszyła mnie jednak historia – i wykonanie – Pod włos. To opowieść o trudnej, lecz bezwarunkowej miłości do miasta, które jest naszą małą ojczyzną. Koncert został okraszony historiami opowiedzianymi przez Natalię oraz smakowitym bisem – pieśnią ludową, której głos wokalistki nadał nowego, ezoterycznego wręcz wymiaru.

I choć północ jeszcze nie wybiła – nawiązując do ostatniego utworu zagranego na koncercie – gdy opuściliśmy Stary Maneż, wychodząc na chłodne późnolistopadowe powietrze, to ciepło muzyki Mikromusic jeszcze długo czuć było w trójmiejskim powietrzu. Słychać było, że gdański klub jest jednym z ulubionych koncertowych miejsc zespołu (o czym zresztą wspominali i czemu dali wyraz na płycie Mikromusic w Starym Maneżu); słychać było również, że kochają gdańską publiczność z wzajemnością. Choć Wrocław jest ich domem, to w Gdańsku mają drugi – dom stworzony z miłości do ich muzyki. W imieniu trójmiejskich fanów dziękuję za moc wzruszeń i magiczne chwile.

Napisz komentarz