Pojawia się i znika, a jak wraca — to przynosi wiele dobrego.
Nie ma nic lepszego od pozytywnych zaskoczeń muzycznych. A takowe dzieją się, gdy albo nie masz kompletnie pojęcia o artyście, albo masz to pojęcie bardzo błędne, nieczysto utkane, w które wplątało się więcej „jakby” i „chyba”. Niedługo po tym, jak w 2021 roku Ptakova zakończyła promocję świetnie przyjętego debiutanckiego albumu „Suma wszystkich dźwięków” i została nominowana do Fryderyka w kategorii Fonograficzny Debiut Roku, zniknęła. Po kilkuletniej przerwie Ptakova, a bardziej prywatnie — Anna Ptak — wróciła z nowym albumem Wesoła dziewczyna z sercem często smutnym. Albumem, ale trochę też manifestem dojrzałości i samodzielności jako pełnoprawna i niekwestionowana samodzielna artystka. Droga do niego była natomiast długa i kręta. Co na jej temat sądzi Anna?
Nagle odkryłam w sobie Natalię, której bardzo potrzebowałam. Dostrzegłam też dużo wyraźniej, jak wielu świetnych ludzi mnie otacza i jak niesamowicie są inspirujący. Od zawsze jestem obserwatorką, ale wówczas wyjątkowo mocno się im przyglądałam – ich pracowitości, konsekwencji, otwartości i często ufności w stosunku do własnych działań
Ptakova dla newsroom.sonymusic.pl
Wcześniej, mieliście okazję poczytać o tym dlaczego „drugi” debiut jest jak najbardziej możliwy, przynajmniej w jej przypadku. W wywiadzie dostępnym pod linkiem: klik, opowiadała nam, że wszystko tak naprawdę zaczyna się od pianina, a znalezienie w głębi siebie wewnętrznej siły wcale nie stanowi mission impossible. Nowa kompozycja Anny to mix polskich i anglojęzycznych utworów z bardzo przyjemnym instrumentalem, który nomen omen rozpoczyna cały album wraz ze słodkimi kobiecymi pomrukami. Całość to dobrze skomponowany alt-pop, a także nowatorskie brzmienia polskiej artystki. Płyta utrzymuje się raczej w spokojnym, momentami przygnębiającym klimacie. Ten album to opady śniegu w klimacie równikowym. Na płycie znalazło się dziesięć pozycji, ale takich dobrze wysmakowanych. I mogę śmiało przyznać, że czuję to.
Unikalny klimat i refleksyjność.
Co znajdujemy w albumie? Utwory: powoli, ghosts in town, sometimes, brakujesz mi, trust, flourish, down, sparks, demony, time. Klimat nie przypomina mi nic, co do tej pory usłyszałabym, od polskich artystów. Idzie to bardziej w stronę brytyjskiego Laurel, Daughter/Ex:Re czy Bena Howarda. Mimo tego, że jest to bardziej jesienny album, to jest w nim coś wesołego, nadzianego odrobiną nadziei, albo (momentami) naszprycowanego nią. Tekstowo — wszystko jest spójne, a nawet bardziej niż spójne. Muzycznie — tak samo. Kiedy już powoli (intro) docieramy do utworów — nachodzi mnie pewna myśl, ale o niej może nieco później.
Nastrojowo o demonach przeszłości i przeciwnościach losu.
Utwór sparks wydaje się być perfekcyjnym preludium dla całości, mimo że w kolejności, znalazł się raczej bliżej końca i mówiąc o nim, zaczynam raczej ni z gruchy, ni z pietruchy. Jest on natomiast wart całej uwagi. Ale tak to jest z tym błyskiem w oku, znika tak szybko, jak zdążymy mrugnąć. Tak to jest z tą płytą Ptakovej, soundtrack się kończy, a nam nadal mało, bo to jest tak dobre. Ale gdy już otworzymy te oczy, błyski znikną, my się trochę zatracimy w marazmie (jak Feniks w popiole) – dostrzegamy demony. Te, które są w nas. A im bliżej nam do nich, im więcej czasu z nimi spędzamy — łatwiej je oswoić, choć to pewna ułuda, labirynt. Ghosts in town to właściwie utwór, z którym każdy może się utożsamić. Czasem przychodzi właśnie taki okres, gdy bardziej przypominamy duchy niż ciało z krwi i kości, snując się po okolicy w poszukiwaniu celu. Zimni i zmęczeni, w smutku zanurzeni. Sometimes, w moim odczuciu, ładnie ukazuje zdolności wokalne Ptakovej. A przy okazji momentami, czasami, wpływał na mój nastrój w sposób emocjonalny i poruszający. Co najbardziej mi się podoba w tym kawałku, a także w reszcie? Ptakova pięknie łączy gęstą warstwę muzyczną z warstwą jej lirycznego tonu. Utwory przez ten zabieg wydają się nieco dłuższe, rozciągłe, czasem monotonne, ale w efekcie bardzo spójne i przepływające między sobą jak małe łódeczki na środku ogromnego jeziora smutku. No i z takim jeziorem kojarzy mi się cały ten twór, to właśnie ta myśl, o której pisałam wcześniej.
Po co w ogóle jest smutek wesołym dziewczynom?
Pełni istotną rolę w ludzkim doświadczaniu życia, to taki motywator do nauki, a czasem przytłaczający przyjaciel mieszkający pomiędzy ślimakiem a bębenkiem ucha, którego należy się pozbyć jak najszybciej. Wydaje się, że jego głównym celem jest skłanianie nas do refleksji, abyśmy mogli zrozumieć i zaakceptować zmienne aspekty życia. I o takiej potyczce pośród tabunów westchnień i strachu jest również utwór brakujesz mi. Do tego kawałka powstało oficjalne wideo, w którym widzimy trzymające się ręce mężczyzny i kobiety, a także upływający czas, o którym świadczy ruch światłocieni. Całość zdaje się być bardzo przyjemną, słodką całością. Wesoła dziewczyna z sercem często smutnym to taka opowieść o czułości i delikatności kobiecych emocji. A także historia o pewności tego, że w zasadzie wszystko jest niepewne.
„Boję się, że mogę stracić… Stracić cię z krawędzi ust, że mógłbyś więcej już nie trafić do oczu mych i płuc. Boję się, że znikniesz nagle. I nie zdążę być na czas. Boję się, że gdy zasnę – ktoś zabierze mi Nas.”
Smutek nie tylko przypomina nam o konieczności zatrzymania się i zastanowienia, ale także umożliwia przejście przez proces pożegnania z tym, co utraciliśmy, czego nigdy nie będziemy mieć na dłużej, co możemy stracić, czego nie zdążymy nigdy doświadczyć. Może więc wszystko opiera się na tej mistycznej czynności — wierze, że za każdą chmurą czeka słońce. Dobitne klawisze w trust są jak napędzająca strach machina, przy okazji drapiąca w gardło. Pozostaje mi tylko wierzyć, że naprawdę stoi za tym wesoła dziewczyna, o czym trochę może przypominać utwór flourish. W drodze podsumowania, mogę z całą pewnością polecić nowości od Ptakovej, które przywracają mi wiarę w polską muzykę. Jest to taki rodzaj alternatywy, który spodoba się zarówno nastolatkowi, jak i człowiekowi z nieco większą liczbą lat na koncie i w każdym wydaniu będzie brzmiał inaczej. Każdy odnajdzie w nim coś dla siebie, każdemu przyklei się inna emocja.
fot. Empik