Hucznie zapowiadana Ceremonia Otwarcia The World Games 2017 całkiem zadowalająca!

Ceremonia Otwarcia The World Games 2017 była reklamowana jako najgłośniejsze, najbardziej spektakularne widowisko tego roku – organizatorzy spędzili wiele dni na planowaniu i montażu, by dopiąć każdy szczegół. Przyznaję, że pierwszy raz byłam na wydarzeniu o podobnym charakterze i nie zawiodłam się. Owszem, nie zabrakło wpadek i potknięć, ale całość mogę podsumować jako udany projekt w historii Wrocławia.


Rozpoczęcie należało do Radzimira Dębskiego, który muzykę współczesną – w tym przypadku hip hop – łączy z grą orkiestry, tworząc niesamowicie interesujące połączenie. Szczególnie dla mnie, osoby która głównie słucha określonego gatunku muzycznego w najczystszej postaci, bez żadnych “dodatków”. Całość w wykonaniu Jimka brzmiała zgranie i ciekawie.

Następnie trzyczęściowa scena należała do artystów z Teatru Muzycznego Capitol a właściwie do Emose Uhunmwango – która śpiewała o równości, szacunku i Wrocławiu jako mieście bez podziałów. Piękny głos wokalistki ciężko było docenić, ponieważ tekst w języku polskim brzmiał przytłaczająco. Osobiście wolałabym usłyszeć utwór w wersji angielskiej, co nie zmienia faktu, że wokalistka ma potężny głos i piękną barwę.

W dalszej części nastąpił pochód uczestników Światowych Igrzysk Sportów Nieolimpijskich, który przy prowadzeniu Piotra Gąsowskiego i Macieja Dowbora wydawał się żmudny i niemający końca. Pomimo gorących braw publiczności, dopiero polska reprezentacja rozbudziła mnie na tyle, by zaciekawić się przejściem sportowców. Nasz kraj reprezentowany był przez imponującą liczbę zawodników.

W oficjalnej części Ceremonii prezydent Wrocławia, Rafał Dutkiewicz, na czas Igrzysk przekazał władzę nad miastem Krasnalom. Przemawiał wraz z Prezydentem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, dr Thomasem Bachem oraz Prezydentem International World Games Association, Jose Perureną. Po szybkim ślubowaniu przestrzegania zasad fair-play przedstawicieli sędziów, trenerów i sportowców nastąpiła część nieoficjalna.

Jej otwarcie było zadaniem Kasi Stankiewicz i zespołu Varius Manx. Wokalistka zaśpiewała “Biegnij” w formie anglojęzycznej, jednak publiczność nie kryła uwag o słabym wystąpieniu i playbacku. W tej części pozytywne opinie zebrał jedynie towarzyszący chór dziecięcy. Ciężko się nie zgodzić, wykonanie budziło wrażenie nienaturalnej aranżacji.

Pojawienie się na scenie Kamila Bednarka wzbudziło głośny aplauz zebranych słuchaczy – na płycie rozpoczęło się prawdziwe świętowanie i zabawa. Miałam wrażenie, że momentami artysta nie trafiał w dźwięki, być może była to tylko iluzja, którą zbudowała duża przestrzeń wrocławskiego stadionu i niosące się echo. Jednak podczas jego występów czuć było szczerość i radość płynące z możliwości śpiewania przed tak dużą publiką.

Następnie na scenę wkroczył zespół BeMy. Band wykonał łącznie cztery utwory, jeden autorski i trzy covery. Wybór padł na hity, które bardzo często słyszymy w radio czy telewizji: Ed Sheeran “Shape of you”, Pharrell Williams ft. Daft Punk “Get lucky” oraz Bruno Mars ft. Mark Ronson “Uptown funk”. Członkowie bardzo dokładnie przygotowali się na ten dzień, nawet ich stroje były przemyślane w stu procentach – duże loga na kurtkach dodawały im tylko uroku. Zespół zrobił niemałe show, przy każdym kolejnym wyjściu aplauz był co raz głośniejszy. BeMy nie mieli również żadnego problemu z końcowym numerem, “Freedom” – studia na prestiżowej, angielskiej uczelni muzycznej na pewno miały w tym swój udział. Cały występ chłopaków oceniam jako bardzo dobry: zgrany, pełen radości. Gołym okiem widać było, że duża publiczność i ranga wydarzenia nie jest żadną przeszkodą dla chłopaków, wręcz przeciwnie był dla nich atutem.

Do zespołu LemON chyba nie można mieć zastrzeżeń – jedynie, że na scenę wracali tak rzadko. Wszyscy wiedzą, jak ogromne są możliwości wokalne Igora – a tak duży obiekt był dodatkowym atutem. Głos niósł się po całym stadionie i mogę przyznać, że nawet hymn odśpiewany przez ponad 20 tysięcy ludzi nie wzbudził we mnie tylu emocji. Ciarki spowodował cover Grzegorza Ciechowskiego, “Nie pytaj o Polskę”. Herbut nie ukrywa, że jest on jego inspiracją od bardzo dawna. Pozostaje mi pogratulować wyboru i życzyć jeszcze więcej tak udanych interpretacji twórczości.

Dawid Kwiatkowski był jednym z najcieplej przyjętych artystów. Duża część obecnej na widowisku młodzieży należała do jego fanklubu i właśnie na ten występ czekała najbardziej. “I’m with the girl” słyszeć można było przede wszystkim z płyty i trybun, fani byli zachwyceni. Nie do końca znam twórczość młodego artysty, więc nie potrafię odnieść się obiektywnie do występu – był najzwyczajniej w świecie poprawny.

Natalia Sikora podjęła się światowego hitu “We are the champions”, ale niestety z marnym skutkiem. Być może wokalistkę zjadł stres przed tak ogromną widownią lub po prostu przeceniła siły na zamiary. Spotkałam się z wieloma komentarzami zgodnymi z moją opinią, ten występ okazał się klapą.

“Freedom” George’a Michaela został wybrany na utwór końcowy. Każdy z artystów miał w nim swój udział, jednak nie potrafię ukryć, że moje serce ponownie skradł Igor Herbut. Tekst w obcym języku nie przeszkodził mu, by raz jeszcze pokazać możliwości wokalne i siłę głosu. Widać było gołym okiem, że wszyscy muzycy długo ćwiczyli, by utwór był dopracowany w każdym szczególe.

Podsumowując, było konfetti, pokazy laserów i świateł, utalentowani tancerze z Rzeszowa i aktorzy z wrocławskiego Capitolu. Zdarzały się pomyłki i niedociągnięcia, ale nie miały one zbyt dużego wpływu na moją ocenę ogólną. Na osobne brawa zasługują krasnale, które przez całą trzygodzinną ceremonię nie przestały skakać i tańczyć nawet na sekundę. Całość była ciekawa, organizatorzy wykonali dobrą robotę.


Zajrzyj po więcej:

The World Games 2017 na Facebooku

Strona WWW

Podziel się swoją opinią ;)