Magda Kluz to wokalistka, kompozytorka i autorka tekstów rodem z Cieszyna. Tam uczęszczała do szkoły muzycznej i o mały włos nie została flecistką. Flet zamieniła na gitarę i bardzo dobrze!
Dziś na światło dzienne wychodzi solowa EP-ka artystki „Akweny”. Zapraszamy do lektury wywiadu, z którego dowiecie się skąd wziął się pomysł na muzykowanie, kto stanowi dla Magdy największą inspirację i co z projektem SEALS…
Karolina Filarczyk
Na początku był chaos… A potem przyszedł pomysł, by zacząć bawić się w muzykowanie. Kiedy „zabawa” przerodziła się w poważne przedsięwzięcie?
W przypadku moich solowych utworów wszystko zaczęło się dziać na poważnie, kiedy dołączyłam do projektu FONOBO Pitcher. Nie byłam już wtedy zdana sama na siebie, pojawiło się więcej osób zaangażowanych w pracę nad produkcją i promocją. Pojawiły się też pewne zobowiązania i ogólnie wszystko dosyć szybko ruszyło do przodu.
Którzy artyści wywarli na tobie największy wpływ i stanowią dla Ciebie największą bazę do działania?
Myślę, że bardzo dużą inspiracją była dla mnie Alice Phoebe Lou, która poprzez swoją muzykę i teksty manifestuje sprzeciw wobec pewnych norm społecznych. W jakiś sposób jej twórczość dodaje mi energii do działania i utwierdza mnie w przekonaniu, że bardzo ważna jest autentyczność. Jednak jeśli chodzi o samo tworzenie piosenek, raczej staram się odcinać się od inspiracji i opisuję to, co dla mnie istotne w danej chwili.
SEALS… temat uznajemy za zakończony, czy wręcz przeciwnie? Łatwiej ponosi się odpowiedzialność za twórczość solo?
Razem z Wojtkiem podjęliśmy decyzję, żeby na jakiś czas zawiesić działalność SEALS, ale bardzo możliwe, że kiedyś wrócimy do tego duetu. Tym bardziej że oboje bardzo dobrze wspominamy wspólne tworzenie i koncertowanie. Co do odpowiedzialności, wydaje mi się, że w solowym projekcie zdecydowanie nie jest łatwiej. Już nie można się podzielić zadaniami i rozłożyć presji na dwie osoby, a trzeba w pełni odpowiadać za siebie. Z drugiej strony, to daje poczucie sprawczości i możliwość działania według własnej wizji.
Dziś ukazała się Twoja EP-ka. Co teraz czujesz, kiedy wiesz, że nie ma odwrotu – nie da się już nic zmienić – poprawić… Trema, strach czy euforia?
Jestem bardzo podekscytowana i nie mogłam się już doczekać. Jest to moja pierwsza EP-ka i fakt, że zostanie wydana również fizycznie, bardzo mnie ekscytuje. Oczywiście, trochę się stresuję, czy po tak dobrym przyjęciu moich singli sprostam oczekiwaniom, ale osobiście jestem zadowolona ze wszystkich utworów na EP-ce i myślę, że to dobry znak.
W „Akwenach” słyszymy Cię zarówno po polsku, jak i po angielsku. Który język jest łatwiejszy w procesie twórczym?
Mam takie wrażenie, że trzeba się bardziej postarać, żeby napisać dobry tekst po polsku. Przynajmniej ja tak mam, że niektóre polskie teksty wydają mi się bardzo dosłowne i nierzadko zahaczają o kicz. Z angielskim jest trochę łatwiej, ale też nie zawsze. Wszystko zależy od nastroju i chwili.
Jedni piszą, bo tak nakazuje im rozum, inni piszą, by wyciągnąć demony poza swój umysł. Jak jest z Tobą? Piosenki wypływają z Ciebie naturalnie, czy musisz się do tego czasem zmuszać?
Mam taką zasadę, że piszę piosenki tylko wtedy, kiedy naprawdę czuję, że to jest odpowiednia chwila. Nigdy się nie zmuszam i próbuję nie terroryzować siebie za brak weny. Dawniej bardzo mnie smuciły i martwiły takie zastoje twórcze, ale teraz coraz bardziej widzę, że wszystko przychodzi z czasem i lepiej poczekać, niż wymuszać niezadowalające efekty.
Gdyby poproszono Cię o małe podsumowanie tego, co na EP-ce się znalazło, to komu najbardziej Twoja muzyka przypadłaby do gustu? Komu jest ona dedykowana przede wszystkim?
„Akweny” kieruję przede wszystkim do osób, które gustują w delikatnych, akustycznych brzmieniach, ale też do tych, którzy potrzebują pretekstu do zatrzymania się na chwilę i posłuchania uspokajających dźwięków. Oczywiście mam nadzieję, że moja muzyka przypadnie do gustu fanom różnych gatunków, ale zdaję sobie sprawę, że raczej celuję w pewną niszę.
Jesień nabiera rozpędu. Czas koncertów klubowych rozpoczyna się na dobre, mimo pandemii. Planujesz zaprezentować swoje piosenki publiczności na żywo?
Bardzo bym chciała wystartować z graniem koncertów i skompletować zespół i zobaczymy czy los się do mnie uśmiechnie w tej kwestii, na razie, nie mam konkretnych planów.
Mówią, że najtrudniejszy jest pierwszy krok, potem jakoś leci! Czego nasza redakcja mogłaby Ci życzyć na dobry początek solowej przygody z muzyką?
Przede wszystkim odwagi.