JitterFlow, to formacja, której muzyka zwala z nóg i to dosłownie! Rodzaj i intensywność dźwięków wygrywanych przez to demoniczne trio, nie pozwala pozostać wobec nich obojętnym.
Jedni Ich kochają, inny wprost przeciwnie. Ale czy to ma jakieś znaczenie, skoro kochają to, co robią? Żadnego!
Zapraszam do zapoznania się zapisem naszej rozmowy. Dowiecie się z niej m.in. jak powstała kapel, jakie mają plany na najbliższy czas i co mają wspólnego ze słoneczną Portugalią.
Zapraszam!
Karolina Filarczyk
JitterFlow
Polska, to nie jest kraj, w którym muzyka, którą Wy gracie, jest bardzo popularna. Rzec by można, że jest to gatunek wyłącznie dla znawców. Wasz zespół istnieje na rynku ponad dekadę i nie macie zamiaru kończyć działalności. Jak sobie radzicie z wszelkimi przeciwnościami?
Polska to kraj w którym disco polo, heavy metal, trash metal przechodzą renesans.
Fakt, z naszą twórczością raczej trudno o pełne sale czy kluby, powiem więcej – nawet za bardzo nie koncertujemy. Tzn.: wysyłamy info o nas, zgłoszenia do konkursów czy przeglądów, zaczepiamy nawet kapele, które mogły by szukać suportu. Odzew jest różny. Scena warszawska jest też trochę specyficzna, mam wrażenie że w Poznaniu, Krakowie czy Wrocławiu więcej się dzieje, chociaż warszawskie kluby mają zajęty line up na kilka miesięcy do przodu. A jednak miejsca, w których graliśmy pamiętają nas, więc może coś gdzieś się prędzej, czy później trafi.
A przeciwności są zawsze, ale jeżeli traktujemy tworzenie dziwnej i trochę bardziej pokręconej muzy jako pasję to trochę lepiej się robi człowiekowi na sercu. Gdybyśmy z założenia wyszli, że jako JitterFlow mamy grać jak najwięcej gigów to rozczarowanie przyszło by bardzo szybko. Inaczej mówiąc idziemy w jakość i pomysł, ale jednak gigi to mega dobry kopniak dla nas. Po prostu robimy swoje.
Wiesz, my chyba nigdy nie mieliśmy mega ciśnienia na wielką popularność, tzn.: kto by nie chciał, ale nasze polskie realia + każdy z nas ma rodziny + pracę powodują, że nie traktujemy naszego grania na zasadzie ciśnienia na cokolwiek. Pasja… to chyba dobre określenie
Co jest takiego magnetycznego w Waszej muzyce, że jesteście jej wierni tyle czasu?
To, że dotychczasowo nikt jakoś nas nie zaszufladkował. Pojawiły się komentarze „polski Dillinger” etc., no ale my nie ukrywamy że TDEP to kapela , której twórczość miała na nas wpływ. Każdy z nas ma naprawdę różne wzorce muzyczne, od jazzu przez elektro do ciężkiego grania. Może to powoduje , że grając nasze numery nawet na próbie mamy z tego ogromny fun, bo słyszymy tam nasze inspiracje.
Pamiętacie jeszcze jak Wasza historia się rozpoczęła?
Ciasto dawniej grał z naszym pierwszym perkusistą Konradem. Któregoś dnia ja do nich dołączyłem, to było w 2006 roku. Piwnica była piwnicą z wstawionymi garami. Ciasto miał wtedy najbardziej zaawansowany sprzęt.
Ja miałem 50 watowego Laneya i Jolanę basową. Nazwaliśmy się w00pni3m (czyt. Łupniem od mocnego uderzenia jakie serwowaliśmy. Nazwę chyba zmieniliśmy w 2010. Z inicjatywy Ciasta powstało studio JitterLabs i tak nasza zabawa z kilkoma zmianami trwa do dziś.
W jakich zespołach graliście wcześniej?
Ja przed dołączaniem do chłopaków nie miałem doświadczenia w graniu z kapelami. Raczej plumkałem sobie w domu. Doświadczenia Ciasta i Pedra jest o wiele bogatsze.
Co kryje się pod nazwą JitterFlow?
Jitter – za Wiki: Jitter to krótkookresowe odchylenie od ustalonych, okresowych charakterystyk sygnału. Odchylenie może dotyczyć częstotliwości, amplitudy lub fazy danego sygnału.
Jitter można podzielić na dwa podstawowe rodzaje – deterministyczny oraz losowy. Trzeba zauważyć, że podział ten nie został nigdzie ściśle zdefiniowany i można spotkać się z odmiennym potraktowaniem tego problemu. Również polskie odpowiedniki angielskich terminów związanych z tą tematyką nie zostały przyjęte za ogólnie obowiązujące i w związku z tym, mogą występować rozbieżności wynikające z własnych interpretacji osób stosujących te definicje.
Flow to flow 🙂
Popatrz jak połączysz te dwa określenia razem to wychodzi nasza muza: brak definicji, odchylenie od normy, zakłócenie, własna interpretacja… no i to wszystko jest zaaranżowane przez nas w konkretny flow.
Pedro, ty zdaje się jesteś Portugalczykiem. Jak trafiłeś do kapeli? Jak to się stało, że trafiłeś do naszego kraju?
Well, in the city where I was born, there is not much sun during the year, and I’m not a big fan of the beach. But in fact, the reason I came to Poland was a feeling: Love.
While I was still living in Porto I met a wonderful girl from Poland. I fell in love and I did everything I could to be near her. And now I live happily in Warsaw. I love the city, the people and I love JitterFlow.
(Cóż, w mieście, w którym się urodziłem, nie ma zbyt wiele słońca w ciągu roku i nie jestem wielkim fanem plaży. Ale w rzeczywistości powodem, dla którego przyjechałem do Polski było uczucie: miłość. Gdy jeszcze mieszkałem w Porto, poznałem wspaniałą dziewczynę z Polski. Zakochałem się i zrobiłem wszystko, aby być blisko niej. A teraz żyję szczęśliwie w Warszawie. Kocham miasto, ludzi i kocham JitterFlow.)
Tłumaczenie: Andrzej Kusy
Od ukazania się waszego ostatniego albumu minęło już trochę czasu. Macie w planach wydać coś nowego w najbliższym czasie?
Naprawdę marzymy o nowych patentach i numerach. Nie jest to łatwe, również chcieliśmy poświęcić max czasu Pedrowi na ogarnięcie perkusji. Z uwagi na złożoność wymagało to czasu.
Pedro poznał podstawy numerów i wprowadził swój zaje**sty feeling.
Na chwilę obecną mamy około 50 min do godziny programu gigowego, co nawet najbardziej zagorzałym fanom mocnego grania potrafi zagotować mózgi 😉
Nie chcemy też do końca powielać stylu z pierwszej płyty – nowy materiał wymaga zupełnie nowych pomysłów.
Macie własne studio nagrań, to bardziej mobilizuje, czy rozleniwia przy podejmowaniu nowych wyzwań?
Różnie to bywa, staramy się 2 razy w tygodniu na 3-4 godziny spotkać. Wiele rzeczy jest do obgadania, ale trzeba też napier**lać. Mamy jednak ten komfort , że nikt nas nie goni, rejestrujemy sobie próbę, odsłuchujemy, pijemy alkohol, odsłuchujemy, pijemy alkohol 🙂 Posiadanie własnej kanciapy jest naprawdę spoko.
Do niedawna fani muzyki mogli głosować na Was w Zimowej Giełdzie Piosenki”, co to takiego?
Z naszego „gatunku” to chyba tylko my byliśmy. Tam był: heavy, funk, chyba nawet coś z prog. Taka mieszanka. Słuchałem audycji, można było zadzwonić, zagłosować. W większości dzwonili bliscy znajomi kapel. Nam się nie udało przejść dalej, ale gratulujemy zwycięzcom i życzymy powodzenia.
Nowy rok dopiero na rozbiegu. Zdradźcie nam, co szykujecie dla Waszych fanów?
Mamy w planie zrealizować nietypowe video, ale do niego potrzeba bardzo dużo śniegu i nie jesteśmy pewni czy w tym roku się uda. Do tego oczywiście pracujemy nad nowym materiałem z Pedrem, to dla nas jest w tej chwili priorytet, ale również nie mamy pewności czy zdążymy w tym roku coś wydać. Trudno przewidzieć jak będą przebiegały prace nad nowymi pomysłami.
Gdzie będzie można Was w najbliższym czasie spotkać i posłuchać?
Wysyłamy zgłoszenia gdzie się da. Rok się zaczyna, jak tylko będziemy mieli coś na tapecie dam znać przez naszego FB.
Zobacz więcej: