Kojarzyć możecie ją z finału III edycji programu The Voice of Poland. Niedawno premierę miał jej najnowszy singiel pt. „Wodospad”,14 czerwca wystąpiła na opolskiej scenie w Konkursie Debiutów, została jednym z laureatów Jarocińskich Rytmów Młodych, dzięki czemu już w sobotę (13.07) zagra na Jarocin Festiwal. Z początkiem 2019 roku dolączyła do projektu stworzonego przez wytwórnię Kayax, My Name Is New, prezentując singiel pt. „5 Kroków”. Jagoda Kret – to z nią mieliśmy przyjemność przeprowadzić kolejną rozmowę z cyklu #gwiazdynarozbiegu
Roksana: Cofnijmy się trochę w czasie – byłaś finalistką The Voice Of Poland – czym był dla Ciebie udział w tym programie? Szkołą życia, czy raczej przygodą życia?
Jagoda: Szczerze mówiąc nie wiem. Na pewno był to mocny punkt zwrotny w moim życiu.
R: Zanim jednak weszłaś do Vice’a działaś już muzycznie.
J: Tak, ale wówczas nie traktowałam tego aż tak poważnie. Raz zagrałam koncert w restauracji brata, gdzieś po drodze wskoczył gościnny występ, wybrałam się na jakiś przegląd piosenki, bez większych fajerwerków. Traktowałam to stricte hobbistycznie. Dopiero po programie wpadłam w muzyczne środowisko, które bardziej rozszerzyło moją świadomość muzyczną, jak i artystyczną. Wówczas narodziła się myśl, by pójść o krok dalej i zacząć tworzyć autorską muzę. Wcześniej nie miałam odwagi, by pisać swoje rzeczy.
R: Żałujesz tego?
J: Moim zdaniem nic się nie dzieje bez przyczyny i wszystko podąża swoim naturalnym tempem. Chyba nie żałuję, ponieważ jestem w miejscu, w którym jestem i… pasuje mi to!
R: Od momentu udziału w programie – co zmieniło się w Twoim życiu?
J: WSZYSTKO!
R: Ale od tego czasu do wydania pierwszych singli minęło aż 6 lat.. potrzebowałaś tej przerwy?
J: Bardzo. Na pewno dojrzałam. Zaczęłam bardziej zaglądać w głąb siebie, poszukiwać swojej tożsamości, zarówno muzycznej, jak i tej jako człowiek. Ten proces oczywiście cały czas trwa i trwać będzie, ale w tym czasie nastąpiło wiele kluczowych zmian.
R: I co robiłaś przez te 6 lat?
J: To był na pewno bardzo intensywny czas. Brałam udział w różnych projektach muzycznych i zbierałam doświadczenie na scenie, a w międzyczasie zaczęłam pisać pierwsze teksty, do których razem z Michałem Grobelnym komponowaliśmy muzykę. Spotkałam też wielu ultra zdolnych i charyzmatycznych muzyków, z którymi do dziś pracuje i się przyjaźnie. Generalnie zaliczyłam sporo ciekawych lekcji. Dużo też chodziłam na koncerty, jeździłam na festiwale muzyczne. Wcześniej nie bywałam w takich miejscach.
R: Podczas Spring Break’a rozmawiałaś z Kubą i Pawłem z zespołu Kroki, wspomniałaś, że chciałabyś wystąpić na Open’erze i Pol’and’rock Festival. Byłaś na którymś z nich?
J: Byłam zarówno na Woodstocku, jak i na Open’erze. Bardzo dobrze wspominam oba festiwale, chociaż mają całkowicie inny klimat. Uważam, że zarówno na jednym jak i na drugim można znaleźć coś dla siebie. Krąży takie hasło, że jak raz się pojawisz na Woodstock’u (teraz Pol’and’rock Festival), to będziesz tam wracać. Wszystko za sprawą atmosfery, która jest tam mocno odczuwalna. W tym roku też planuję się zjawić! Ludzie są prawdziwi, wolni od różnego rodzaju masek, każdy jest równy. Liczy się tu i teraz. Śpisz w namiocie, nie masz przy sobie lustra, do którego zerkasz każdego poranka. Zupełnie zapominasz o tym, jak siebie widzisz na co dzień i stajesz się częścią czegoś większego. Do tego wszystkiego dochodzi świadomość, że każdy przychylnie zerka w Twoją stronę, na każdym kroku zbija z Tobą piątkę i możesz bez ogródek poprosić o pomoc. Ja mam na swoim koncie taką sytuacje, więc się miło o tym przekonałam. Zupełnie nie rozumiem nagonki na ten festiwal, życzyłabym sobie i każdemu, żeby spotykać na co dzień jak najwięcej tak barwnych i cieszących się chwilą ludzi.
Opener to trochę inna bajka, ale równie wspaniała. Artyści światowego formatu, wszystko świetnie zorganizowane od A do Z. Pamiętam, że wielkie wrażenie wywarł na mnie koncert Arctic Monkeys, których miałam okazje w końcu usłyszeć na żywo. Podobnie w przypadku Bruno Marsa, czy Gorillaz. Nie ukrywam, byłoby miło móc zaprezentować swoją muzykę zarówno na jednym, jak i drugim festiwalu. W zeszłym roku na na głównej scenie Pol’and’Rock’a grał zespół Lao Che. Stojąc w tłumie wyobrażałam sobie, jak to jest być po tej drugiej stronie, widząc przed sobą morze rąk. I jak by to było móc rzucić się w ten tłum (śmiech).
R: A Ty rzuciłaś się kiedyś w tłum?
J: Nie (śmiech). Jeszcze nie.
R: Może kiedyś ze sceny popłyniesz w tłum
J: Oj bardzo bym chciała.
R: Na YouTube znajdziemy trzy Twoje utwory zarejestrowane w formie live sesji. Czy możemy je traktować jako zapowiedź płyty i czy znajdą się na niej single stworzone przy współpracy z MNIN? Kiedy ona się ukaże?
J: Dokładnie tak. Nie zdradzę na razie, kiedy dokładnie takowa się pojawi, ale do końca roku chciałabym skończyć pracę na materiałem i w pełni go zarejestrować, by móc w końcu ruszyć z pełnowymiarowymi koncertami.
R: To co, jakiś nowy singiel niedługo?
J: Nawet szybciej! Niedawno na kanale projektu „My Name Is New” pojawiła się piosenka pt. „Wodospad”. To szczególny dla mnie utwór, bo napisałam zarówno tekst, jak i muzykę. Moja nieco inna odsłona, bardziej liryczna.
R: Twój debiutancki album – jaki on będzie?
J: Jagodowy! Będzie różnorodny, tak jak ja. Sama często wpadam w różnego rodzaju skrajności. U mnie nie istnieje środek w odczuwaniu, dlatego też te odsłony są różne. Jest smutek, jest szaleństwo, jest brud! I wszystko w intensywnych kolorach. No i gitary… To właśnie w nich rozkochałam się przez te ostatnie sześć lat, odkryłam jak bardzo kręci mnie ich brzmienie i jak mocno inspiruje. Sama zresztą zaczęłam już jakiś czas temu naukę gry, w zaciszu domowym, na razie jednak dla własnej przyjemności i w ramach komponowania.
R: Jak to się stało, że trafiłaś do projektu My Name Is New?
J: Otrzymałam zapytanie, czy nie chciałabym ukazać swojej twórczości szerszemu gronu odbiorców. Jako, że straszna ze mnie gapa, odczytałam wiadomość dopiero po trzech tygodniach! Finalnie wszystko skończyło się happy end’em. Sama trochę nie jestem w stanie ogarnąć wszystkich innowacji, które stale pojawiają się na rynku muzycznym, a projekt jest w tym bardzo pomocny. Skutkiem naszej współpracy był m.in. koncert przed Darią Zawiałow w Stodole, akustyczny wykon na artystycznym wydarzeniu Jagi Hupało, no i oczywiście Spring Break, gdzie wystąpiłam w ramach My Name Is New Showcase.
R: No właśnie, na początku kwietnia zagrałaś support przed Darią Zawiałow dla wypełnionej po brzegi Stodoły. Jak Twoje wrażenia?
J: To był dla mnie bardzo ważny moment. Nasz pierwszy koncert, w dodatku w tak kultowym miejscu. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego startu. I tu anegdotka – mniej więcej dwa lata temu założyłam się z moim przyjacielem, że w 2019 zagram właśnie w Stodole. Wówczas to wydawało się jakąś niestworzoną historią, mrzonką. Ostatnio spotkałam się z nim przy okazji nagrywek „Wodospadu” i podzieliłam się tą informacją. Udało się spełnić to marzenie ciut wcześniej, niż zakładaliśmy. W kalendarzu był zapisany czerwiec, a koncert odbył się w kwietniu. Zabawne, że coś, co na pierwszy rzut wydaje się czymś zupełnie nierealnym, nagle nabiera kształtów. Bum, stało się! Publiczność przyjęła nas bardzo ciepło. Jestem wdzięczna Darii, jak i projektowi za stworzenie takiej możliwości. Było wyjątkowo!
Zajrzyj po więcej:
FB: https://www.facebook.com/kret.jagoda/
Instagram: https://www.instagram.com/jagodakret/
YouTube: https://www.youtube.com/channel/UCZ2-AfbxWRuyvOFIBB3G_Pg