Krótko i na temat z… #20 | Patrycja Kosiarkiewicz

Zapraszamy do lektury 20 – jubileuszowej odsłony wywiadów z cyklu „Krótko i na temat z…”. Bohaterką naszej rozmowy jest Patrycja Kosiarkiewicz.

Wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka. Całkiem niedawno ukazał się jej siódmy studyjny album „Ogólnie chodzi o to”, któremu poświęcimy w całości naszą rozmowę.


Karolina Filarczyk

Patrycja Kosiarkiewicz

Od ostatniego albumu minęło trochę czasu. Nie było o czym pisać, czy wprost przeciwnie – było tego aż tyle, że nie mogłaś się zdecydować, od czego zacząć?
Och, żeby to było takie proste, że chodzi tylko o wenę lub jej brak (śmiech) Wydawanie płyty w Polsce było dotąd dużym przedsięwzięciem. No, chyba że chciałaś, żeby słuchali jej: mama, tata i znajomi, wtedy nie. [śmiech] Ostatnie lata przyniosły wiele zmian, a pandemia je pogłębiła. Artyści niezależni nie robią już tego „na bogato”. Wielu decyduje się na pracę singlami, poprzez serwisy streamingowe. Podobno teraz należy, nagrywać, publikować, nagrywać, publikować. Trochę mi się to kojarzy z tymi napisami na koszulkach w siłowni: eat, sleep, practice, repeat. Na razie uznałam, że to dobra strategia. Dlatego między innymi zdecydowaliśmy się na premierę jedynie cyfrową. I będziemy wydawać częściej. Poza tym mam więcej przestrzeni i niezależności, bo wszystko powstaje w domowym studiu, w duecie. Wcześniej pracowałam w dużych składach i nie miałam takiego komfortu.

Twoje piosenki momentami są wręcz bezlitosne. Nie przebierasz w słowach. Co stanowiło podstawę do ich napisania?
Życie, zawsze życie. Chyba też ta nowa energia – ta potrzeba, żeby wyzwolić to, co nie zostało dotychczas uszanowane i wypowiedziane. Moi słuchacze kojarzą mnie z czymś zwiewnym i delikatnym. Niektórzy wręcz uważają, że dosadne pisanie do mnie nie pasuje. Ja na to odpowiadam, że jedyne co nie pasuje to Im — ich własna część, która chce coś wykrzyczeć, może nawet rzucić mięsem, a którą tłumią w sobie i potem projektują na innych, oburzając się, że ktoś robi coś, co wykracza poza ich ramy. Większość jednak moich dawnych fanów dojrzewa razem ze mną i rozumie mój przekaz.

„Ogólnie chodzi o to…” no właśnie! O co? Komu twoim zdaniem twoje piosenki przypadną najbardziej do gustu?
O to, żeby trzymać pion i nie zaniżać poziomu (śmiech). A tak poważnie, chodzi o spokój. Ale nie w takim znaczeniu jak się czasami mówi: a dajcie wy mi wszyscy święty spokój. Czytaj: idźcie do diabła (śmiech) Raczej: jestem spokojny, zsynchronizowany ze wszechświatem, widzę i obserwuję wszystko, na co nie mam wpływu, zmieniam to, na co wpływ mam. Trochę to zabrzmiało jak ta słynna modlitwa na mitingach AA: Boże daj mi odwagę, bym zmieniał rzeczy, które zmienić mogę, godził się z tymi, których zmienić nie mogę i odróżnił jedne od drugich. Zatem, odpowiadając na pytanie, może przypadną Anonimowym Alkoholikom? [śmiech]

Podczas swoich twórczości dotykałaś różnych gatunków muzycznych. Tu wespół z Maciasem X połączyliście konkretne teksty, muzykę i siarczysty bit. Kto jest pomysłodawcą takiej mieszanki?
Maciasu, zdecydowanie. On uwielbia siarczyste bity. Wszystkie podkłady są jego dziełem. Natomiast jeśli chodzi o warstwę kompozycyjną, to pracowaliśmy nad nią wspólnie.

Album zawiera 14 bardzo osobistych przekazów. Który z nich jest dla ciebie najważniejszy, który powstawał w najdziwniejszych okolicznościach przyrody?
Hmm, cały album jest konceptem. Potwierdzają to recenzje. Najważniejszy dla mnie? Może: Bóg nie może dostać się do nieba. O podziale na lepszych i gorszych i rzekomo równych szansach dla wszystkich. Najdziwniejsze okoliczności? To mi się kojarzy z czymś nietypowym jak na przykład pisanie piosenki na pokładzie krążownika, podczas nurkowania albo skoku na bungee (śmiech) Swoją drogą ciekawa jestem czy podczas takich aktywności cokolwiek poza „o matko boska, po co mi to było”, przyszłoby mi w ogóle do głowy. [śmiech]

fot. maciasumaka

Podziel się swoją opinią ;)