Muzyka i teatr to jak brat i siostra. Bardzo często się zdarza, że aktorzy są także piosenkarzami i na odwrót. Tak jest także w przypadku Krzysztofa Tyńca, artysty, którego większość z nas kojarzy z teatru lub ról dubbingowych.
Tym razem aktorstwo i muzyka połączyły się w szczególnej sprawie – by pomóc potrzebującym. O czym konkretnie jest mowa, przekonacie się z bardzo krótkiej, ale jakże konkretnej rozmowie z mistrzem Krzysztofem Tyńcem.
Karolina Filarczyk
Krzysztof Tyniec
„Kolęda Bezdomna”, to sposób Fundacji Siostry Chmielewskiej do pozyskania środków na pomoc potrzebującym i bezdomnym ludziom. Jak Pan trafił do tego projektu? Często udziela się Pan w podobnych przedsięwzięciach?
Otrzymałem zaproszenie do tego projektu od autorki tekstu „Kolędy Bezdomnej”, ‘pani Grażyny Orlińskiej. Nie jest to moja pierwsza praca charytatywna.
Gdyby miałby Pan dokonać podziału procentowego na aktora i piosenkarza, to jak podzielone byłoby koło diagramu?
Pół na pół – 50/50.
Jak wspomina Pan pracę w studio nagrań i na planie? Mile jest na chwilę z desek teatru, czy studia dubbingowego powrócić na łono muzyki przez duże „M”?
Przyznam, że było miło i profesjonalnie. Wchodzenie na płaszczyznę muzyczną jest – w moim przypadku, zawsze rodzajem pewnej ekscytacji.
Nad piosenką pracowały niesamowite postaci. Test napisała poetka Grażyn Orlińska, zaś muzykę skomponował Marcin Nierubiec, który współpracował m.in. z Urszulą, czy Gromeem. Jak Pan przygotowywał się do tego utworu? Sposób wokalizy był przez twórców z góry narzucony, czy pozostawiono pełną swobodę w interpretacji ?
Zarówno pani Grażyna jak i pan Marcin zawierzyli mnie, jako wykonawcy, sposób interpretacji tej kolędy.
Boże Narodzenie to czas, kiedy ludziom otwierają się serca. Jak Pan zachęciłby naszych czytelników do wzięcia udziału w akcji, której jest Pan ambasadorem?
Jeśli chcą państwo poczuć się przedświątecznie, świątecznie i poświątecznie miło to proszę podzielić się tym nastrojem, z podopiecznymi siostry Małgorzaty Chmielewskiej.
Foto. główne: M. Orliński