(…) potrafimy sobie szczerze wygarnąć, jeśli coś po prostu nie siedzi” – Kuba Lotz (The Suits) u Muzykoholików

Miłość do muzyki, upór w dążeniu do celu i wiara we własne siły. Oto cechy charakterystyczne The Suits, którzy właśnie świętują wydanie swojej debiutanckiej płyty.

Zapraszam do lektury rozmowy z Kubą, wokalistą i liderem grupy. Dowiecie się jak „łatwo” w Polsce robi się muzykę, dlaczego nie zostali squadem disco i… 🙂


Karolina Filarczyk

Kuba Lotz – The Suits

New York Festiwal, Łódź… wtedy to miałam okazję słuchać Was po raz pierwszy. Świat jest mały, po paru latach okazuje się, że nasze drogi znów się przecięły. Skoro przychodzicie do nas z debiutanckim krążkiem, nie mogło być nudno. Wydanie krążka w Polskich realiach to łatwe przedsięwzięcie?
Nie próbowaliśmy w innych (śmieje się) więc ciężko porównać. Tak na serio nie jest to łatwe. Zależy jeszcze od podejścia. Na pewno, kiedy spełnia się swoje marzenie i wkłada w to całe serce, praca nie jest wtedy taka ciężka, ale na pewno z racji, że robiliśmy to pierwszy raz, pojawiły się rzeczy, których nie potrafiliśmy przewidzieć, ale udało się, więc wiemy, że nie jest to niemożliwe. Natomiast wielkim wyczynem jest to, aby tę płytę dobrze wypromować i dotrzeć do szerokiego grona słuchaczy.

Gracie muzykę, której nie „kupują” wszyscy. Nie łatwiej było pójść w disco? (śmiech)
Myślę, że bylibyśmy super disco składem (śmiech). To jednak jest trochę jak z pracą. Są zawody, w których kierunku można się kształcić, zdobywać doświadczenie tylko po to, aby finalnie zarabiać dużo, ale na tym kończą się plusy. Bo jeśli zmuszasz się, do czegoś i nie sprawia ci to przyjemności, to po dłuższym czasie masz dość. Twoje życie staje się puste i nieszczęśliwe. Nie kryjemy się z tym, że chcielibyśmy pójść w komercję, ale na naszych zasadach i z naszą muzą.

Jaki jest podział obowiązków w waszej kapeli. Kto zajmuje się układaniem muzyki, kto pisze teksty, a który z was odpiera atak szalonych fanek na koncertach?
Muzykę tworzymy wspólnie. Czasem, ktoś przyjdzie z jakimś pomysłem i reszta próbuje coś dodać od siebie, aby finalnie ułożyło się to w jedną całość, czasem, ktoś ma już gotowy zarys kawałka. Każda piosenka powstaje inaczej. Fajne jest to, że rozmawiamy o tym otwarcie i nawet perkusista przyjdzie z riffem gitarowym, czy gitarzysta zaproponuje beat perkusyjny. Ja piszę teksty i układam linie melodyjne wokali więc to takie moje małe poletko, ale jak wspomniałem, chłopaki też podsuwają mi swoje pomysły. Super jest to, że jesteśmy otwarci na siebie i jak trzeba, potrafimy sobie szczerze wygarnąć, jeśli coś po prostu nie siedzi.

Na krążku znalazły się zarówno polskie, jak i anglojęzyczne utwory. O dziwo, brzmicie bardzo wiarygodnie w obydwu. Nie mogliście się zdecydować, któremu dialektowi oddać się w pełni, czy była to zaplanowana akcja?
Z językiem sytuacja wygląda tak, że gdyby to ode mnie zależało, wszystkie kawałki byłyby po angielsku. Ukończyłem filologię angielską i całe swoje studenckie życie, kiedy czytałem, słuchałem, czy pisałem, to było w języku angielskim. Na egzamin dyplomowy wybrałem sobie literaturę amerykańską. To wszystko powoduje, że dużo lepiej czuje się w angielskiej liryce. Ostatnim swoim poważnym dziełem, jakie spłodziłem w języku polskim, była matura (śmiech). Natomiast 3 kawałki na płycie to kompromis dla chłopaków. Poza tym otrzymywaliśmy wiele sygnałów typu: Muza fajnie, ale jakby było po polsku, to byłoby łatwiej np. aby radiostacje puszczały nas. Ten typ kompromisu akurat mnie drażni, bo uważam, że się da. Co zresztą już udowodniliśmy, bo od premiery płyty w kilku radiostacjach puszczono również nasze anglojęzyczne kawałki. Nie mniej, cieszę się, że dałem się namówić, bo dostajemy sygnały, że piosenki się podobają.

Wasze piosenki nie są łatwe. Liryka tekstów dotyka sfer, o których niektórzy nie chcieliby opowiadać. Gdzie szukaliście inspiracji podczas tworzenia tekstów?
To prawda, kiedy śpiewam je na żywo sam często bardzo to przeżywam i staram się te emocje wyrzucać. I tutaj powiedziałaś coś bardzo istotnego, otóż ludzie wolą o tym nie gadać, a powinno być zupełnie inaczej dlatego o tym mówimy. Gdybyśmy się uwrażliwili na problem depresji i jak śmiertelną chorobą ona jest, można by ocalić wiele osób. Uważa się, że taka osoba po prostu ma doła i zamiast biadolić, powinna się wziąć w garść. Niestety problem zauważany jest zbyt późno i ktoś się dziwi, że ludzie odbierają sobie życie. Dlaczego taki temat? Depresja zabrała z tego świata wielu wspaniałych muzyków. Bardzo dotknęła mnie śmierć Chestera Benningtona z Linkin Park czy Chrissa Cornela. Sporo czytałem o tym, zasięgałem porad u psychoterapeuty przy okazji samemu budując jeszcze większą świadomość w tym temacie. A chorych przybywa szczególnie teraz w okresie pandemii.

Teraz powinno paść pytanie dotyczące koncertów… ale o co tu pytać? Zapyta zatem, jaki macie plan na pracę twórczą podczas pandemii? Koncerty online, pisanie nowych piosenek, a może nauka szydełkowania i szkolenie z robienia past twarogowych?
Faktycznie z koncertami mamy jeden wielki klops. Odnośnie do pierwszego pytania i NY Festivalu – 23.10.2020 gramy koncert w Łodzi ?. Zapowiada się niestety występ online, bo na razie maksymalnie znajdzie się miejsce dla 50 osób na Sali. Dalej spotykamy się na próbach regularnie co tydzień na kilka godzin. Ogrywamy materiał z płyty, aby nie wyjść z wprawy i jak koronawirus przestanie nam zagrażać, zagrać najpiękniej, jak potrafimy. Na razie nie pracujemy nad nowym materiałem, ale pojawiają się zajawki i pomysły, bo jednak trochę nas nosi ?, więc niewykluczone, że czymś nowym będziemy chcieli was uroczyć. Na pewno dam Ci znać ?. Poza muzyką poświęcamy czas rodzinie innym zainteresowaniem no i oczywiście pracy – za coś trzeba żyć i tę muzyczną pasję realizować (śmieje się). Więc na kurs szydełkowania nie zostaje tak dużo czasu, a pasty twarogowe potrafię robić całkiem dobre.

Zanim nagraliście debiutancki album, wiele musieliście włożyć energii w początki swojego grania. Czy z perspektywy czasu macie jakieś złote rady dla początkujących?
Oj tak. Jak każdy muzyk, który tworzy i nagrywa marzyliśmy o tym aby jako zespół wydać płytę, ale to była długa droga, która trwała ponad 6 lat. Od zgrania się, poprzez pierwsze utwory nagrywane na dyktafon, pierwszą EPkę, przeglądy, koncerty, aż do momentu ponad rok temu, kiedy poczuliśmy, że jesteśmy gotowi, mamy środki, wenę, ogromne chęci i potrzebę nagrania naszego pierwszego LP. Co do rad, owszem: Nie poddawajcie się, nie słuchajcie ludzi, którzy mówią, że tylko nielicznym się udaje (bo gdyby ci nieliczni posłuchali, to bym ich tam nie było). Ćwiczcie, ćwiczcie i jeszcze raz ćwiczcie. Jeśli kochacie muzę, inwestujcie w nią. Bierzcie lekcje śpiewu, rytmiki, gry na instrumencie, na którym gracie. To wszystko pięknie wygląda, ale nie przychodzi łatwo. Jeśli czujecie to i wasze serce tam jest to będziecie mieć siłę by to wszystko dźwignąć i przekuć na kawał dobrej sztuki. Trzymam kciuki i kibicuje ludziom, którzy pragną grać muzę i mają pasję i chęci, by tworzyć.

Podziel się swoją opinią ;)