A gdyby tak, przenieść się w lata 20. i zapomnieć o dzisiejszych problemach? Dzięki redaktor naczelnej – Alicji Gac, miałam taką przyjemność. Opowiem Wam dzisiaj o pewnym zespole, który wywołał u mnie nie małe zaskoczenie…
Przyznam się bez bicia, że choć ciężko było mi zabrać się za odsłuch płyty to szybko zrozumiałam, że był to ogromny błąd z mojej strony! Gdybym się tak nie ociągała, już wcześniej zostałabym oczarowana przez ten cudowny, damsko-męski duet z Rzeszowa. Ta dwójka, razem z genialnym składem instrumentalistów potrafią z dźwięków zrobić majstersztyk.
Klimat albumu ‘A gdyby…’ wydanego przez duet Szott&Lipiec utrzymany jest w stylu lat XX, osobiście bardzo mi się to podoba, gdyż można przy tym odetchnąć i zatrzymać się na chwilę. Chyba każdy z Was słyszał kiedyś utwór “W małym kinie” w wykonaniu Mieczysława Fogga – jeśli nie musicie nadrobić tę gafę, a zaraz po tym odtwórzcie sobie wykonanie duetu Natalii i Daniela. Delikatny głos wokalistki przenosi nas do innego świata – spokoju i odprężenia. Osobiście mogę też dodać, że dźwięki trąbki urzekły mnie podczas odsłuchania ponad podziałami.
Cała płyta jest pełna pozytywnej energii, dzięki różnorodności utworów możemy pogrążyć się w romantycznych dźwiękach i zapomnieć o świecie, jak i potupać nóżką do bardziej energicznych kawałków. Na samym końcu, jak wisienka na torcie możemy wysłuchać “When I fall in love”. Ah, przepadłam, dosłownie przepadłam. Daniel Lipiec swoim głosem wyczarował mi w głowie ciepłą, letnia noc oraz niebo pełne gwiazd. Natalia Szott dopełniła całość i było po mnie. Także jeśli choć mała część z Was chciałaby odetchnąć od dzisiejszego zwariowanego świata, polecam Wam zatopić się w dźwiękach lat 20. w aranżacji duetu duet Szott&Lipiec.