Recenzja albumu „Czas się bać!” – Na noże z horrorem

Przyjemnie jest czasami całkiem oddać się… muzyce. Wsłuchać się w nią i popłynąć w wir, a czasami (nawet te najczarniejsze) odmęty myśli. Zapraszamy do recenzji albumu „Czas się bać!” Ani Leon x Arka Kopera.

Sezon na nieco odważniejsze rytmy, Ania Leon z Arkiem Koperą rozpoczęli już w sierpniu br., publikując pierwsze zapowiedzi najnowszych utworów. Kompozycje na album „Czas się bać!” przywodzą na myśl kadry z filmów grozy, zresztą tak też są skomponowane i przyozdobione teledyskami.

Podczas konstrukcji całego projektu nie zabrakło odniesień do różnych gatunków horroru, które raz po raz przewijają się w utworach. Tytułowy kawałek zawiera w sobie mocniejszy akcent, w którym po zwrotkach w tle słyszymy stłumione echem krzyki, rodem z horroru. Na płycie znajdziemy 3 części, teatralnie nazwane aktami, w których zgromadzili po 3 utwory.

Łącznie wydawnictwo zawiera 9 utworów. W tegoroczne Halloween miała miejsce premiera ostatniego aktu, a wraz z nim, wszystkie te kompozycje bezpowrotnie połączyły się w pełen, długogrający album „Czas się bać!” – dostępny także na winylu. Album jest mocno elektroniczny i dark popowy.

Tracklista:

1. Lawa

2. Czas się bać! feat. Mery Spolsky

3. Ghost

4. Na noże

5. Bonnie & Clyde feat. Kukon

6. Nałóg

7. Zabij ze mną czas feat. Sarsa

8. Nie polubię Cię

9. No chodź

Na uwagę zasługuje fakt, że nie był i nie jest to album nieprzemyślany, rzucony jak ochłap w oczekiwaniu na  przypływ gotówki. To dojrzewający owoc, na który czekali oboje jego autorzy. Album „Czas się bać!” to wyczekujące, dopracowywane i dopieszczane przez 2 lata wydawnictwo, nad którym pieczołowicie pracował zarówno Arek Kopera, jak i Ania Leon. Te nieskończone godziny spędzone w studio zaowocowały czymś na pewno potrzebnym słuchaczom, odskocznią w dobie miłosno-popowych kompozycji.

Wiedzieliśmy, co chcemy stworzyć, bo mamy podobny gust – fascynują nas podobni artyści, dźwięki, nurty. Wszystkie utwory kochamy równie mocno i zbyt trudno było nam wybrać single, dlatego postanowiliśmy oddać Wam ten album w 3 aktach, po 3 utwory każdy. Mamy nadzieję, że pochłonie Was tak, jak pochłonęło nas – wciągając Was w mroczny, tajemniczy świat. Czas się bać, czas zanurzyć się w dźwiękach, które pobudzą Wasze zmysły. – obiecują wspólnie, Ania Leon x Kopera.

I tu się mogę zgodzić, zmysły pobudzają. Z Ani Leon głosem jest tak, że albo się go kocha, albo po prostu lubi. Nie znam osoby, której by on nie podszedł w ogóle. A ma ona tendencję do kuszenia, podniecania żaru poprzez sensualny śpiew. To bardzo umiejętnie zostało zastosowane w duecie z Mery przy okazji tytułowego utworu…

W ukazanej na samym początku epce „Czas się bać! (Akt I)” dostaliśmy trzy utwory: Lawę, tytułowy kawałek „Czas się bać!” wykonany w wokalnym duecie z Mery Spolsky, a także anglojęzyczny Ghost. Pierwsza część inspirowana jest ewidentnie klasycznymi kompozycjami typu horror. Przedstawia wariacje na temat strachu, pożądania, pragnienia uczucia ekscytacji i  doładowania dopaminą. W anglojęzycznym utworze „Ghost” pojawia się także, tytułowy, jeden z najbardziej kojarzonych z suspensami, motywów – ducha.

Utwór opowiada o zmaganiu się z uczuciem czyjejś nie(obecności), która wciąż wrze i wręcz czasem możemy nawet namacalnie ją poczuć. Bohaterka wciąż, mimo dowodów i  nieustającego  poczucia, że zmarła kobieta nadal z nią jest, próbuje oszukiwać się, mówiąc, że nie wierzy w duchy. Hm… A czy przypadkiem nie jest to jeden z bardziej oklepanych motywów horrorów? Akt I oswaja nas z tą tematyką, ale delikatnie i subtelnie. Powiedziałabym, że jest to bardziej w kierunku slasher/teen horror.

Słuchając Ghost, czuję się wprowadzona w Halloweenowy nastrój. Kawałek, jak i reszta dwóch utworów, nie są kompletnie metodyczne i opowiadające konkretną historię, a tego… trochę się spodziewałam. Największą trudność sprawia mi brak nici łączących bezpośrednie te trzy kawałki, mimo kilkunastokrotnych przesłuchiwań.

W przypadku Lawy, bardzo dobrze koreluje ona z teledyskiem. Podczas wizualizacji widzimy sesję wywoływania duchów za pomocą tabliczki ouija, podczas której towarzyszy kobieca poświata. Utwór sam w sobie jest bardzo melodyjny, refren chwytliwy, a całość kompozycji sprzyjająca zapamiętaniu tekstu.

 Akt II ma być bardziej thrillerem o mrocznym zabarwieniu – jego częścią są utwory: „Na noże”, „Bonnie & Clyde” z Kukonem oraz „Nałóg”.  Akt ten wydaje się odważniejszy brzmieniowo, a także spójniejszy. Czuć w nim motyw zbrodni, pościgu, fałszu czy obietnic bez pokrycia. Jest zdecydowanie mocniejszy w swojej formule niż poprzednik, a także, mam wrażenie – przekazuje więcej bolesnych i trudnych w odczuwaniu, emocji. „Nałóg” powiada o pewnego rodzaju niespełnieniu, pragnieniu bycia pożądanym, chcianym, które przeradza się w obsesję.

W teledysku do tego utworu, widzimy jasną kontynuację, filmowego charakteru. Obrazy, które serwują Ania z Arkiem, przypominają scenerię amatorskiego filmu. Sceny są zapętlone, powtarzające, zupełnie tak jak jest w przypadku nałogu.

Finałowy akt III wprowadza elementy horroru i thrillerów science fiction, zamykając album utworami „Zabij ze mną czas” z Sarsą, „Nie polubię Cię” i „No chodź”. Ostatni akt otwiera się utworem z Sarsą, który jest przepięknie melodyjny, dalej podtrzymując eklektycznie elektroniczną naturę albumu. I jest to właśnie ten jeden jedyny lubiony kawałek z całej płyty. W pewnym sensie… jakby podsumowujący całość, podczas której na samym początku Ania wykrzyczała, że właśnie teraz czas się bać.

Ale przy okazji Aktu III, i właśnie tej piosenki, prosi…. aby zabić w niej strach. A jeśli mowa o teledysku to, klasycznie, scena w pędach kukurydzy. Obecność Sarsy w tym kawałku pokazuje, że nikt nie przypuszczał i nawet nie śmiał prosić, ale każdy takiego duetu potrzebował.

Te dwa głosy delikatnie, ale i proporcjonalnie — dopełniają się. Całość domyka się niejako utworem „No chodź”. Płytę, suma summarum, oceniam pozytywnie. Ciężko ocenić ją inaczej, mając słabość do dark-popowych wokalistek, których niestety nie jest zbyt wiele, biorąc pod uwagę płaszcz ogromu mainstreamowej muzyki, atakującej uszy z każdego radia. Ania dowodzi albumem „Czas się bać!”, że jest pełnowymiarową artystką, a jej kreacja ma duszę… a nawet ducha. Świetna pozycja do właśnie halloweenowych klimatów, albo przy okazji czytania kolejnego kryminału.

Za teksty i muzykę na albumie odpowiedzialni są Ania Leon z Arkiem Koperą we współpracy z Kasią Lins, Jakubem Konopką oraz Mery Spolsky. Produkcją w pełni zajął się Arek Kopera.

Album “Czas się bać!” dostępny w serwisach streamingowych oraz na winylu: https://kayax.lnk.to/Czas-sie-bac

fot. materiały prasowe/Mikołaj Marczuk

red. Natalia Kocoł

Napisz komentarz