Na początku listopada ukazała się debiutancka EP-ka grupy VHS. To niejednorodny i ich zdaniem (nie)spójny zapis muzycznego dojrzewania. Ale czy taki przypadkowy?
Ale kiedy dojrzewanie było spójne i niechaotyczne? Dla VHS — EP —„Jest to wielokolorowa, niejednorodna wizytówka stworzona ze smutku, radości, ironii i obaw” — przyznają twórcy. Nowa płyta VHS: czyli szczyt marzeń każdego słuchacza alt-pop-rocka właśnie otwiera się na słuchaczy i minie jej w tym tygodniu trzeci tydzień. Ja, przygotowując się do recenzji, jak zwykle słuchałam jej w aucie. I z dumą mogę stwierdzić, że trafi do [prawie] każdego.
Z dumą, bo bardzo cieszę się, że chłopaki w końcu zdobyli się na ten krok, aby poczęstować nas ep-ką. Ich „obiecanki cacanki” w końcu ziściły się. Pozostaje na razie cieszyć się wersją streamingową i czekać, aż nabierze to format fizycznego — który jak wszyscy wiedzą — słuchacze uwielbiają. A co znajdziecie w środku?
VHS – „EP„
PREMIERA: 8.11.2024
1. Na marne
2. I tak
3. Piotruś Pan
4. NA ZAWSZE / film grozy
5. Drugi bramkarz
6. Na nowo
Ich debiutancki twór to zbiór dźwięków i tekstów, które ukoją niejedną skalaną duszę. VHSowa EPka to zbiór dźwięków, które odzwierciedlają proces muzycznego dojrzewania zespołu. A także przeprowadzają nas krok po kroku przez ich różnorodność, wieloetapowość. Z jednej strony zwraca uwagę na pewne podobieństwa, trochę czuć tu zarówno vibe’u Dawida Podsiadło, Patrick the Pan’a, a momentami Arka Kłusowskiego. Ta różnorodna, wielobarwna wizytówka składa się z mieszanki smutku, radości, ironii i niepewności.
Ta niejednorodna koncepcja, pomimo wielowymiarowości, ma też elementy wspólne, a jednym z nich jest ewidentny vibing, który niosą za sobą te piosenki. Skoczność, wesołe podrygiwania… bezpowrotnie mieszają się z jakże dobitnymi, nostalgicznymi wokalami. Nie znajdziemy tu spójnej, narracyjnej opowieści – to raczej podróż przez emocjonalne krajobrazy, gdzie każdy z nich ma własny charakter, atmosferę i topografię.
Epkę otwiera kawałek „Na marne”, który jest bardzo zaskakujący brzmieniowo. Mamy tam pewien muzyczny rollercoaster, niepohamowaną sinusoidę. Zaczyna się spokojnie, słyszymy nostalgiczny wokal na początku, w środku utworu… by na końcu dotrzeć do kąśliwych, przenikliwych krzyków. Tak właśnie przeżywa się emocje i czuje muzykę. Momenty, jakich doświadczycie z utworem „Na marne” to kunszt i gracja, a nie zwykłe dojrzewanie – to coś – czego życzę każdemu na koncercie.
Gdy dochodzę do utworu „Piotruś Pan” przypominam sobie kilka wspomnień z dawnych lat, które zresztą możemy sobie przywołać, za sprawą warstwy wizualnej. Kto chociaż na chwilę nie cofnąłby się z nimi do czasów Bravo, świetności MTV… czy kaset…. VHS?
Na EP-ce znajdą się dotychczasowe single oraz dwa nowe utwory: „Drugi bramkarz” i „Na nowo”. Pierwszy z nich opowiada o wieloletnim, platonicznym romansie, który nigdy nie przeradza się w coś więcej, a żyje jedynie w odmętach naszych głów. Jak rezerwowy bramkarz czekający na swoją szansę, podmiot utworu tkwi na uboczu, nigdy nie zdobywając serca drugiej osoby. Relacja pełna jest wzlotów i upadków – wspólne noce i intymne rozmowy zbliżają ich do siebie, ale brak odwagi zatrzymuje ich przed podjęciem decydującego kroku. Frustracja prowadzi do zerwania kontaktu, by po czasie szukać pretekstu do jego odnowienia, co tylko wprowadza ich z powrotem w ten sam emocjonalny cykl.
Z kolei „Na nowo” to mroczna refleksja nad zmianami, kształtowaniem tożsamości i nieodwracalnym przemijaniem beztroskich lat. To taki gorzki toast wszystkich porażek, tylko pytanie — czy chcemy go wypić? Jest jak jazda przez górski tunel – wjeżdżasz w ciemność, zostawiając za sobą znikające w lusterku światło dzienne. Tempomat prowadzi cię do przodu, ale ograniczona widoczność sprawia, że dostrzegasz jedynie kilka metrów drogi przed sobą. Niecierpliwie wypatrujesz na horyzoncie światełka zwiastującego wyjście na otwartą przestrzeń, pełne świeżego powietrza i nowej nadziei.
Już niedługo pojawi się wywiad z zespołem, podczas którego spróbujemy Was razem zapoznać i przybliżyć ich proces twórczy podczas tworzenia ep – EP!
red. Natalia Kocoł