[RECENZJA] De Indigo debiutuje “Mephobią” w odnowionym składzie

Zespół istnieje od 2007 roku, a w tym czasie osiągnął wiele sukcesów, ale i przeszedł wiele zmian – kończąc na tej najważniejszej, członkowskiej. Jednak to nie przeszkodziło rock ‘n’ rollowemu bandowi wydać płyty, bardzo dobrej płyty. Bo takim słowem, z ręką na sercu, mogę określić “Mephobię”. 

Większość piosenek śpiewanych jest w języku angielskim, jednak jest jeden wyjątek. To “Rewolta” znana fanom z dotychczasowych koncertów. Nie ukrywam, że ten właśnie kawałek jest moim faworytem z całej płyty – nie chodzi tu o miłość do ojczystego języka, ale przekaz. Bardzo adekwatny do dzisiejszych czasów i tego, co dzieje się wokół nas. Z tekstem idealnie zgrywają się gitary i perkusja. 

Zespół ma na koncie występ w programie “Must Be The Music”, gdzie zebrał jedynie pozytywne opinie od jurorów. Ci, co śledzą poczynania De Indigo od tego czasu, Rewoltę bardzo dobrze kojarzą. Ja zaliczam się, niestety, do tego drugiego grona – i po przesłuchaniu całości albumu, mogę powiedzieć, że żałuję nieodkrycia ich wcześniej. Zawsze lubiłam mocne granie, jednak od pewnego czasu skupiłam się na muzyce całkowicie innej – spokojnej, stonowanej. Właściwie słuchałam kilku określonych zespołów, nie do końca otwierając się na nowości. I bardzo cieszę się, że trafiłam właśnie na “Mephobię”, która zdjęła mi klapki z oczu i przywróciła w stronę starego uwielbienia, czyli czystego rocka.

Ich debiutancka EP-ka również zebrała dobre opinie, potwierdzające, że występy i nagrody m.in. na Zimowej Giełdzie Piosenki w Opolu, Festiwalu w Jarocinie, Eliminacjach do Przystanku Woodstock czy Life On Stage w Oświęcimiu to nie przypadek. Mam dobre przeczucie odnośnie kolejnego albumu – posypią się następne pochlebne opinie i jeszcze więcej nagród. 

To za sprawą “Your Obsession” czy “Nightmare”, w których bardzo charakterystyczny wokal Dawida Stańka idealnie współgra z grą całego zespołu i powoduje, że ciężko oderwać się od dalszego słuchania. Sama przyznaję, od kiedy dostałam maila z muzyką – cały czas album zapętla się na Tidalu. Bo właśnie w mediach społecznościowych miał on premierę i tam go znajdziemy: m.in. na Spotify, Tidalu, Deezer iTunes.

Całość utrzymana jest w rockowych tonach, właściwie rock ‘n’ rollowych. Jak sami członkowie mówią, jest ona podsumowaniem zmian i tego co wydarzyło się w historii zespołu. Możemy usłyszeć wiele muzycznych inspiracji, gatunków i brzmień – ale wszystko sprowadza się do mocnego grania, dobrego grania. 

Osobiście daję mocne 7/10, dopóki nie usłyszę chłopaków na żywo – nie zwiększę noty. Myślę jednak, że to tylko kwestia czasu. 



Zajrzyj po więcej:

De Indigo na Facebooku

De Indigo na Instagramie

Podziel się swoją opinią ;)