Wczoraj (19.01) w Poznaniu Ralph Kaminski wraz ze swoim zespołem My Best Band In The World rozpoczął trasę promującą swój drugi album „Młodość”. Koncert cieszył tak dużym zainteresowaniem, że na długo przed wydarzeniem został wyprzedany. Jako support zagrał Dawid Grzelak, który zapowiedział premierę swojej EPki.
Koncert na który fani Ralpha niecierpliwie czkali i mnie ta niecierpliwość dotknęła. Ze wcześniejszych występów muzyka wiedziałam, że czeka mnie niesamowite show. Poprzednie trasy jakie zagrał promując debiutanckie „Morze” zawsze były starannie dopracowane, urozmaicone piękną specjalnie przygotowaną scenografią, członkowie zespołu jak i on sam byli ubrani w dopasowane do całości stroje. Nie ma chyba drugiego takiego artysty na polskiej scenie, który przykłada równie dużą wagę do organizacji koncertu. To zawsze w nim podziwiam, bo Kaminski tworzy muzykę, która spokojnie sama siebie wybroni bez zbędnych ozdóbek, ale on wychodzi dużo bardziej naprzeciw tworząc wręcz muzycznie teatralne show, z wysmakowaniem by wciąż czuć koncertowy klimat.
Co na pierwszy rzut oka robiło wrażenie? To co najbardziej mnie ciekawiło – scenografia. Oczywiście nie zabrakło już kultowej rakiety, która towarzyszyła muzykowi podczas kilku przedpremierowych koncertów. Wczoraj jednak scena była otoczona śnieżnobiałymi zasłonami a z samej góry zwisał pełny okrągły księżyc, taki jaki widujemy na niebie w czasie pełni. Za muzykami kryły się literki tworzące nazwę rodzinnej miejscowości Kaminskiego – JASŁO.
To był pierwszy występ Ralpha na którym on zupełnie nic nie mówił, przynajmniej w czasie głównej części koncertu. Trochę mi zabrakło tych jego przerywników podczas których opowiadał swoje anegdotki czy historie wiążące się z powstaniem piosenki. Zamiast tego obecni w poznańskiej Tamie między piosenkami usłyszeli kilka nagrań – z dzieciństwa Ralpha, dzieci śpiewające w piosence „Klub D” czy Raplha – reportera zadającego pytania uczniom kończącym szkołę średnią.
Tego wieczoru cały zespół jak i sama Gwiazda wieczoru zmienili kilkakrotnie stroje. Koncert wszyscy rozpoczęli w białych, długich kombinezonach, które później zmieniły się dla dziewczyn w obcisłe, perłowe jednoczęściowe stroje w białych długich kozakach, a dla panów w białe spodnie i koszulę u Rogera i bokserkę u Laurenta. Ralph również przez większość koncertu ubrany był w białą koszulę, większość..
Cały koncert to z jednym wyjątkiem, piosenki z najnowszego albumu artysty. Od „Kosmicznych energii” przez bardzo osobistą „Tato”, do moich ulubionych „Zielony autobus” oraz tytułową „Młodość”. Te bardziej dynamiczne, jak „2009” i „Autobusy” chóralnie odśpiewane przez cały klub tak jak i „Wszystkiego najlepszego”, podczas której Ralph miał ubrany znany z teledysku do tego utworu różowy sweterek Dobra zmiana.
Wieczór zakończył się bisem na który muzyk ku zaskoczeniu wszystkich nie pojawił się na scenie a przy barierkach. Tak razem z publicznością odśpiewał jedyny utwór jaki usłyszeliśmy z płyty „Morze” – „Zawsze”. Podziękował obecnym za poświęcony czas i zaangażowanie fanów, którzy na wzór idola ubrani byli w biel, a na wielu twarzach towarzyszyły brokaty i cekiny.
Ralph pożegnał się piosenką COMY – „Pożegnanie z bajką”, którą gościnnie nagrał z zespołem Roguckiego przy okazji płyty „Sen od Siedmiu Szklankach” (2019). Tu już muzyk jak w bajce być powinno wdzięcznie czarował niczym ta Smutna księżniczka w pięknej tiulowej, białej, iskrzącej się w świetle pelerynie, która nadawała dramturgii każdemu ruchowi artysty.
Idąc do Tamy byłam przygotowana na show, jednak dostałam chyba coś więcej. Spektakl jaki wczoraj widzieliśmy i przeżywaliśmy każdej minuty jego trwania skończył się zbyt szybko. Widać jak sam Ralph od premiery „Morza” dorósł, pamiętam jego koncert w Blue Note i tego zawstydzonego chłopaka ze szczerym uśmiechem od ucha do ucha, który słysząc tłumy z nim śpiewające wciąż nie dowierza temu co się dzieje. Wczoraj na scenie pojawił się artysta – pełen świadomości, opanowany, każdy jego ruch, gest był przemyślany i wywarzony dopiero w ostatnie piosence – na finał – Ralpha poniosły muzyczne emocje. Wszystko razem tworzyło dopracowane w każdym szczególe wydarzenie, każdy na scenie miał swoją przypisaną rolę – od początku do samego końca.
Osobowość sceniczna Kaminskiego może wzbudzać różne emocje, często skrajne. Taki pewnie też miał zamiar sam Ralph pokazując się pierwszy raz w blond włosach do ramion. Nie o to jednak w tym chodzi, można go nie lubić, ale to co pokazuje na scenie, to jak pięknie śpiewa, bo umiejętności wokalne ma absolutnie potężne, trzeba chodź raz jeden zobaczyć na żywo. Bo na naszych oczach tworzy się historia, a on bez wątpienia jest jej znaczącą częścią. Ikona lat dwudziestych dwudziestego wieku, którą niedługo wielu będzie naśladować, bo wznosi polską muzykę na nieznany dotychczas poziom. I za to powinniśmy mu być wdzięczni, za tę sztukę, za emocje, wrażliwość i prawdziwość.
Trasa Młodość dopiero wystartowała, do kwietnia jest jeszcze kilka okazji do doświadczenia kosmicznych energii, dosłownie na żywo, nie zwlekajcie, naprawdę.
TRASA MŁODOŚĆ – RALPH KAMINSKI (czytaj więcej)
Zajrzyj po więcej:
FB: https://www.facebook.com/kaminskiralph/
Instagram: https://www.instagram.com/ralphkaminski/