Ralph z zespołem powrócił na scenę po krótkiej przerwie. A powrócił w wielkim stylu, wyprzedając koncert w klubie Blue Note co do jednego biletu na kilka godzin przed wydarzeniem.
Na koncertach Ralpha nic się nie zmienia – królują emocje, perfekcja i talent. Nie tylko ze strony wokalisty, ale także każdego z członków zespołu o wdzięcznej nazwie My Best Band In The World. Ralph nie kryje się z tym, że band to ważna część tej produkcji i bez nich nic by się nie udało – na występach bez problemu można zauważyć, że relacja między MBBITW i artystą nie opiera się tylko na wspólnym graniu, ale szczerej przyjaźni.
Koncert rozpoczął się od “Grudniowej Piosenki”, która wprowadziła publiczność w melancholijny nastrój. Był to właściwie jedyny numer, podczas którego fani milczeli, w ciszy oddając się głosowi i emocjom, które przekazuje Ralph. “Lato bez Ciebie” i “Zawsze” to chyba dwa utwory, które usłyszeć mógł cały Poznań – sala aż huczała od głośnego śpiewu zgromadzonych.
Najpiękniejszym momentem wieczoru nie był taniec z fanami, bisy czy spotkania po. Według mnie to wykonanie piosenki dedykowanej dziadkowi artysty. “Jan” dogłębnie ruszył serca, powodując m o r z e łez. Do tego latarki, które symbolizować miały światełka dla tych, za którymi każda z osób tęskni. Szczerze mogę powiedzieć, że jeszcze na żadnym koncercie nie przeżyłam tak wzruszającego momentu, jak i wykonu. Ciężko było znaleźć pośród publiczności osoby, której oczy nie były zaszklone.
To już kolejny występ Ralpha & MBBITW, na którym byłam podczas jesienno–zimowej trasy. Czy wrażenia się zmieniły? Tak, ale jedynie na lepsze.