„Części” to jeden z tych długo zapowiadanych i długo wyczekiwanych albumów debiutanckich. Grupa The Cassino dotychczas wydała trzy EPki – “The Cassino” ,“Zima” oraz „Glass and Styrofoam” i na ten długogrający krążek trochę kazała nam czekać. Finalnie dostaliśmy materiał mocno oddziałujący na słuchacza, dojrzały, głęboki i przemyślany. Co zmieniła w zespole ta płyta, jak wyglądał powrót na scenę po długiej przerwie i płyta ukazała się właśnie teraz zapytałam Huberta, wokalistę i autora tekstów The Cassino.
Roksana: Wydaliście właśnie debiutancki album “Części”, nie spotkałam się jeszcze z negatywną opinią odnośnie tego materiału – czy to wśród Waszych słuchaczy czy czytając recenzje płyty – GRATULUJĘ! Szczególnie, że to nie jest łatwy krążek. Znalazłam w nim dużo trudnych emocji wypowiedzianych przez Was młodych ludzi co w dzisiejszych czasach jest rzadkością. Idziecie pod prąd, i to mocno!
Hubert Wiśniewski (wokalista The Cassino): Dziękujemy! Nigdy nie chcieliśmy uginać się do tego, co aktualnie dzieje się wokół nas muzycznie. Staramy się nie myśleć o naszej twórczości jak o produkcie, który trzeba sprzedać. Mamy nadzieję, że każde nasze nagranie będzie znaczyć dla ludzi coś więcej. Wydaje nam się, że takiego podejścia teraz brakuje. Dlatego jeszcze bardziej cieszy nas tak dobry odbiór “Części”.
R: Samo wydanie płyty w czasie pandemii, w dodatku debiutanckiej to bardzo odważny krok – wielu muzyków wstrzymuje się z publikacją nowości, Wy jednak postanowiliście zaryzykować.
H: Bardzo chcieliśmy wydać ten debiut właśnie w październiku. Myślę, że te zimne miesiące to czas kiedy nasza muzyka trafia najbardziej. Mam wrażenie, że sama pandemia popchnęła ludzi do głębszych przemyśleń i kończąc album w takich okolicznościach, postanowiliśmy podzielić się nim kiedy te emocje są jeszcze aktualne.
R: Zatytułowaliście go “Części”, które tworzą spójną całość, mimo że każdy utwór opowiada zupełnie inną historię. Macie wśród tej dwunastki swojego faworyta, ulubioną piosenkę?
H: Każda piosenka jest nam bardzo bliska po takim czasie spędzonym z tym albumem. Ja najbardziej związany jestem z “Siedem”. Urodziłem się 7 lutego i ta liczba bardzo często pojawiała się na mojej drodze w szczęśliwych momentach.
R: Nie baliście się, że ten album w pewnym momencie przytłoczy słuchacza nadmiarem emocji? Tutaj każdy kawałek jest mocno naenergetyzowany, Hubert potrafisz tak metaforycznie a jednocześnie dosadnie opisać strach, przemijanie, nadzieję, miłość fundując słuchaczowi nie raz daleką wycieczkę w głąb siebie.
H: Wiedzieliśmy, że ten album będzie trudny i też tak go zapowiadaliśmy. Nie jest to muzyka, która sprawdzi się w roli czegoś miłego lecącego w tle; faktycznie wymaga ona uwagi i skupienia na treści. Nie myślałem o tym mocno podczas pisania. To są emocje, z którymi zderzam się codziennie w swojej głowie.
R: Jak zapamiętacie pracę nad tym albumem – domyślam się, że bardzo różniła się od powstawania poprzednich krążków.
H: Na pewno samej pracy było dużo więcej. Mając na koncie trzy EPki, przyszło nam zmierzyć się z albumem, którego zawartość jest równa prawie całej naszej dotychczasowej twórczości. Bardzo zależało nam też, żeby “Części” to była osobna opowieść i nie chcieliśmy umieszczać tam żadnej z naszych poprzednich kompozycji. Przez cały proces gładko przeprowadził nas Jeremiasz Hendzel, z którym pracowaliśmy przy nagrywaniu i miksach. Myślę, że mimo nakładu pracy i dużej ilości stresu, dominowało w nas uczucie szczęścia. Tak dobrze było w końcu usłyszeć te piosenki w ich finalnej formie.
R: Jakie było The Cassino wydające pierwszą EPkę, a jakie jest dzisiaj?
H: Bez wątpienia mamy ten sam zapał, który mieliśmy wtedy. Z czasem urosła w nas też pewność siebie. Musieliśmy trochę jej szukać po naszych początkach w małym mieście. Pamiętam ile było z mojej strony improwizacji i takiego niekontrolowanego lotu na pierwszych koncertach. Zdarzało się, że kończyłem pisać tekst piosenki 5 minut przed wejściem na scenę. Teraz dużo czasu poświęcamy na przygotowania do trasy i ten chaos jest bardziej kontrolowany. Pracujemy też z wytwórnią i mamy dużo większą wiedzę na temat tego jak działa rynek muzyczny. Dojrzeliśmy jako twórcy i instrumentaliści. No i nie upieram się już żeby pisać tylko po angielsku.
R: Kiedyś wspomnieliście, że zanim wejdziecie do studia lubicie piosenkę “sprawdzić” na żywo podczas koncertu – tym razem taka praca na żywym organizmie nie była możliwa.
H: Mały urywek albumu udało nam się sprawdzić. Tytułowe “Części” graliśmy już na Męskim Graniu. Dużą część materiału udało nam się też przetestować na koncercie w Trójce; bez dużej publiczności, ale pierwszy raz mogliśmy usłyszeć jak to brzmi na żywo. Z resztą materiału faktycznie nie mieliśmy takiej możliwości. Teraz podczas trasy premierowej możemy tak naprawdę stwierdzić czy te kompozycje działają.
R: Musieliście trochę zmienić formułę swojej pracy i zaufać swojej intuicji, polubiliście ten sposób czy jednak wolicie “po swojemu” sprawdzać utwory na żywo?
H: Z naszego doświadczenia wynika, że każdy utwór dużo zyskuje po takim teście na żywo i przy tym zostaniemy. Może to też jest trochę nasza niecierpliwość; cały czas piszemy nowe rzeczy i ciężko jest nam czekać z nimi aż do dnia premiery.
R: Za Wami pierwsze koncerty z nowym materiałem i po bardzo długiej przerwie – opowiadajcie jak Wam się wracało na scenę?
H: To trochę tak jakbyśmy spotkali wszystkich naszych bliskich, których dawno nie widzieliśmy, na jednej dużej imprezie. I te grono też mocno urosło przez te dwa lata. Dużo energii w nas się nazbierało, latają gitary, pękają struny. Dwa dni po premierze płyty ludzie już znali wszystkie teksty i rozbrajali nas emocjonalnie śpiewając ze mną. Bardzo szczęśliwy czas dla nas i trzymamy kciuki, że taka przerwa już nigdy się nie powtórzy.
R: I trzymam za to kciuki! Do zobaczenia na koncercie 🙂 Dzięki!